Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2010

pogoda

Idę dziś na mały recital dżezowaty :) Leczo na obiad się gotuje, śmierdzę jedzeniem. Poza tym okropnie głodna ostatnio sie robię. Na początku nie byłam w ogóle głodna, a teraz ciągle mi burczy. Dostałam dziś paczuszkę z okazji Świąt: mała czekolada, kurczak z czekolady i jajeczko. Paluchy mnie świerzbią. Menu na dziś: Kanapka z serkiem i warzywami zamiast sałatki ze strączkami z chlebem. Melon z jogurtem naturalnym. Wafle ryżowe z serkiem waniliowym i dżemem. Leczo z ryżem. Dodałam strączki ze śniadania. Pogoda boska.

isn't it a wonder?

Obraz
Oż w kapsko dziuni, alem dawno nie pisała. Nie wiem czy pamiętam co w ogóle jadłam. (Poświęciłam właśnie chwil parę na odtworzenie wydarzeń minionego tygodnia i ciężko było, oj ciężko, pamięć z wiekiem coraz gorsza). (O ile udało mi się odtworzyć co jadłam, to kolejność w jakiej następowały poszczególne dni to już gorzej) Tak sobie pomyślałam że nie chce mi się opisywać tu wszystkiego. Ale z drugiej strony, może warto by to sobie zachować. Dobra jadę z tym koksem: Niedziela: Kajzerka z jajkiem, majo i warzywami. Jabłko, pomarańcza (albo 2 jabłka, nie pamiętam) i jogurt naturalny. Chyba odpuściłam tu jeden posiłek bo nie pamiętam bym jadła surówke z kapusty z chlebem z twarogiem. A może zjadłam wtedy kanapke z serkiem i warzywami, hu nołs. Obiadowo był naleśnik z warzywami i indykiem. Poniedziałek: Kanapki z tuńczykiem i warzywami Sok pomarańczowy i pomidor (powinny byc brokuły, i to 300g, ale niestety nie przejdą mi przez gardło same brokuły, zimne w dodatku bo wypadłyby w pracy). Jogu

festiwal

Zmęczonam. Od poniedziałku dnie spędzałam wg jednego schematu: 1. Pobudka o piątej, wyjazd 6:06 2. Praca od 6:30 do 14:30 3. Obiad w domu, kawałek internetu, jakieś sprzątanie 4. 17:31 - odjazd linii A z przystanku Rycerska do Multikina 51 5. Film o 18:30 6. Autobus powrotny między 20:30 i 21:30. 7. 22-22:30 - idę spać. 8. Jak tylko kładę się do łóżka, kot dostaje wścieklizny dupy i mnie wkurwia od godziny do dwóch. I jadłam dziś indyjską samosę z jagnięciną (wg mnie to było singhara, ale niech im będzie), pakorę, kurczaka i rybę w mące z ciecierzycy. Zmęczonam.

BTW

Obraz
Jestem domatorem, mówiłam to wiele razy. Wyjścia z domu mnie nie ciągną specjalnie. Ale odkąd mieszkam gdzie mieszkam pobijam rekordy wychodzenia z domu. A może w sumie moi współlokatorzy pobijają rekordy niewychodzenia ;) W związku z czym, ja, zdeklarowany domator, bywam w domu najrzadziej. (Największym jednak domatorem jest Gruszka który praktycznie domu nie opuszcza;) No bo czy to jest sprawiedliwe że wychodzę pierwsza codziennie i wracam 9/10 razy ostatnia? I ostatnio się trochę zamykam by pobyć sama. W pracy otacza mnie średnio około 130 osób, w domu zawsze ktoś jest, ile mozna:P A dzisiaj poszli sobie Wymówiłam się sprzątaniem (bo faktycznie miałam to w planie) i zostałam sobie sama. Z Panem Gruszką ofkoz, ale on schowany jest ze strachu przed potworem Panem Odkurzaczem Elektroluxem gdzieś tam. Nareszcie przykleiłam sobie folię dekoracyjną na okno. Takąże: Wiosna idzie, będę mogła wpuścić trochę światła do pokoju bo kilka ostatnich miesięcy spędziłam przy zasłoniętej rolecie. Co

