Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2008

to już 30

To już 30 dni odkąd się wzięłam. Ostatnio się podłamałam. Nie idzie mi nie idzie mi nie idzie mi nie idzie mi nie idzie mi nie idzie mi nie idzie mi nie idzie mi. Ostatnie dwa dni nie były zachwycające. Ale dziś już @ i skończyło mi się ciśnienie na słodkie. Kasy zresztą też już brak. Więc nawet gdybym chciala to nie mam za co. Sesja trwa. Jeden egzamin już za mną. Nie było trudno:) Jedzeniowo było tak: Poniedziałek: 10:00 owsiane z jogurtem z fruktozą i mlekiem 14:00 królik, kasza jęczmienna z sosem, mizeria ze świeżego ogórka z twarogiem i sałata 18:30 budyń o smaku toffi z kawałkami jabłka, banana, orzechami i 2 pieguski markizy Słabo było, słabo. Wszystko to jest efektem tego że wciąż nie powiedziałam moim współlokatorkom o diecie. Bo też tak naprawdę wcale to nie wygląda na dietę. Obiad podała moja osobista współlokatorka (ta z którą jestem w pokoju). Był juz podany więc nie wypadało wybrzydzać. Choć przyznam, pyszne to było jak diabli. Budyń także spadł mi w przydziale, dostałam

sesja mode

Ciężki tydzień za mną. A wszystko przez mój chory umysł i przez @. Wczoraj był straszny wieczór. Nie opanowałam się. Dopadło mnie coś i nie potrafiłam się powstrzymać. Mam nadzieję że nie schrzaniłam tym całego wysiłku włożonego od początku stycznia. Ale od początku. Czwartek 10:00 owsiane z jogurtem z fruktozą 14:00 3 jaja sadzone, szparagowa z czosnkiem 18:30 spaghetti z kefirem i dżemem truskawkowym Piątek 10:00 owsiane z jogurtem z fruktozą 15:00 szparagowa z czosnkiem, jajo sadzone, camembert smażony i pomidor późńiej: czekolada nugatowa, w ilości mniejszej niz tabliczka Wczoraj zostałam sama wieczorem w domu. I wpadłam na myśl by zrobić sobie dobrze. I zrobiłam. Sobota 11:00 owsiane z kefirem i z dżemem truskawkowym 15:00 pierś z kurczaka w sosie pieczarkowym z dużą ilością papryki słodkiej, sałata masłowa z rzodkiewką i ze śmietaną później: 4 kajzerki, 2 pączki, paczka prażynek, 2 grześki toffi, 2 kubki mleka, prawie cala tv paka laysów cebulowych Jak widać mam ogromne moce prze

poprawka

Trochę skaszaniłam:/ W knajpie poszło pół butelki wina i jedno enchilade z salsą i jakmś tam sosem i salatką. I jeden nachos. A przed wyjściem kawałek babki gotowanej. Trudno. Jutro będzie lepiej.

środa

Dowiedziałam się dzisiaj że czekolada z fruktozą, ta nugatowa, niekoniecznie jest I- fazowa :( Szkoda bo jest pyszna. Ale w kryzysowych sytuacjach trzeba będzie się chyba zadowolić gorzką 70%, którą nawet polubiłam. Dziś rano z lekką przyjemnością popatrzyłam na swoje odbicie z profilu w lustrze. Brzuch już mi tak nie wystaje:) I jestem pomiędzy dwoma rozmiarami już, co również mnie cieszy bo akurat jestem na etapie zakupów ubraniowych. Poniedziałkowo: 10:00 3 kanapki z mojego chlebka, 2 z twarozkiem, pomidorem i ogórkiem, 1 z twarozkiem i dżemem truskawkowym 16:00 pierś kurczacza w papryce słodkiej, 2 cebule usmażone i sałata lodowa ze smietaną, deser z mascarpone Wtorkowo: 10:30 owsiane z jogurtem z fruktozą 16:30 3 jajka w koszulkach i salata lodowa ze smietaną 19:30 maslanka owocowa Środowo czyli dziś: 10:00 3 kanapki z mojego chlebka, 2 z twarozkiem, pomidorem i ogórkiem, 1 z twarozkiem i dżemem truskawkowym 14:00 3 jaja sadzone, ogórek kiszony i fasolka szparagowa z czosnkiem, ko

