Posty

Wyświetlanie postów z 2008

więcej

Obraz
Można powiedzieć że wróciłam. Przytyłam trochę, lecz nie na tyle bym przestała się mieścić w ubrania. Na szczęście. I nawet kupiłam sobie ostatnio spodnie w rozmiarze 42, które po jednym dniu chodzenia zrobiły sie nieco za luźne. W każdym razie, moment w którym umówiłam się na wieczór z dwiema koleżankami z podstawówki, obie atrakcyjne, szczupłe dziołchy mające swoich chłopów, był decydujący. I nie z powodu ich wyżej wymienionych zalet. Postanowiłam kupić sobie coś do ubrania, czego nie robiłam od początku wakacji i to co zobaczyłam w lustrze sklepowej przebieralni, uświadomiło mi jak głupio się zachowywałam przez ostatnie 3 miesiące. Nie ma wielkiej tragedii, ale jestem, przepraszam- byłam, na najlepszej drodze do stoczenia się jak przed rokiem. Jesienne miesiące od lat są dla mnie pechowe pod względem utraty wagi. Sprzyjają raczej jej przybieraniu. Tak więc dziękuję projektantom sieci sklepów C&A za niewstawianie wyszczuplających luster w przebieralniach. To mi otworzyło oczy na

adupatam

Już wrzesień a mnie się nie chce. Nic mi sie nie chce, nie wychodzi mi. Podupadłam na duchu. A dupa tam.

ufff

Ostatnie dwa tygodnie to była masakra. Miałabym już 7 z przodu gdy by nie moja głupota której nie potrafię niczym wyjasnić. Dziś czysty dzień, w końcu. Oby tak dalej. Choć jutro świadomy grzech, nie będę go żałowała, bo nigdy mi się taka okazja nie trafia. Dobranoc :)

rozpiska

Szukamy mieszkania. Idzie okropnie ciężko, najciekawsze oferty są sygnowane przez agencje nieruchomości co pociąga za sobą dodatkowe koszty w postaci prowizji dla pośrednika, a wolałybyśmy tego uniknąć. Problem także jest w tym że szukamy mieszkania 3-pokojowego, a takich w rozsądnej cenie czyli 1500 jest mało. Ewentualnie 4 -pokojowe do 2000, ale z tym tez ciężko. Czy ludzie myślą że studenci śpią na kasie?? Chwilowo czarno to widzę, do końca sierpnia zostało już tylko 21 dni, a nie chciałybyśmy przedłużać znacząco naszego pobytu w tym domu. Chałupa się rozsypuje, jest bałagan i nie ma motywacji by zrobić tu porządek, bo po co mamy oddawać przysługę naszemu współlokatorowi i np umyć lodówkę? I tak wystarczy tego, że robimy za etatowe panie sprzątaczki i sprzątamy w domu jaśnie pana. W pracy ok, chociaż od jutra zacznie sie dopiero jazda. I zdałam sobie sprawę że pracuję juz 3 tygodnie. Minęło jak z bicza strzelił :o. Jutro ponoć mam dostac pierwszą pensję:D. Klawo jak cholera! Już pla

muffinki

Od jutra jestem grzeczna. Na weselu i po weselu byłam w amoku. Teraz muszę się opamiętać. Zaraz piekę muffinki na jutro. Lekko kakaowe ze śliwkami suszonymi i cytrynowe (jeśli w kuchni znajdę jakąś cytryne;). Wkleję tu przepis, żebym następnym razem nie musiała szukać. Przepis pochodzi jak zwykle z forum Zuzla, podany przez sd_silver. Korzenne muffiny jabłkowe suche: 2 szklanki maki pszennej 1850 1/2 szklanki fruktozy 2 łyzeczki proszku do pieczenia 2 goździki zmielone lub utłuczne w moździerzu 2 kulki ziela angielskiego zmielone lub utłuczne w moździerzu 1/4 łyzczki imbiru 1/4 łyzeczki gałki muszkatołowej lub zamiast powyższych 1/2 łyzeczki przyprawy do pierników 1 łyzeczka cynamonu mokre: 2 białka 1 szklanka mleka 2 jabłka Nagrzac piekarnik do 180 stopni. W dwóch osobny miskach wymieszac suche i mokre składniki. Połączyc obie masy, dodac jabłka pokrojone w kostke. Przełozyc do wyłozonych papierem foremek. Piec około 20-25 min, najlepiej sprawdzic patyczkiem czy sa w środku suche. Pow

