mega not
Na kolanie piszę, biegając między kuchnią gdzie robię dzisiejszy obiad, a pokojem gdzie ładuję kompa. Smażę więc kotlety, mimo że mięso kupione we czwartek jakby lekko zaśmiardło. Ale kto by w końcu miesiąca, gdy pustki na koncie się przejmował i wywalał na stratę kilogram mięsa?? Tym bardziej że w obliczu przypraw, kapusty i sosu pomidorowego po zapaszku nie zostanie ni śladu. I niech nikt mi nie mówi że nigdy tak nie robił:P. Okropeczne mam zaległości. W każdej dziedzinie. Może z wyjątkiem BrzydUli i Simsów . A tak to plama. No ale przedwczoraj postanowiłam ostatecznie (kolejny raz), poczułam jakiś impuls (pogodę oglądałam i ma być upalnie) że tak już dłużej być nie może (no bo w co ja się ubiorę jak upały nadejdą?). Wzięłam więc i poszłam na zakupy na rynek, kupiłam jakichś warzyw i mięsa w/w. Co prawda w czwartek jeszcze MUSIAŁAM zjeść smażoną wątróbkę z cebulą z bułką bo już mnie nosiło na to straszliwie. Ale mam to za sobą, teraz czas na podjęcie rękawicy. Tako i podnoszę. Trochę