3 kolejne dni

Wciąż trwam. 20. dzień diety. Wczoraj udało mi sie upiec 2 chlebki z przepisu na chleb z kiszoną kapustą. Jeden bochenek z kapustą, drugi bez bo do słodkich kanapek:). Jeszcze ciepłe, wczoraj, były degustowane z serkiem pleśniowym i ogórkami kiszonymi, przez moją współlokatorkę i koleżankę z grupy która mnie odwiedziła. Ponoć pyszne:) No i dziś rano sprawdzilam i faktycznie, niezgorsze. Odkryłam też coś oszałamiająco pysznego (jak na deser MM:P:) czyli mascarpone z czekoladą. Coś wspaniałego, tylko dużo wychodzi. Wolałabym by już się skończyło, a tak zostało mi jeszcze na jutro. W piątek byłam na dużych zakupach spożywczych w Lidlu i nakupowałam jedzenia na cały tydzień. Będę musiała jedynie zaopatrywać się w jakieś ryby lub mięso. Kupiłam też czekoladę 70% kakao i 2 czekolady nugatowe z fruktozą, tzw dietetyczne. I fistaszki solone (dozwolone). Strasznie  mnie ciągnęło do słodkiego. Jeszcze w domu, przed wyjściem do sklepu, planowałam że kupię sobie coś dobrego i miałam raczej na myśl

szesnasty z siedemnastym

Obraz
Całkiem zapominam o tym blogu. Jedzenie wychodzi mi całkiem naturalnie, na szczęście. Dziś musiałam tylko powalczyć ze sobą bo strasznie mnie naszło na czekoladę, batonika, cokolwiek. W zamian nabyłam kefir truskawkowy;) Marna namiastka ale i tak jestem z siebie dumna:) Wczoraj było ok: 12:00 owsiane z kefirem owocowym i kiszony ogórek 17:00 jajkownica z pieczarkami i szynką, surówka z pekinki, ogórka świeżego i rzodkiewki z koperkiem a dzisiaj: 9:30 owsiane z kefirem owocowym 14:00 smażony mintaj, kapusta na gęsto i 2 ogórki kiszone 19:00 kefir owocowy W weekend mam w planie nagrodzić się deserm w postaci mascarpone z rozpuszczoną czekoladą 70%. Przychodzi kumpela na ploty i film to sobe zjemy. I chciałabym spróbować upiec chleb, zgodny z zasadami, z mąki z pełnego przemiału z kapustą kiszoną. Tak wygląda. Zdjęcie by thinnes. Nie mogę się doczekać:D

smutno

Miałam dobry dzień ale trochę się popsuł. W zasadzie marzę już tylko o tym by iść spać i nie myśleć. Całe życie stwierdzałam że wytarty frazes "nie liczy się wygląd, względnie nie ma pierwszorzędnego znaczenia, tylko wnętrze", to bezsensowna bzdura, nie mająca pokrycia w rzeczywistości, którą pewnie wymyślił ktoś pozbawiony wyglądu. I wciąż jest dokładnie tak. To dlatego nikt mnie nie chce. Pierwszą barierą, zupełnie nie do pokonania, jest mój wygląd. Zaniedbałam się straszliwie i mam tego świadomość. Może to też to, że za bardzo szukam. Wmawiam sobie że nie szukam, że co się zdarzy to się zdarzy. Ale niełatwo jest nie szukać. Życie jest ciągłym poszukiwaniem wszystkiego. Ja chciałabym być banalnie szczęśliwa. Mieć przy kim wieczorem zasnąć, obudzić się rano, z kim zjeść śniadanie, mieć o kim myśleć poza domem, do kogo mieć darmowe rozmowy by w chwili przemożnej chęci usłyszenia jego głosu- zadzwonić po prostu, mieć do kogo wrócić po pracy, z kim podzielić się wrażeniami mini

czternasty

No dziś było już na 99% dobrze :) 11:30 owsiane z maślanką 15:30 2 kotlety mielone, surówka coleslaw i ogórki kiszone 20:30 maślanka z małą brzoskwiniową jogobellą Nie powinnam jeść słodkiej kolacji. Ale miałam dość samej maślanki:P. Głowa mnie troszkę boli za to. Ale przeżyję, nastrój w miarę ok. Mam straszny bałagan, sterta ciuchów leży i straszy a ja mam okropnego niechcieja. I to na tyle:)