oczyszczanie

Głupi jednak ma szczęście. Najpierw objadłam się pierniczkami i ciasteczkami, co było pierwszym przejawem głupoty, a następnie pojechałam na wydział w trakcie pracy (drugi przejaw- jeden telefon szefa do biura i pewne problemy), a na wydział pojechałam w celu złożenia pracy magisterskiej. Jednak nie wypełniłam jednego punktu wymaganego przy tej czynności- nie miałam wszystkich wpisów w indeksie- trzeci przejaw. Otóż pewien profesor wyjechał na urlop, i gdy zainteresowałam się tym, że brak mi jednego wpisu z seminarium, profesor poprzedniego dnia wziął wolne. Indeks wzięły łaskawe panie z sekretariatu instytutu, przejęte losem biednej studentki. W dodatku przekazała im go moja koleżanka, bo sama nie mogłam wyjść z pracy (mogłam nie mogłam, whatever;). Dziś się okazało, że profesor się nie pojawił ani razu, mimo że podczas minionych urlopów się czasem pojawiał i wpisu brak. Na początku byłam zdeterminowana błagać panie z dziekanatu by przyjęły moje papiery z indeksem bez tego nieszczęsne

parter

Jutro zaczynam drugi tydzień pracy. Jakoś sobie radzę, choć tak naprawdę moje faktyczne obowiązki zaczną się z początkiem miesiąca. Ale jestem tym jakoś dziwnie podekscytowana. Dietowo u mnie ok. Niestety ostatnio polubiłam żółte M&Msy:/ Dozwolone niestety, albo stety. Przez 3 lata ich nie tykałam, przecież to zwykłe draże z orzeszkami, a tu nagle bęc! i juz lubię i najchętniej jadłabym ciągle. I zjadłam kilka tych małych paczuszek. Ale nic poza tym. Tzn ze słodyczy rzecz jasna:D Za to ostatnio jestem mistrzynią przypalania, 2 razy przypaliłam fasolkę. W końcu puszczę chatę z dymem, w domu nie ma garnka, który nie przeszedłby mojego chrztu bojowego. Dzisiaj było tak: 9:45 płatki owsiane z dżemem truskawkowym, twarożkiem i jogo naturalnym 13:45 bebło z mięsa mielonego, cukinii i fasolki szparagowej w sosie pomidorowym 18:15 ryż basmati z sosem pomidorowo-pieczarkowo-cukiniowym Strasznie chciałam coś innego niż płatki na śniadanie, ale się okazało że nie mam mąki. We wtorek kupię mąk

szef

Zaskoczyło mnie to ciasto fasolowe. Nie wiem czy je polecać czy nie bo nie potrafię określić swojego stosunku do niego. Zrobię może jeszcze raz, kiedyś tam i wtedy zobaczę o co mi chodzi:) Wczoraj byłam na wieczorze panieńskim. No i trochę mi MM poszło sie paść. U Kasi zjadłam 2 kanapki, koreczki (akurat były ok) i jedną delicję. I piłam wino półwytrawne (pomijam fakt że przez telefon mówiłam organizatorkom że pijam wytrawne:]). A w knajpce jadłam winogrona i arbuza i popiłam kamikadze i pina coladą. NIGDY więcej kamikadze. Cóż za obleśna chemia. Nigdy nie pijcie niebieskiego, paskudztwo jakich mało. Ale poza tym to świetnie się bawiłam:) Nawet udało mi się zasiać ziarno niepewności w temacie stanikowym:D Opornie szło ale może coś będzie z tych moich dziewczyn:) Kupiłam też sukienkę na wesele. Nie jest taka jakiej szukałam, jest niestety czarna, ale jedyna w którą zmieściłam się w biuście i nawet dobrze w niej wyglądam. Jedynie mogłaby byc dłuższa bo mi niekorzystne fragmenty nóg troch

