back to normality

I po Sylwestrze.
Na szczęście.
Teraz będzie dość długi okres bez żadnych Świąt i co za tym idzie, bez niepotrzebnych pokus.

Sylwester minął mi spokojnie i miło, choć nie spełnił moich oczekiwań.
Spodziewałam się wieczoru w stylu bollywood z prawdziwego zdarzenia, a dostałam zaledwie namiastkę.
Trochę sie zezłościłam już na początku. Gdy przyszłam, okazało się że filmowe propozycje dziewczyn to same filmy amerykańskie. I specjalnie nic mi wcześniej nie powiedziały, "bo może bym nie przyszła ;)". Przyszłabym ale wcześniej próbowałabym im to wyperswadować ;).
Nie lubię filmów amerykańskich i nic na to nie poradzę. Są płaskie i mnie nie interesują.
Ale obejrzałyśmy coś co się nazywało "Crazy stupid love" aka "Kocha lubi szanuje". Całkiem niezły był ten film, miał jeden zaskakujący moment i kilka śmiesznych które mnie rozbawiły, ale nie sądzę bym go zapamiętała
na dłużej. Ot, taka komedia romantyczna.
Potem miałyśmy obejrzeć jeszcze dwa, propozycję Natalii i moją, ale nie obejrzałyśmy w końcu.
Im bliżej północy było, tym bardziej byłam zmęczona, wciąż nie odespałam Świąt, ponadto byłam od rana w pracy tego dnia, dziewczyny też były zmęczone, bo zwykle wcześnie chodzą spać a jak się spotykamy to koło 23 już są nie do życia.
Więc trochę byłyśmy śnięte jak wybiła dwunasta. Potem na szczęście przyszła do nas współlokatorka dziewczyn, która sama spędzała sylwestra bo jej chłopak jest kucharzem i pracował. Była bardzo rozmowna i sobie pogadałyśmy, zjadłyśmy ciasto i popijałyśmy drinki. O, nie miałam też soku pomarańczowego bez cukru o który prosiłam by mi kupiono i musiałam pić jabłkowy i winogronowy;)
Potem w  końcu się przebrałyśmy i to był świetny pomysł ponieważ się ożywiłyśmy. Wyglądałam w sari o wiele lepiej niż rok temu :) Ale podobnie gorąco mi było w tym poliestrze. W ogóle Natalia ma tyle pięknych strojów indyjskich, strasznie zazdroszczę, ja nie umiem znaleźć takich cudeniek w lumpeksach czy na allegro. Poza tym szybko się zniechęcam. I dostałam od niej jeden kubraczek różowy wyszywany chyba perełkami czy cekinkami :D. Jeszcze nie wiem co z nim zrobię :D Może przerobię na choli do ATS, a może zrobię sobie strój do belly dance :P.
Makijaż sobie zrobiłam taki mocny że mi głupio było w autobusie i ulokowałam się w ciemnej części pojazdu. Ale wyglądałam ok, muszę to zapamiętać bo chyba lepiej się pomalowałam niż na występ.

Muzyka też była nie taka. Spędziłam w domu sporo czasu na zrzucaniu muzyki na pendrajwa i w sumie nie wiem po co, bo tego wieczoru piosenek jakie chciałam usłyszeć było zaledwie kilka i to nie moich, reszta to
była muzyka jak z radia Eska albo 4fun tv. Mam tej muzy dość na siłowni,gdzie napierdala z głośników tak głośno, jakby czyjeś życie miało od tego zależeć. Nie wiedziałam nawet że one czegoś takiego słuchają. Mam
je zakodowane pod hasłem "bollywood" i zdziwiło mnie to.
Poza tym tradycyjnie, w kuchni, miałam ochotę każdej wyrwać jej robotę z rąk ;P. Nie dlatego że mają dwie lewe ręce czy robią coś źle, tylko ja po prostu robię inaczej, szybciej, lepiej bo znam różne sposoby i triki
by coś wyszło lepsze albo w krótszym czasie. Poza tym mam swoje upodobania kulinarne i nie należy do niej ugotowana w maśle cebula :P
Zawsze musze odganiać którąś od garnka czy patelni bo najchętniej by stały i mieszały bez przerwy, a mieszanie spowalnia proces gotowania i o ile jest niezbędne przy robieniu custardu czy risotto, to przy smażeniu cebuli sprawia że ona się nie usmaży na złoto tylko się po prostu ugotuje. To samo z mięsem.
Tak czy siak, wszystko się udało i było bardzo smaczne. Robiłyśmy singharas, samosy, biryani oraz ciasto czekoladowa chmura z przepisu Nigelli.
Jadłam wszystko. Nie żałuję, choć może będę musiała cofnąć te słowa przy sobotnich pomiarach. A nie mierzyłam się już dwa tygodnie i boję się na myśl o tym co zobaczę na miarce.