raczej szczęśliwa trzynastka

Już w Poznaniu. Dziś rano było ważenie i straciłam kolejny kilogram:) Czyli na koncie już mnie o 4,6:) Teraz będzie leciało wolniej, to zrozumiałe, ale nie przejmuję się. Ważne by w ogóle leciało. Dziś było tak: 10:00 2 mandarynki 10:30 2 kanapki z twarożkiem chudym, pomidorem i ogórkiem, poziomkowa jogobella light 17:00 smażony camembert z kapką majonezu i kiszone ogórki Nie tak źle, choć znów brakuje posiłku i znów za duża przerwa pomiędzy posiłkami. Byłam dziś w podróży. Jutro jadę na zakupy do Lidla i obkupię sie porządnie do MMowania. A na niedzielę planuję deser z rozpuszczonej gorzkiej czekolady (minimum 70% kakao) i mascarpone. W 100% dozwolony. Dobranoc.

jedenasty i dwunasty

Jestem w domu, tylko na chwilkę, jutro już wracam z powrotem. Wczoraj nie było idealnie, ciekawe czy doczekam w końcu ideału.. 10:30 owsiane z maślanką i kakao 15:00 2 filety z tilapii obsmażone w przyprawach i kiszone ogórki I to wszystko chyba. Dziś się także nie popisałam. Ale nie chciało mi się walczyć z mamą i tłumaczyć wszystkiego, bo wiem jak zareaguje. 10:00 1,5 kanapki z ciemnego chleba (niestety nie pp) z twarożkiem, z pomidorem i ogórkiem świeżym, i pół kanapki z twarozkiem i powidłami śliwkowymi bez cukru; do tego gorące kakao. 13:30 3 jajka sadzone z dwoma plasterkami limburgera i mizeria z ogórka świeżego, podsmażona cebulka, pieróg ruski (!) 18:00 (będzie) zupka mleczna z makaronem spaghetti, kawałek pomidora i ogórka świeżego Dziś zawaliłam sprawę pierogiem, a wczoraj brakiem jednego posiłku:/ Ale w drodze byłam i nie poskładało się by zjeść przyzwoitą kolację, a potem było za późno. Mam nadzieję że uda mi się jutro zważyć.

dziesiąty

Dziś znów nieidealnie. Justyna zrobiła wieczorem niespodziankę czyli budyń czekoladowy z owocami, jabłkiem i bananem, i z orzechami wloskimi. Budyniu było niewiele, reszta w sumie z punktu widzenia dietetyki ok. Niestety nie z punktu widzenia Montignaca. Ale jakoś wstyd mi się przyznać do tego że jestem na jakiejś diecie. Było tak: 12:00 owsiane z maślanką i kakao 19:00 pierś z kurczaka obsmażona w papryce słodkiej i ogórki kiszone 21:00 w/w budyń Przerwa pomiędzy śniadaniem i obiadem za długa o 2 godziny. Znów wstałam przed 11:/. Dobranoc.

dziewiąty

Zapomniałam wczoraj o notce;). Najpierw ciągle to odkładałam a potem przypomniało mi się o tym jak się położyłam po drugiej do łóżka. Mam nadzieję że pamiętam godziny;) 11:00 owsiane z maślanką i kakao 15:00 maślanka z kakao 18:00 brukselka i pierś z kurczaka obsmażona w słodkiej papryce Niestety niestety, muszę dopisać jeszcze jedno Toffifee, którym kusiła wczoraj jedna z moich współlokatorek. Ale jedno to jeszcze nie jakaś straszna zbrodnia. Siedzę w domu, zimno trochę, do wyjścia na uczelnię zostało mi jeszcze 1,5 godziny. Jest nieźle:)

antek

Znów wieczór i znow opieram się przemożnej chęci by zacząć notkę od słów: kolejny dzień za mną... :D Ale rzeczywiście tak jest :) Dziś: 9:00 kawałek tortu (zupełnie nieplanowany, urodzinowy mojej współlokatorki, nie mogłam odmówic; żałuję bo jak dla mnie za ciężki) 15:00 brukselka i jajka sadzone 21:00 maślanka z kakao i pół pomidora Odstępy między posiłkami do kitu są. Ale w sumie nie głodowałam więc mam nadzieję że będzie ok. Denerwuje mnie że to ciągle nie Montignac. Ciągle coś mi wypada. Ale powoli zbliżam się do ideału :). Mam cel a na imie mu Antek:) Dobranoc ósmego dnia:)

