jajka

Ciężko jest
Ciastek nikt nie chce dokończyć i leżą i mnie straszą.
Przedwczoraj dostałam od babki z pracy paczuszkę herbatników i leżą na półce i mnie straszą.
Ale daję rady. (jak się mówi? daję radę czy daję rady?)

Minęły już 2 tygodnie, nie bez poślizgów, ale na szczęście się nie zatrzymałam.
Coś tam widzę po ciuchach.

Nie mogę sobie przypomnieć co jadłam ostatnio. Hmm.
Mogę napisać co mam dzisiaj.
Dzisiaj postanowiłam jeszcze skorzystać z sera Brie więc zaliczam dzień z kanapkami z serem, rybą pieczoną , marchewką z groszkiem, ryżem na mleku z jabłkami i kanapkami z jajem i warzywami.

Ok przypomniałam sobie.
W poniedziałek zaczęłam kanapkami z serkiem ziarnistym z warzywami i popiłam sokiem marchwiowym.
Kolejne śniadanie zaskoczyło mnie swoim smakiem. To była owsianka gotowana na mleku z miodem, z cynamonem. Miodu za dużo! 2 łyżeczki miałam dodać, straszliwie słodkie wyszło. Nastęnym razem dodam jedną. Zapamiętać!
Trzecie śniadanie było kiszkowe, no bo pomidor zagryziony chlebem chrupkim i popity sokiem marchewkowym to nie jest powalający.
Obiad zjadłam za późno, tuż przed wyjściem (czyli jakąś godzinę raptem przed) i potem mi źle było na tańcu. Muszę wymyślić jak mam to zorganizować. A nie! Nie muszę, bo przeniosłam się na bardziej zaawansowany i intensywny kurs dla początkujących. Będzie później, bo dopiero na 20:30 i w środy a nie jak dotąd, w poniedziałki. Zdążę zjeść i odpocząć po posiłku.
W każdym razie zapiekłam sobie indyka z pieczarkami i cebulą z kaszą jęczmienną. Zapamiętać: cebulę podsmażyć najpierw na patelni by zmiękła. Chrupała mi w zębach i nie było to miłe doznanie.

Następnego dnia jadłam na pierwsze kanapki z tuńczykiem i warzywami.
Potem miałam koktajl owocowy który mnie powalił:) Składał się ze zmiksowanej pomarańczy, zmiksowanych winogron i maślanki rabarbarowo-truskawkowej. Powinnam dodać borówki amerykańskie zamiast winogron i maślankę naturalną, ale w sklepie myślałam że maślankę będę jadła samą więc wzięłam smakową. No i gdzie miałam dostać borówki?
Kaloryczność i skład jest w miarę zblizony więc pomyślałam że nie zaszkodzą mi winogrona.
Na drugie jadłam chleb chrupki z dżemem truskawkowym i jogurt naturalny.
Nie lubię bezmięsnych obiadów. W zasadzie to nie lubię warzyw bez mięsa. Lubię mieśny posmak w warzywach;) A na obiad miałam w menu ryż z warzywami. Podsmażyłam i udusiłam, zasypałam przyprawami i było to w miarę. Jadałam lepsze;)

Nie kupujcie mrożonego szpinaku ze śmietaną z Lidla, w pudełku. No chyba że ktoś lubi taki obślizgły i dziwny w smaku. Nie przypominało mi to szpinaku. Ale jak kupiony to trza zjeść. Nie godzi się wyrzucać jedzenia bez powodu.
Na śniadanie pierwsze miałam bowiem naleśnika ze szpinakiem. Naleśnik był bardzo dobry, a zrobiłam go z samej mąki i mleka bo nie miałam jaja, jak się okazało o 5 rano. Szpinak był poniżej przeciętnej więc połykałam go szybko niemal z zatkanym nosem.
Potem było już tylko lepiej:)
Chleb chrupki z serkiem ziarnistym z koperkiem i do tego pomidor. Miły dla podniebienia mego standard.
Winogronka i jogurt naturalny. Też miłe dla podniebienia.

Oho moje współlokatorstwo chyba gdzieś idzie.

Na obiad miały byc roladki z indyka z pieczarkami, ale się okazało że posiadam jedynie zamrożone udka. Ugotowałam więc udko i obrałam z mięcha, wrzuciłam do reszty szpinaku, który w całości rozmroziłam tego dnia, przyprawiłam, dodałam pieczary i zjadłam z kasza gryczaną. Niezbyt pasuje ale co tam:P Przecież nie udusiłabym pora który stał w menu w oryginale. Ble fuj.

Dziś więc zaczynam od nowa.
Może poszperam za tym starym planem posiłków, bo gdzieś mi się zapodział, a mogłabym sobie urozmaicić i pomieszać dni.
Chyba mam gdzieś na mailu bo komuś słałam.
Ale to menu jest smaczniejsze:)

Dziś w Realu trafiłam na niesamowitą promocję:D
Zamiast indora porcjowanego za kulisami sklepu, wzięłam sobie jakiegoś z Morlin w ramach promocji Wielkanocnej. I za trochę ponad 1,5 kg mięsa zapłaciłam około 15 złotych:D
Wiem wiem, mięso z Reala ssie, ale cóż, nie ma mięsnego chyba koło mnie, a jak jest nawet to nie będę latała po całym osiedlu bo mi się nie chce. A to z Reala jest całkiem do rzeczy, nie śmierdzi po kilku dniach w lodówce po otworzeniu.
Tak że mam w zamrażalniku teraz jakieś 15 porcji indyka, dzięki mej miarce w oczach. Lubię takie tanioszki.
Wzięłam też sobie jajka z oznaczeniem 2.
Kurczę chciałam kupić te z jedynką czy zerem, no ale cena wysoka. Ekologia jest dla bogaczy, jak to przeczytałam ostatnio na forum. Zdrowe odzywianie też. Choć w sumie korona mi nie spadnie jak dorzucę parę groszy i nie kupię tych jaj z najniższą liczbą.
Gdzie te czasy gdy za 30 zł żyłam przez 7 dni.

Idę coś zrobić. Posprzątać albo co.
I pooglądać ogłoszenia o pracę.

Komentarze

  1. ciastka jak tak kuszą mogłaś spróbować zamrozić-byłyby potem jak znalazł na jakąś okazję, jakby rozmrożone okazały się nijakie to zawsze można by je wykorzystać jakoś inaczej :d
    ja jestem zwolennikiem mrożenia :) szczególnie owoców sezonowych :D i tak oto wcinam sobie jagody na śniadania!
    a ostatnio mroziłam muffiny bo zrobiłam z potrójnej porcji i po rozmrożeniu były super!! - papier od nich ekstra odchodził :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

badum bum tsss

mieszek

Tak na szybko :)