ciasto fasolowe

Zaczynam być z siebie trochę dumna. Minęło 16 dni bez żadnych odstępstw, dziś jest 17. Nie wiem czy są tego jakies efekty, nadzieję w każdym razie mam wielką. Choć czuję delikatnie w kościach że byc może na wadze pojawiła się już 7 z przodu. Jest mi coraz lepiej ze sobą, choć do ideału jeszcze tyle mi brakuje. Kupiłam sobie nawet ostatnio dwie spódnice (!) w rozmiarze 42 (!!!). Inną sprawą jest, że rozmiarówka firm odzieżowych razem wziętych, na zawsze pozostanie dla mnie tajemnicą. Ale co mi z tego wszystkiego jak jestem zdołowana moim olbrzymim biustem. Właśnie jestem na etapie szukania sukienki na weselisko. I wszystko byłoby pięknie gdyby nie parapet. Jest tyle pięknych sukienek w których się nie mieszczę tylko w biuście i to mnie strasznie przytłacza. Przytłacza mnie mój rozmiar stanika 75L, a właściwie powinien byc chyba 70Ł. Nie wiem za co ta kara mnie spotkała, a najgorsze że TO w ogóle nie maleje. Bo 5 cm spadku w obwodzie przez 4 miesiące nie liczę, bo to jest NIC a nie spade

mieszkanie

Chciałam na wstępie podziękować tym którzy tu wpadają i tym którzy oprócz wpadania zostawiają po sobie ślad:) Minęły 3 czyste dni, bez wyskoków, bez wyrzutów sumienia. Mimo tego że mnie tu moje współlokatorki nęciły ciasteczkami i słodkimi drinkami z wódką, dałam radę w końcu. Choć i tak czuję się jak balon bo od tygodnia czekam na @ co już zaczyna mnie z lekka dziwić. Wczoraj: 9:30 płatki owsiane z jogurtem naturalnym i fruktozą 14:30 bebło z mięsa mielonego z pieczarkami, papryką i koncentratem pomidorowym, sałata z koperkiem i ze śmietaną 19:30 sałatka z tuńczyka, sałaty, pomidora i ogórka z olejem słonecznikowym Dziś: 9:30 płatki owsiane z maślanką i fruktozą 16:00 jaja sadzone na suchej kiełbasce myśliwskiej, surówka z kapusty młodej z rzodkiewką i koperkiem 20:00 maślanka może Moja sytuacja finansowa jest niezbyt ciekawa. Rodzice chyba będą mnie trzymali głodem dopóki się nie obronię. Nie spodobała im się wizja bronienia się we wrześniu. No cóż, tymczasem zrobię wszystko by to je

do dzieła

Dziś rozpoczyna się kolejne, drugie pół roku mojej walki. Ostatnie dni puszczam w niepamięć i biorę się ostro do roboty. W grudniu mam nadzieję pochwalę się kolejnym 20-kilogramowym spadkiem. A tymczasem piszę magisterkę w tempie ekspresowym. Wczoraj: 9:45 płatki owsiane z maślanką 16:30 bebło z fasolki szparagowej i mięsa mielonego z koncentratem pomidorowym 20:30 zupa pomidorowa z makaronem Dzisiaj: 9:30 płatki owsiane z jogurtem naturalnym i odrobiną fruktozy 14:15 bebło z fasolki szparagowej, mięsa mielonego, papryki i pieczarek z koncentratem pomidorowym 18:30 albo tuńczyk z ogórem kiszonym albo makaron z sosem pomidorowo-pieczarkowo-paprykowym To do dzieła.