siódmy

Jestem już w mieście gdzie studiuję. Strasznie zimno tu u nas. Przysięgam że to ostatni mój rok w tym mieszkaniu. Nie chodzi o ludzi:). Może o jedną osobę;P. Dziś troszkę głodno było: 9:30 owsiane z mlekiem 12:40 2 muffinki Potem miał być obiad w postaci dwóch jaj na twardo i ogórków kiszonych (prawdziwie podróżny obiad;), ale nie chciało mi się. Zjadłam za to jednego pierniczka. I to już koniec z piernikowaniem bo tutaj nie ma takich rarytasów. Na szczęście. Już 3,6 za mną:-)

szósty

Kolejny dzień. Dzisiaj króciutko bo nie mam czasu pisać więcej. 11:30 2 muffiny, kakao 15:30 roladka z piersi kurczaczej z serem i pieczarkami, surówka z pekinki Później kilka pierników i muffinka. Niezachwycająco. Tato wyszedł bo go wezwali do pracy.

zasady

Znowu wieczór, dzień minął bezstresowo raczej. Małym odstępstwem dziś były 2 pierniczki świeżo upieczone, bo znalazłam w lodówce surowe ciasto które nijak nie chce zmniejszać swojej ilości po każdym pieczeniu:/. Wciąż nie wykorzystałam wszystkiego i znowu poszło do lodówki. Ale więcej nie tykam. Popijam jabłkową herbatę i już zdaję relację. Zważyłam się dziś znowu i mam 2,4 mniej niż na początku, ale to woda, norma. Ponieważ znalazłam swoją rozpiskę, oto zasady wg Montignaca: 1. Nie łaczymy weglowodanow z tluszczami. 2. Pilnujemy odstepow pomiedzy posilkami: 3 godziny po weglowodanowym i 4 po tluszczowym. 3. Najlepiej jeść śniadanie węglowodanowe, na kolację lekkie tłuszcze, nie powinno się jeść wieczorem żadnych składników zawierających słodziki, fruktozę i innych słodkich dodatków. Obiad dowolnie węglowodanowy lub tłuszczowy. 4. Pieczywo, oczywiście z maki pp, tylko na sniadanko. 5. Jemy 3-4 posilki dziennie, pilnujac odstepow i nie jedzac po 20:00. 6. Owoce jemy na czczo, minimum pó

czwarty

Obraz
No i minął kolejny dzień, czwarty, który mogę zapisać na listę sukcesów:-). Upiekłam stos muffinek, z nudów;). Ale żadnej nie tknęłam. Ajm e hiroł. O proszę :) nie wiem tylko czy w tej chwili bo coś problemy z serwerem chyba są. Te są dla taty i brata, ale żeby nie być osamotnioną w konsumpcji, upiekłam także dla siebie. Razowe, niestety z małą ilością cukru bo nie miałam fruktozy, a niesłodkich muffinek nie zdzierżę. Za to z białym serem w celu zwiększenia ilości białka:-). Będą na sniadanie. Dzisiaj: 11:00 owsiane z mlekiem i kakao, kanapka z razowca z chudym twarogiem i pomidorem 14:30 pierś kurczacza w sosie pieczarkowo- grzybowym i do tego standardowo kiszone:P (kocham:) 19:30 maślanka z kakao Dobranoc :)

dzień trzeci

Kolejny dzień za mną. Zaczął się bez sensu bo zamiast wstać o 10, obudzilam się o 12:06 [sic!]. I okazało się że nie ma mleka. Tzn to że nie ma mleka okazało się już wczoraj ale założyłam że wstanę wcześniej niż zwykle ostatnio i skoczę do sklepu. Niestety zanim umyłam włosy i zorganizowałam obiad dla taty który miał się zjawić za godzinę to minęło trochę czasu. I dopiero wtedy poszłam. Ale dzis będzie jeszcze 3. posiłek. 13:30 płatki owsiane z mlekiem 16:30 bigos, 2 jaja na twardo i ogórki kiszone 20:30 maślanka, jak sądzę Trochę kiepsko mi dziś ze względu na pewne dolegliwości. A waga spadła o 1,4 :P Ale jak wiadomo to tylko woda, i nie byłam dziś po śniadaniu. Więc w gruncie rzeczy nie ma się co cieszyć. I to wszystko na dziś:-). Musze się spieszyć bo nie mam dziś netu, nie siedzę u siebie tylko u brata. Taki mały dzień dobroci;-)

dzień 2.