jajka

Obraz
Ciężko jest Ciastek nikt nie chce dokończyć i leżą i mnie straszą. Przedwczoraj dostałam od babki z pracy paczuszkę herbatników i leżą na półce i mnie straszą. Ale daję rady. (jak się mówi? daję radę czy daję rady?) Minęły już 2 tygodnie, nie bez poślizgów, ale na szczęście się nie zatrzymałam. Coś tam widzę po ciuchach. Nie mogę sobie przypomnieć co jadłam ostatnio. Hmm. Mogę napisać co mam dzisiaj. Dzisiaj postanowiłam jeszcze skorzystać z sera Brie więc zaliczam dzień z kanapkami z serem, rybą pieczoną , marchewką z groszkiem, ryżem na mleku z jabłkami i kanapkami z jajem i warzywami. Ok przypomniałam sobie. W poniedziałek zaczęłam kanapkami z serkiem ziarnistym z warzywami i popiłam sokiem marchwiowym. Kolejne śniadanie zaskoczyło mnie swoim smakiem. To była owsianka gotowana na mleku z miodem, z cynamonem. Miodu za dużo! 2 łyżeczki miałam dodać, straszliwie słodkie wyszło. Nastęnym razem dodam jedną. Zapamiętać! Trzecie śniadanie było kiszkowe, no bo pomidor zagryziony chlebem chr

hus de łiner?

Obraz
Nie zjadłam dziś ani jednego ciastka, choć cały dzień wystawiałam się na pokusę. dobranocka

mam globusa

Obraz
Jakiś poślizg mi się tu zrobił. Nie chciało mi się chyba, nie wiem. Mam kłopoty z pamięcią jakieś ostatnio. Mam trudności by sobie przypomnieć co jadłam na obiad, może to skleroza naczyń. W końcu jadło się sporo tego i owego. Dopra, to odfajkowuję żarło: Środa: Zaczęłam kanapkami z mozzarellą z warzywami. Mówiłam już że nie jestem fanką tego sera? Jest bezpłciowy i niewart pieniędzy które kosztuje. Ser topiony ma więcej smaku. Koktajl marchewkowo-owocowy był niezły i nawet mi smakował. Kisiel z rodzynkami był smaczny ale nieco mnie zamulił a rodzynki rozmokły. Ryba smażona z ryżem, surówką i sosem czosnkowym była pyszna. Czwartek: Zjadłam sałatkę! Ryżowo-ogórkowo-polędwicowo-paprykowa z sosem z jogurtu i majonezu. (ryż musiałam podgrzać bo bym nie przełkła:P). Wiejski z pomidorem i chrupkim chlebem. Lubię to. Jogurt z suszonymi śliwkami. Lekko gazowanymi. ( ) Schabowy z piersi w panierce z kus kus, ukochana surówka z kapuchy i kus kus na miękko. Dopre. Piątek: Znów sałatka:) Tym razem

ciasto

Obraz
Trochę jest mi niewyraźnie dziś, bo miałam niewesoły telefon. Mam nadzieję że jutro inaczej na to spojrzę i że da mi to kopa do działania. No kolejny dzień za mną. I zrobił się tydzień. Wczoraj na Tańcu było mi dziwnie. Normalnie jakaś słaba się czułam i początek zajęć bardzo mnie zmęczył. Bardzo intensywnie jest ostatnio. Ale to dobrze. Ponieważ postanowiłam odpuścić Tai Chi. Wolę iść na Festiwal Bollywood niż machać rękami z babciami. Lepiej zrobię jak sobie poćwiczę w domu taniec, ponieważ zazdroszczę jednej koleżance z jaką łatwością jej to przychodzi. Ja też chcę by mi biodra chodziły jak na zawiasach Może w końcu kupię sobie tą chustę z monetkami. Bo jeszcze nie mam. Wczoraj dałam radę z jedzeniem. Miałam nockę w pracy więc pory były nieco inne niż normalnie. Po powrocie do domu zjadłam sobie od razu śniadanie :) Wczoraj na obiad zaliczyłam zajebiaszczą zapiekankę ziemniaczano-pieczarkowo-cebulową z serem i do tego pomidor świeży. Na kolację miałam kanapki z chrupkiego chleba z t