poniedziałek

Ech... Od tygodnia leżę w gruzach. Nawet nie chcę pisać co się działo, bo źle się działo w panstwie duńskim. Bardzo źle. A próby wzięcia się w garść nie skutkują niczym dobrym. Jutro wyjeżdżam więc tez będzie cienko. Od poniedziałku znów zaczynam się tu regularnie wpisywać i lecę dalej. Nie ma co sie zatrzymywać bo to bez sensu, a jeszcze nie potrafię na tyle trzymać się w ryzach by skończyć I fazę. I w dodatku jestem przed @. Nie znoszę tego stanu bo wtedy jestem słaba. Do zobaczenia w poniedziałek.

improwizacja

Niedawno odwiedziłam kilka blogów dziewczyn które się odchudzają. I to co napiszę zabrzmi na pewno jakbym pozjadała wszystkie rozumy, zabrzmi jakbym była czyjąć matką, babką, ciotką dającą rady z racji swojego wieku i doświadczenia. Ale jestem pewna tego co napiszę. Droga do szczupłej sylwetki nie prowadzi przez głód i niskokaloryczne posiłki. Jak czytam blogi dziewczyn sławiących Anę to mi słabo i ogromnie smutno. Bo dla mnie to coś strasznego. Quod me nutrit, me destruit. To co mnie żywi, niszczy mnie. Nie to co żywi zabija. Zabija coś innego. Bez jedzenia nie ma budulca i energii. Organizm nie ma się z czego regenerować, z czego żyć, więc zaczyna pożytkować siebie. I stąd te wszystkie problemy chorych dziewczyn ze zdrowiem. Coraz słabsze, wypadające włosy, marniejące paznokcie, problemy z zębami, osteoporoza itd. Organizm nie dostaje jeść więc zjada sam siebie, a stąd to już prosta droga do unicestwienia. Nie o to chodzi. Można przecież inaczej. Można. Nieskromnie mówiąc, jestem teg

70L

Obraz
Kolejne ważenie za mną. Jest 1 kg mniej od zeszłej soboty. Niedużo zale zawsze:) Czyli jest już mnie 22,6 kg mniej. Juz niedługo zobaczę siódemkę z przodu:) Już nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam siódemkę. Powoli idzie ale zawsze, nie będe zbaczała z dobrej drogi:) Zreszta donikąd mi się nie spieszy. Upiekłam chleb czekoladowy i jest to zdecydowanie najlepszy chleb z mąki z pełnego przemiału jaki zdarzyło mi sie jeść ever. Tak wygląda zrobiony z połowy ciasta. Pyszny z serkiem twarogowym i dżemem. Oryginalny przepis służy do upieczenia chleba w maszynie, ja jednak maszyny nie mam i wyrabiałam ręcznie i piekłam w piekarniku. Postanowiłam już że za pierwsza pensję kupię sobie maszynę, a na pewno chocby to rozważę:) Przepis pochodzi z Forum Zuzla, by sd_silver:) Chleb czekoladowy 500 ml mleka 600 g maki pszennej 1850 1 łyżeczka soli 2 łyzki fruktozy 10 czubatych łyzeczek kakao 100 g bialego, chudego sera- dodac pokruszony 20 g świeżych drozdzy Odlać pół kubka mleka i podgrzać w mikrofa

siłownia

Obraz
Jakoś leci :) Od powrotu z domu trzymam się w ryzach. Jest dobrze. Byłam na Śląsku i nawet tam ugoszczono mnie w zgodzie z dietą za co jestem bardzo wdzięczna i zaskoczona:) Wróciłam z kotkiem To mój osobisty maluch, ma na imię Sasza:) Chwilowo nie mogę w pełni się nim cieszyć bo jestem zestresowana że stosunki między nim a kotem który już u nas był nie są najlepsze. Dotychczasowy pan domu atakuje. Serce mnie boli gdy na to patrzę. Mały średnio reaguje na taki stres. A minął dopiero tydzień. Niecały nawet. Mam nadzieję że wkrótce będzie między nimi dobrze bo już mam pierwsze objawy rozstroju nerwowego. Chciałam dziś upiec sobie chleb na śniadanie, ale forum padło, a jedyna osoba która ma przepis się nie odzywa. No cóż, może do rana forum wróci choć nie wiem czy wróci mi ochota na pieczenie. Nie wiem czy zdążę rano go upiec. Dzisiaj: 9:30 płatki owsiane z jogurtem truskawkowym i kefirem 15:30 kotlety z kapustą w sosie pomidorowym i surówka z młodej kapusty, z rzodkiewką, ogórkiem i kope