Nie cierpię fajerwerków. Po prostu nie cierpię. Gdyby jeszcze chociaż były widowiskowe, ale to co zwykle ludzie puszczają to sam huk a efektów wizualnych zero. I te zwierzaki biedne, które wariują w tym czasie.

Skoro mamy Nowy Rok, to i dobrze by było jakieś postanowienia noworoczne sobie wyznaczyć.
Zeszłorocznych nie zrealizowałam w 100%, ale starałam się i poczyniłam pewne kroki w kierunku ich spełnienia. Trybiki zostały ruszone w ważnych sprawach (tych niewypowiedzianych na głos też, choć na tym polu ciągle
klapa), być może już bardzo niedługo okaże się co z tego wyszło.
Na ten rok mam 3 zadania do zrobienia, od taty. Jak to zrobię to więcej mi do szczęścia chyba nic już nie będzie potrzeba.
Do tego dołożę postanowienie o schudnięciu, jak zwykle, żeby wytrwać na siłowni i w diecie, nie odpuszczać już tańca.
Języki- muszę się w końcu wziąć za angielski, niemiecki i hiszpański.
Muszę wyznaczyć sobie stałe dni nauki i się ich trzymać. Tym bardziej że
od teraz jestem na etacie i godziny pracy będę miała bardziej
regularne, więc będzie łatwiej.
Znalazłam nawet zeszłoroczną notkę o postanowieniach.

ad 1. walczę dalej, ale inaczej, na siłowni, na tańcu, i z dietą sportową- mam kilka celi na oku, a każdy z nich jest ważny.
ad 2. wystąpiłam :D ale chcę wystąpić kolejny raz, jak bóg da, to w maju tego roku :) już projektuję mój kostium :)
ad 3. na razie dupa, ale kto wie.
ad 4. iiii, dupa
ad 5. hmm, chyba nie tak źle, w gruncie rzeczy nieźle chyba mi poszło
ad 6. duża dupa, chociaż w sumie poświęciłam trochę wolnego czasu na efektywne działania np nauka hiszpańskiego, trochę liznęłam angielskiego z jakimś programem do nauki no i wróciłam do tłumaczenia napisów, poza tym siłownia, taniec i dwa dodatkowe zajęcia zawodowe w tym roku, trochę pogotowałam i popiekłam, no co tu jeszcze
ad 7. tu naprawdę MEGA dupa.
ad 8. zaczęłam hiszpański sama, angielski szlifowałam jw, myślę o jakimś poważnym kursie albo szkole.
ad 9. stwierdziłam że wolę kupować książki kucharskie niż powieści, bo powieści są jak dla mnie na jeden raz, w większości, a kucharskie mogę czytać i oglądać bez końca i paru się dorobiłam w tym roku kupując albo dostając w prezencie :D.





Smutne wieści dziś do mnie dotarły, a najdziwniejsze że przeczuwałam je
od miesięcy i miałam nadzieję że to tylko fałszywe przeczucie. Bardzo
szkoda :(((
Tulaski dla potrzebujących


Komentarze

  1. Powiem Ci, że ja też miałam nie najlepszy sylwester. I mam nadzieję, że te złe wieści nie takie straszne ....

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

badum bum tsss

mieszek

Tak na szybko :)