Posty

Wyświetlanie postów z 2012

ciąg

Zniknęłam na długie miesiące. W międzyczasie zdążyłam przytyć z nawiązką. Wydaje mi się że przestałam wierzyć że uda mi się kiedyś schudnąć do wymarzonej wagi i dlatego już od miesięcy nie podejmuję kolejnej próby. Moje kolejne załamanie nastąpiło jakoś na przełomie marca i kwietnia. Byłam wtedy w domu i jak zwykle nie usłyszałam ani jednego słowa aprobaty dla mojego wysiłku a jedynie „jeszcze 5 -10 kg”. Nigdy dość, zawsze za mało, za wolno. I mimo że przysięgłam sobie że będę się bardziej starała to wyszło jak zwykle się dzieje w takiej sytuacji. Odwrotnie. Wolałabym już żeby nikt nic nie mówił i zostawił mnie w spokoju bym mogła robić swoje.   Wpadłam w ponury ciąg. I nie przyjeżdżałam do domu przez 4 miesiące ze strachu co powiedzą rodzice na mój widok. Aż w końcu pojechałam i rozpętało się piekło.   Teraz nie mam motywacji/ochoty/siły. Parę razy zdarzyło mi się zrobić zakupy dietowe ale nic z tego nie wyszło. Nie mam pomysłów i nie chce mi się nawet wymyślać posiłków, a

haha!

Obraz
Nowy rok zaczął się z kopyta. Dostałam pracę! :D   W końcu ktoś zaprosił mnie na rozmowę, poważny pracodawca a nie jakiś gówniany. Zadzwonili do mnie w środę przed świętami, pech chciał że tego dnia byłam po zabiegu u dentysty i odebrałam z tamponem w ustach i trochę sepleniłam do słuchawki niezupełnie składnie. W ogóle się tego nie spodziewałam a nazwa pracodawcy nic mi nie mówiła. Okazało się, jak później sprawdziłam dokładnie na poczcie, że 6 listopada aplikowałam na stanowisko Asystenta ds szkoleń i konferencji w jakiejs poznańskiej fundacji działającej w obszarze funduszy strukturalnych EU. Umówiłam się na rozmowę, w dodatku dyktowałam warunki spotkania bo chcieli się spotkać następnego dnia, ale mnie nie było z Poznaniu i nie zamierzałam raczej specjalnie po to jechać, tym bardziej że nie byłam w formie. Spotkanie zostało zaplanowane na kolejny czwartek. Pojechałam, nawet się nie stresowałam za bardzo, rozmowa wypadła spokojnie i miło, nie musiałam w niczym kłamać, postanowiłam b

back to normality

I po Sylwestrze. Na szczęście. Teraz będzie dość długi okres bez żadnych Świąt i co za tym idzie, bez niepotrzebnych pokus. Sylwester minął mi spokojnie i miło, choć nie spełnił moich oczekiwań. Spodziewałam się wieczoru w stylu bollywood z prawdziwego zdarzenia, a dostałam zaledwie namiastkę. Trochę sie zezłościłam już na początku. Gdy przyszłam, okazało się że filmowe propozycje dziewczyn to same filmy amerykańskie. I specjalnie nic mi wcześniej nie powiedziały, "bo może bym nie przyszła ;)". Przyszłabym ale wcześniej próbowałabym im to wyperswadować ;). Nie lubię filmów amerykańskich i nic na to nie poradzę. Są płaskie i mnie nie interesują. Ale obejrzałyśmy coś co się nazywało "Crazy stupid love" aka "Kocha lubi szanuje". Całkiem niezły był ten film, miał jeden zaskakujący moment i kilka śmiesznych które mnie rozbawiły, ale nie sądzę bym go zapamiętała na dłużej. Ot, taka komedia romantyczna. Potem miałyśmy obejrzeć jeszcze dwa, propozycję Natalii i mo