raport

Melduje posłusznie że poczyniłam ważenie i waga pokazała 1,6 kg mniej. Czyli ważę teraz 82kg. Wyszły wszystkie grzeszki i wyskoki. Mam nadzieję że siłownia i sumienne dietowanie następnym razem przyniosą lepsze efekty:). Ja nawet jestem tego pewna:) Właśnie się zorientowałam że zapomniałam zrobić zdjęcie mojemu dzisiejszemu śniadaniu. A był to makaron spaghetti z uprażonymi jabłkami i jogurtem brzoskwiniowym:) Pyszne, ale jakoś podejrzamnie za słodkie jak dla mnie. Następnym razem dodam jogurtu naturalnego a nie owocowego. Dziś w sumie miałam taki zamiar ale jedyny jogurt w lodówce ma 3% tłuszczu czyli o połowe za duzo:) Jedzeniowo znów będzie dziwnie. Przez cały weekend w sumie. Będę w podrózy bo jade po kotka i w odwiedziny do znajomej:). Aaaaa nie moge sie doczekać:D!!!

połowa

Coś się niedobrego dzieje ze mną. Zaczynam mieć grzeszne myśli na temat jedzenia, coraz częściej dopadają mnie słabości. Malutkie na szczęście, na duże nie mam odwagi i starcza mi rozsądku by nie niszczyć tego co juz osiągnęłam i nie umniejszac swoich szans na dalsze chudnięcie. Dziś jestem sama w domu. W domu domu. Rodzice wyjechali do babci na weekend a ja tu grzeje miejsce przed kompem. W kuchni mnóstwo róznych pyszności, między innymi masa kajmakowa w puszce. OTWARTA (sprawka mamy pewnie). I już skubnęłam trochę. Pomaga mi trochę że myśle o tym jakie pyszne śniadanie sobie zrobię. Ale o tym jutro:). Byłam dziś w podróży więc menu trochę dziwne: 5:20 płatki owsiane z jogurtem owocowym i naturalnym i z dodatkiem twarożku 10:00 120 g sera żółtego z biedronki i 4 pomidory 15:30 pierś z kurczaka uduszona w sosie cebulowym, surówka z młodej kapusty z koperkiem, ogórkiem i rzodkiewką Jeszcze nie zgłodniałam więc odpuściłam kolację. Wczoraj też było dziwnie: 9:30 płatki owsiane z jogurtem

koteczek

Obraz
Ostatnio fotografuję jak szalona;) Wczoraj obfociłam kolację którą stanowił makaron z sosem pieczarkowo-pomidorowo-paprykowym:) Ten który wystepuje w tej roli co drugi dzień (co drugi dzień zjadam dla czystości sumienia salatkę z tuńczykiem:P). Dzisiaj więc kolej na sałatkę:P. Ale zdjęć nie będzie bo się okazało że nie mam pomidora, a z samą sałatą jeść tuńczyka to średnia przyjemność, więc chuba skonsumuję go z ogórkami kiszonymi. Ale oto i makaron, tadam Przyznam że to nie cała porcja. Do zdjęcia wrzuciłam około połowy tego co naprawdę zjadłam:P Kocham ten makaron. Makaron z sosem pieczarkowo-paprykowo-pomidorowym na kolację 80g makaronu (penne, farfalle, fusilli, spaghetti) kilka średniej wielkości pieczarek jedna średnia papryka pomidorowa pasata kefir, maślanka, chudy twarożek, jogurt naturalny przyprawy (słodka papryka, ostra papryka, curry, bazylia, oregano, majeranek, pieprz czarny, włoska przyprawa do makaronów) koperek Makaron ugotować al dente. Pieczarki pokroić w półplastre

