BTW

Jestem domatorem, mówiłam to wiele razy.
Wyjścia z domu mnie nie ciągną specjalnie.
Ale odkąd mieszkam gdzie mieszkam pobijam rekordy wychodzenia z domu.
A może w sumie moi współlokatorzy pobijają rekordy niewychodzenia ;)
W związku z czym, ja, zdeklarowany domator, bywam w domu najrzadziej.
(Największym jednak domatorem jest Gruszka który praktycznie domu nie opuszcza;)
No bo czy to jest sprawiedliwe że wychodzę pierwsza codziennie i wracam 9/10 razy ostatnia?
I ostatnio się trochę zamykam by pobyć sama.
W pracy otacza mnie średnio około 130 osób, w domu zawsze ktoś jest, ile mozna:P

A dzisiaj poszli sobie
Wymówiłam się sprzątaniem (bo faktycznie miałam to w planie) i zostałam sobie sama. Z Panem Gruszką ofkoz, ale on schowany jest ze strachu przed potworem Panem Odkurzaczem Elektroluxem gdzieś tam.
Nareszcie przykleiłam sobie folię dekoracyjną na okno.
Takąże:


Wiosna idzie, będę mogła wpuścić trochę światła do pokoju bo kilka ostatnich miesięcy spędziłam przy zasłoniętej rolecie. Co prawda biała jest (w sumie to już szara) i nie zaciemnia bardzo, ale to nie to samo co słońce na dywanie.
I koniec z podglądaniem mnie przez przypadkowych przechodniów. Zasadniczo mi to zwisa, ale dosłownie w ostatnich dniach zdarzyło się że ktoś pchał gębę do okna i się gapił. Co prawda kot ucierpi na tym bo nie będzie mógł już za bardzo wyglądać sobie, ale coś za coś. Zostawiłam mu po centymetrze z każdej strony ;) On czasami się gapi w roletę z bliskiej odległości co wywołało u mnie podejrzenia o jakieś jego zdolności przenikania wzrokiem przez tkaninę, więc może kawałek zmatowionej folii mu nie przeszkodzi w obserwacji ałtsajdu tym swoim magicznym sposobem.
Nie powiedziałam jeszcze, że bardzo pomysłowe (ze strony pana architekta) było umieszczenie na parterze w jednym z pokoi drzwi balkonowych, przy permanentnym braku balkonu. (Rzygownik to nie żaden balkon!)
A że to jedyna przeszklona powierzchnia w pomieszczeniu, więc służy za okno.
Zakleiłam sobie dolną szybę. Górna częśc jest już na wysokości normalnego okna.

Rozpisałam się o jakichś bzdetach, a tu kolejne dzionki zaliczone.

Piątek.
Kanapki z chrupkiego z tuńczykiem i warzywami (entuzjazm nieco zmalał).
Kanapka z szynką z indyka z warzywami.
2 gruchy i sok jabłkowy.
Zapiekanka ziamniaczano-pieczarkowo-cebulowa. Tak się znów nią zachłysnęłam że zapomnniałam zjeść do niej 2 surowych pomidorów:/ noż dupa blada. Właśnie mnie olśniło gdym z lenistwa (nie chciało mi się wstac po papierowe menu) zaglądnęła do starszych notek, ponieważ nie mogłam sobie przypomnieć.

Dzisiaj.
Kanapka z szynką z indyka.
Serek wiejski z rzodkiewkami i chlebem.
Jogurt naturalny z pestkami dyni (uprażyłam sobie i polepszyło to ich walory znacznie, aż się nie mogłam oderwać dzisiaj). Wniosek na dziś - pestki dyni są strasznie ciężkostrawne.
Makaron z brokułami i indykiem w sosie serowym. Makaronu dałam mniej niż ostatnio i się nie opchałam zanadto. Good for me.

Zapomniałam się pochwalić ostatnio.
W środę po pracy byłam na mieście z koleżanką, w jednej knajpce gdzie dają fantastyczne tarty i quiche, bo jeszcze tam nie byłam (ciągle wdrażam Program Poznawania Nowych Lokali)(teraz przydałoby się wdrożyć Program Poznawania Nowego, Niezłego Acz Niezbyt Drogiego Fryzjera, ech), a koleżanka była głodna. Wypiłam herbatę. Jedną! Trzy godziny ją sączyłam. To w ramach Programu Ograniczenia Wydawania Pieniędzy. Ostatnio udaje mi się nie płacić najwięcej ze wszystkich gdy gdzieś idę, więc chyba działa;)

Znalazłam stare menu.
Ale nie nadaje się wiele dni. Owoce są wybitnie letnie. Nie wytrzasnę niestety z kosmosu malin, porzeczek czerwonych, truskawek itd. Może będzie mi się chciało poślęczeć nad tablicą BTW* i kaloryczności. Może.
Aczkolwiek nie liczyłabym na to:P

Adios!
(Jak ktoś gdzieś natrafi na samouczek do hiszpańskiego to niech da mi znać).


* kiedyś nie wiedziałam że btw znaczy "by the way" i się dziwiłam po kiego ludziska wpychają do swoich wypowiedzi "białka tłuszcze węglowodany" zupełnie od czapy

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

badum bum tsss

mieszek

Tak na szybko :)