TB

Obraz
Nie umiem gotować zupy. Nie umiem. To znaczy gdybym miała do wyboru dowolną ilość składników to coś by mi tam smacznego może wyszło, ale gdy muszę z samych warzyw i udka kurzego zrobić zupę to nie wyjdzie dobra, nie ma siły. Stąd też moja przedwczorajsza zupa nie powalała smakiem. Przyszło mi do głowy, że po co ja się tam piepszyłam z warzywną zupą brokułowo-groszkowo-fasolową jak mogłam sobie walnąć ogórkową. Też by była warzywna a o niebo lepsza. Z zupą ogórkową jest taki mały problem jeśli chodzi o przyprawienie. Ale było minęło, następnym razem zrobię inaczej. Naszła mnie też wielka chętka na upieczenie chleba. Bosz, gdybym miała machinę! Ale bym piekła. Fakt że w obecnym mieszkaniu nie ma gdzie jej postawić:P Totalnie nie ma gdzie:P Ale czego się nie robi dla pysznego chleba. Ale bym piekła... Sobota minęła bez stresów. Niedziele upłynęła pod znakiem dwóch posiłków jedynie, a to dlatego że byłam trochę wnerwiona i nie chciało mi się wychodzić z pokoju i po drugie że wyskoczyły mi

sobota - dzień... kota?

Obraz
Dzień dobry Sobota, chciałabym by była leniwa, ale cóż, niektórzy bywają ludźmi pracy także w sobotę. Wczorajszy dzień przeszedł bez zgrzytów. Jedynie chciałabym się czuć trochę mniejsza. Ilość warzyw sprawia że czuję się jak balon. Ach gdyby można było wrócić bezkarnie to zwykłego żarcia... Wczoraj miałam całkiem niezłe jedzenie muszę przyznać, szczególnie obiad na który zjadłam makaron z kurczakiem i brokułami w sosie serowym. Dziś już wiem że 1,5 szklanki suchego makaronu to za dużo! Szklanka maksymalnie - zapamiętać! Oprócz w/w dania miałam też kanapki z indykiem i warzywami, jogurt z pestkami dyni (jakies okropne mi się trafiły, może jak je uprażę na suchej patelni to im się polepszy ) i znów serek wiejski z pomidorem plus kromki chleba dwie. Dziś znów kurczak (bo ciągle nie było indora w Realu - w kulki sobie lecą ewidentnie) w postaci zupy warzywnej, a że z warzyw posiadam mrożone brokuły, mrożony groszek, mrożoną fasolkę szparagową i świeżą marchewkę to tak będzie dzisiaj wyglą

taoist tai chi

Obraz
Drugi dzionek za mną. Myślałam że się złamię w środku dnia, ponieważ oczekiwałam umyślnego z paczką, a ostatnia taka paczka zawierała słodycze;) Na szczęście słodyczy tam nie było oprócz stosu budyni i kisielów i innych torebkowych rzeczy :) Oczywiście na widok tych dóbr miałam ochotę skończyć dietę, ale usłyszałam "co za mięczak", co wyszło bynajmniej nie z mojej głowy. Na tę okoliczność postanowiłam nie być mięczakiem, ruszyć dupsko do sklepu po zakupy na kolejne dni, i poszłam więc. Chciałam napisać że nawet nie jestem głodna, ale zanim to zrobiłam to burek w brzuchu zawył z głodu. A dobre rzeczy dziś jadłam. Oprócz jabłek. Które źle mi działają na przewód pokarmowy. Miałam dziś nie bardzo suty obiad, złożony z naleśnika z mąki pp (troche surowy był w środku bo za krótko go trzymałam na patelni) i do tego było zawrotne 80g piersi kurczaczej (nie było indyka w Realu ) i trochę ponad 100g warzyw w składzie cukinia i papryka plus jeszcze 2 pieczarki. Mięso udusiłam z warzywam

najtrudniejszy pierwszy krok...

Ready... Steady... Go! Jak to się mawia, pierwsze koty za płoty. Poczyniłam zakupy na dzień jutrzejszy. Reszta pojutrze. Start o 5:35. Belly dance w toku; tai chi już od jutra. No jestem pełna nadziei.