ciasto czekoladowe

Obraz
Ale dzisiaj miałam pyszne śniadanie... Odleciałam niemal przy pierwszym kęsie. Miałam ochote na cos innego niż deski czy owsianka i zrobiłam sobie naleśniko-placka z jabłkami. Przepis jak zwykle pochodzi z forum Zuzla, w oryginale był to przepis na naleśniki amerykańskie podany przez sd_silver:). Placek naleśnikowy z jabłkami pół szklanki maślanki, kefiru lb  jogurtu naturalnego 100g mąki pp łyżka kakao łyżeczka fruktozy 2 łyżeczki proszku do pieczenia 1 średnie jabłko pokrojone w małe cienkie kawałki białko jaja Wszystkie składniki wymieszać i smażyć placek na małym ogniu pod przykryciem, aż placek się zetnie na górze, wtedy przewrócić i chwilkę jeszcze smażyć. Patelnia może byc sucha lub posmarowana troszkę olejem. Podawać z jogurtem, kefirem, twarożkiem chudym czy dżemem:). Ja zrobiłam sos z kefiru, twarożku chudego i łyżeczki dżemu porzeczkowego:) To teraz byle do obiadu :) A wczoraj jednak trochę poległam i zjadłam trochę tego czekoladowego ciasta... Ale nie zatrzymuję się i pędzę

dorosłe życie

Obraz
Oj zaniedbałam bloga:P No ale nie ma się czym chwalić chyba. Było fajnie dopóki nie przyjechali rodzice na absolutorium. Tamtego dnia byliśmy w teatrze i w związku z tym nie pasowała mi kolacja a po przedstawieniu, koło 22 zjadłam sałatke owocową z bitą smietaną w knajpie. Następnego dnia dobrze zaczęłam, ale znów poszliśmy do knajpy i świadomie zjadłam ziemniaczany gratin do kolacji a potem dopchałam sernikiem z lodami i bitą śmietaną. I podjadałam winogrona. Od poniedziałku znów grzecznie. Mam nadzieję że nie poniosę jakichs strasznych konsekwencji w związku z tym. W każdym razie jutro lecę rano na siłownię. I będe piekła ciasto bo koleżanka przychodzi w odwiedziny. To samo co w poprzedniej notce. I wiadomość z ostatniej chwili!!! Chyba będę mieć swojego kotka!:D:D:D Na pewno będę mieć! Nie posiadam się z radości:) A moje dzisiejsze menu wyglądało tak: 10:30 koktajl truskawkowy z jogurtu naturalnego i truskawek, 2 deski z serkiem, pomidorem, ogórkiem i rzodkiewką, 1 deska z serkiem i

poznan

Obraz
No i w końcu mamy -20 na liczniku:D. Dzisiaj rano zważyłam się i wprawne me oko zanotowało -1,3 kg w stosunku do ostatniego ważenia:). Czyli mam juz 83,6kg :) Jako że jestem w domu, to znów wykorzystuje trochę budżet rodziców. Upiekłam sobie moje kulebiaki z farszem kapuściano pieczarkowym. Pyszne jak zwykle. Nawet mama jadła je dziś na śniadanie, choć według mnie jest to niestety marnotrawstwo, bo z odżywianie mamy z dietą nic wspólnego nie ma. Ale na zdrowie! Byłam na przymiarce mojej garsonki na absolutorium, obronę i co tam jeszcze bądź. No albo pani się machnęła przy pomiarach albo tyle zmalałam, bo trzeba było sporo zwężać :D. Choć na metce wszyła już rozmiar 46. Darowałaby sobie, przecież noszę 44 a nawet 42:P. Dzisiejsze jedzonko przebiegało tak: 9:45  kulebiak z farszem, jogurt naturalny, maślanka i kawałek pomidora 14:30 pierś z kurczaka duszona i sałatka z lodowej i rzodkiewek ze smietaną 19:30 kapusta kiszona i gotowane mięso z części rosołowej kurczaka W tym tygodniu mam z

