gwoli wprowadzenia

Nowy Rok.

Nowy rok to nowe wyzwania.
Nowy rok to moment gdy można zacząć od nowa.
Nowy rok to mnóstwo świeżych perspektyw i nadziei.

W moim nowym roku mam dwa, nieoficjalne, postanowienia.
Pierwsze to zadbać w końcu o swoje zdrowie fizyczne.
By nie obudzić się z ręką w nocniku gdy będzie już za późno by zrobić coś z kręgosłupem i swoim życiem.
Drugie, to znaleźć miłość :-).
Banalne, wiem. Ale skoro podniosłam się po ostatniej miłości, czas iść naprzód.

Po to powstał ten blog.
Bym miała namacalny dowód swych małych zwycięstw i wielkich porażek.
Bym mogła powstawać znów, by w końcu osiągnąć upragniony cel.

To nie pierwsze moje doświadczenie z blogowaniem. W zasadzie to mój trzeci blog.
Ale każdy powstał w innym celu, każdy ma wciąż rację bytu.

Wracając do zdrowia fizycznego, aby je osiągnąć, muszę zacząć się ruszać i schudnąć.
Moje ciało jest w katastrofalnym stanie. Zapuściłam je strasznie.
Taka wielka jeszcze nie byłam.
Nawet nie wiem ile ważę, boję się sprawdzić.
To co robię ze sobą jest potworne.

Mam problem z jedzeniem. Potrafię zjeść niewyobrażalne ilości jedzenia.
I nie mam na to żadnego usprawiedliwienia. Bo to nie jest nawet przyjemność smakowania.
Ale po to by się napchać, by przełykać, nawet czasem nie gryząc.
Wystarczy że zostanę sama w domu. Nie mogę zostawać sama.
NIE MOGĘ ZOSTAWAĆ SAMA W DOMU.
Choć uwielbiam samotność, nie ze względu na powyższe, tak po prostu.

I nie potrafię tego zwrócić, co w pewnym sensie mogę uznać za powód do dumy.
Nigdy nie potrafiłam zapaść na choroby związane z zaburzeniami żywienia.

Nowy Rok jest więc dla mnie okazją do zmian.
I postaram się jej nie zmarnować.

Dziś był dzień 1.

Początek "diety".
Jeśli ktoś trafi na ten blog, może pomyśleć że oto kolejna naiwna grubaska będzie katować się dietami cud których efekt jojo jest większy niż roczne zużycie kalorii mieszkańców Azji razem wziętych.
Od razu mówię że dieta stosowana przez mnie jest wg mnie, jedyną słuszną :-).
Jeszcze nie poszłam na całość. Zbyt bardzo rozhulałam swój organizm przez ostatnie pół roku.
Na razie spokojnie, jeszcze nie wpadłam w wir.
Ale, panie Montignac, nadchodzę:-)
Jak tylko znajdę moją rozpiskę to wrzucę tu zasady:-)
A nuż ktoś się skusi na zdrowe chudnięcie i co najważniejsze, zdrowe utrzymanie wagi i zdrowy tryb życia.

Dziś:
12:00 muesli z mlekiem
16:00 pieczona pierś kurczaka z farszem z kapusty kiszonej i grzybów, ogórki kiszone i pomidor (resztki z krokietów świątecznych;)
18:00 banan
19:45 banan

Jak już wspomniałam, to jeszcze nie jest właściwa dieta ;-).
To na razie wstęp. By drastycznie nie przeskakiwać od razu do razowego chleba, płatków owsianych i brązowego ryżu:-).

I pora śniadania oczywiście zbyt późna, ale cóż, Sylwester był:-P.

Do tego zaliczyłam poranną małą dawkę ćwiczeń na lędźwiowy odcinek kręgosłupa, 25 minut szybkiego spaceru (bo nie znoszę rozwlekłych spacerów w slimaczym tempie;) i ogólne krzątanie po domu.

I to wszystko na początek.
Mogłabym więcej ale więcej będzie potem:).

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

badum bum tsss

mieszek

Tak na szybko :)