anyway
Nooo. Od poprzedniej notki jakoś się trzymam, idzie mi nieźle. Wczoraj tylko miałam rozwalony dzień przez robienie tortu na urodziny koleżanki i potem zjadłam kawałek. Ale dziś dalej grzecznie. Kurteczka luźniejsza i kozaki znów dopinam do końca. Woda zeszła, wiem, ale miło być mniej opuchniętą. Najlepsze jest to że nie jestem głodna w ogóle, mogłabym nic nie jeść, apetytu też brak. Na myśl o kolacji za ponad godzinę, słabo mi. Nie chce mi się. Może też dlatego że w planie mam sałatkę z tuńczyka i sałaty lodowej;) Gdyby to były tosty z serem i keczupem to pewnie oczka by mi się świeciły do nich i nie czekałabym półtora godziny do kolacji. Ale nawarzyłam sobie piwa to trzeba je wypić teraz. I lecę dalej. Na urodziny mam w planie zjeść z Martitą ciasto z nutellą w nagrodę. Chyba umrę do tej pory od głodu czekoladowego. A co do urodzin. Miała być imprezka jak rok temu, a nie chce mi się. Mam ochotę się zakopać pod kocem. Kurna, 25 lat to masakra jakaś. Jeszcze nic nie zrobiłam. Nie spłodz