kotlety

Byłam dziś na zakupach:D Zaczynam schodzić z rozmiaru 44 na 42:D Kupiłam sobie kilka ubrań i jestem super zadowolona. Nigdy nie pomyślałam że zakupy mogą sprawiać przyjemność. Nienawidziłam zakupów. A teraz łażę do sklepów niemal codziennie i przymierzam jak porąbana. A przecież nienawidzę przymierzać!!! Zakupy to dla mnie trauma! Chyba wolałam gdy tak właśnie było. Miałam więcej pieniędzy na koncie:P Ale będę wyglądała przynajmniej jak człowiek:) Nawet podreperowałam dwie pary dżinsów i te spodnie co je kupiłam niedawno musiałam zmniejszyć. A i tak po całym dniu noszenia troche mi lecą z tyłka. Zaczyna być naprawdę nieźle. Dzisiejsze menu: 8:30 owsiane z jogobellą truskawkową i kefirem 14:30 2 kotlety mielone, zielona szparagowa i 2 liście sałaty 19:00 farfalle z sosem pomidorowo-pieczarkowym Wczoraj było podobnie, tylko zamiast makaronu, na kolację jadłam sałatkę z sałaty, tuńczyka i pomidora. A dziś spaliłam trochę kotlety.

odkurzacz

Chciałam tylko zameldować że na chwilę obecną poszło znów 2,3 kg :) Czyli w sumie poszło 18,7, ważę 84,9 kg. Ale nie wiem czy to dobra waga bo jestem w trakcie @ i czuję się spuchnięta. Poza tym, że tak powiem, nie ważyłam się całkiem na pusto:P Za tydzień znów będę w domu, już bez @ to się znó zważę:). Mama już jest w domu. Schudła też:) Ale raczej od małych porcji a nie od racjonalnych porcji. Lecę do odkurzania.

słodycze

Jadę dziś do domu, z kotkiem:) Mama też dzisiaj wraca. Wstyd się przyznać, ale jak jest w domu to mnie często drażni. Mam nadzieję że cztery dni z mamą przeżyjemy w pokoju i miłości;) No ale cieszę się że wraca. Ciekawe też co powie jak mnie zobaczy:) Mam nadzieję że padnie:P I mam nadzieję że nie będę musiała chodzić na działkę. Dzisiejszy dzień pod względem jedzeniowym będzie niezbyt dobry bo będę w podróży i nie chce mi się w pociągu czy autobusie z kotem pod pachą czegoś jeść. Jakoś przeżyję. Dzisiejsze menu: 8:30 4 muffinki z twarożkiem i dżemem porzeczkowym 14:00 mięso mielone w sosie bolońskim z papryką, sałata lodowa ze śmietaną Wczoraj było tak: 8:30 3 muffinki z twarożkiem i dżemem porzeczkowym 14:00 jaja sadzone, pieczarki i sałata lodowa ze śmietaną 19:30 sałatka z tuńczyka, pomidora i ogórka świeżego W poniedziałek spotkałam się z koleżankami i piłam wino. Na dodatek półwytrawne i różowe. I złamałam się troszkę. W całym pokoju obłędnie pachniało czekoladą. Pełno było chips

buty

Obraz
Pięknie jest za oknem. Słońce mocno świeci, radość w domu, na duszy i w sercu. Wczorajszy obiad udał się wysmienicie i dziś powtórka z rozrywki. Muffiny też wyszły ok, choć miałam jakieś z lekka woniejące piwnicą gruszki. A oto dzieło rąk mych, cukinie faszerowane: Przepis bardzo prosty, farsz składa się z mięsa mielonego, papryki i pieczarek. Pyszne obłędnie. Wczoraj było tak: 9:30 owsiane z jogurtem truskawkoym i kefirem 15:00 cukinie faszerowane i ogórki kiszone 19:30 kasza jęczmienna z sosem pieczarkowo-paprykowo-pomidorowym, pomidor, kawałek ogórka świeżego A to moje muffiny: Zdjęcie strasznie słabe, ale to i tak najlepsze jakie udało mi sie zrobić. Przepis pochodzi z Forum Zuzla, by posafega. Nieco zmodyfikowany przeze mnie. Muffiny twarogowe z gruszkami Suche: 2 szklanki mąki pszennej 2000 1 czubata łyżka fruktozy 1 łyżeczka cynamonu 2 łyżki kakao 1,5 łyżeczki proszku szczypta soli Mokre: 200 g. rozgniecionego widelcem twarogu 1 szklanka maślanki 2 białka rozbite ze szczyptą sol