Dziś nie było tak źle. (oczywiście mam na myśli 2. stycznia, bo widzę że nie zdążyłam przed północą;) Nie rzucałam się na jedzenie mimo że miałam okazję, ale dziarsko zignorowałam półdrożdżowe małe rogaliki które tato niewiadomo skąd przywlókł do domu. No z wyjątkiem trzech sztuk... Było tak: 11:30 musli z mlekiem 16:30 2 roladki z piersi kurczaczej z farszem kapuściano- grzybowym i ogórki kiszone (mały poślizg czasowy, 1.5 godzinny, z przyczyn ode mnie niezależnych) nieco później 3 rogaliki Niezbyt zachwycająco. To wciąż nie jest metoda Montignaca, ale powoli zbliżam się do niej. Za mało o jeden posiłek, za dużo o rogaliki. Wypiłam za to sporo wody, herbatkę zieloną i niestety trochę jakiegoś soku pomarańczowego (btw nie kupujcie Costy, straszne badziewie). I rano się zważyłam. Z początku zapomniałam i zrobiłam to dopiero po śniadaniu, ale na czczo wynik nie byłby o wiele lepszy. Moje BMI to 35. Od ostatniego ważenia wzrosło o 5. Czyli to jakieś 16 kg w niedługim czasie. Niewesołe to

i screwed up

Tak się rozpisałam o nowych wyzwaniach, celach, marzeniach, a tymczasem równie dobrze mogłam napisać: Bla bla bla, bla bla bla. Bla bla. Bla bla bla bla bla bla bla. Bla bla bla bla bla, bla bla. Bla bla bla. Bla bla bla bla, bla bla bla bla bla bla bla bla... Poległam. Wszystko szło dobrze do momentu gdy wezwali tatę do pracy. Tylko wyszedł a lampka w mojej głowie zapaliła się i poleciałam do kuchni. Kawałek sernika na ciepło, kawałek makowca, 3 kanapki z serem i majonezem, resztka czipsów z wczoraj. Szczęściem w nieszczęściu jest to że sernik i makowiec są na wykończeniu, czipsy już się skończyły. Muszę się bardziej kontrolować. Wahałam się czy być uczciwą i wpisać moją porażkę, ale zdecydowałam że w ten sposób nie będę się przynajmniej oszukiwała. Tak sądzę. Długo nie trzeba było na to czekać...

gwoli wprowadzenia

Nowy Rok. Nowy rok to nowe wyzwania. Nowy rok to moment gdy można zacząć od nowa. Nowy rok to mnóstwo świeżych perspektyw i nadziei. W moim nowym roku mam dwa, nieoficjalne, postanowienia. Pierwsze to zadbać w końcu o swoje zdrowie fizyczne. By nie obudzić się z ręką w nocniku gdy będzie już za późno by zrobić coś z kręgosłupem i swoim życiem. Drugie, to znaleźć miłość :-). Banalne, wiem. Ale skoro podniosłam się po ostatniej miłości, czas iść naprzód. Po to powstał ten blog. Bym miała namacalny dowód swych małych zwycięstw i wielkich porażek. Bym mogła powstawać znów, by w końcu osiągnąć upragniony cel. To nie pierwsze moje doświadczenie z blogowaniem. W zasadzie to mój trzeci blog. Ale każdy powstał w innym celu, każdy ma wciąż rację bytu. Wracając do zdrowia fizycznego, aby je osiągnąć, muszę zacząć się ruszać i schudnąć. Moje ciało jest w katastrofalnym stanie. Zapuściłam je strasznie. Taka wielka jeszcze nie byłam. Nawet nie wiem ile ważę, boję się sprawdzić. To co robię ze sobą j