kotek

Obraz
Byłam dziś na siłowni. I chyba będę pojawiała się tam częściej:) Mimo że dziś jestem trochę śnięta po tej wizycie i zmęczona, i mimo że boli mnie wychodzący właśnie dziś ząb nr 8 w lewej części górnego łuku zębowego, i że także boli mnie głowa, to mam poczucie że warto było tam iść. I pełno chłopa tam przesiaduje:D A co najlepsze, całkiem niezłe te chłopy:p 1,5h wysiłku aerobowo-siłowego to coś fajnego. Oczywiście najfajniej jest już po, gdy ma się świadomość nieźle odwalonej roboty. Aha, poniosłam obrażenia. Jak wstawałam z mataraca po krótkich spięciach brzucha i rowerku to się niefortunnie podparłam i kciuk mi się wykręcił. Na szczęście nie spuchł co mi mówi że nie jest zwichnięty. I okazało się, czego w zasadzie można było się spodziewać, że moja kondycja jest mniej niż marna, mięśnie mam słabe, wszystkie. Ale trochę pracy nad klatą, grzbietem, brzuchem, ramionami i nogami i będzie git. Będę piękna, jędrna i ponętna:P Dietowo nawet ok, posiłki przepisowe, tylko pogryzałam wczoraj i

archiwum

Obraz
No nie było tak pięknie na imprezie. W sobotę podjadłam jakichś świństw typu delicje czy muffinki i chipsy, w niedzielę to samo i nic poza tym. Ale impreza udana wielce:) Już dawno na takiej nie byłam. Nie spałam ponad 24 godziny a jak zasnęłam wczoraj koło 19 to spałam snem kamiennym do 8 dziś rana. Za to zniknął mi jeden dzień, dziś cały czas myślałam że jest niedziela. Piłam też wino wytrawne i półwytrawne i jakis sok pomarańczowy. I kieliszek wódki. Tort:) Było naprawdę megafajnie. A dziś juz powrót na łono MM: 11:30 owsiane płatki z dżemem wiśniowym i maślanką 15:30 smażone udo z kurczaka i fasolka szparagowa 19:30 penne z sosem pomidorowo-pieczarkowym Spać mi się chce... A jutro znów chyba pójdę do archiwum.

dobranoc

Wyłamałam się dziś z rybnych kolacji. Zjadłam makaron z kapustą kiszoną i jedząc żałowałam że nie wzięłam jednak tego tuńczyka:) Jutro wracam już do Poznania. W sobotę impreza:) Urodzinowa mojej współlokatorki i moja. Znów będę robiła tort, znów będę walczyła z łyzkami i miskami. I z jedzeniem imprezowym, z paluszkami, z chipsami itd. Będę dzielna. Byłam u dentysty w końcu. Chyba uda się uratować połowę górnego lewego przedtrzonowca, która mi się ostała. Dziś było: 9:30 kulebiak z jogurtem naturalnym i pomidorem, mleko 14:00 sałata lodowa ze śmietaną i jaja sadzone na kiełbasce 19:00 makaron z kapustą kiszoną, z koncentratem pomidorowym. Dobranoc:)

data base

Obraz
Ale się przejadłam dziś obiednio. Trochę mi ciężko teraz. Mam nadzieję że wkrótce mi przejdzie, zrobię sobie chyba pu-erh cytrynową. I teraz sama nie wiem czy warto było. Doszło już do tego że mam wyrzuty sumienia nawet gdy zjem coś dozwolonego w sumie, ale bardziej II fazowego. Dziś postanowiłam się nagrodzić deserem (chyba za to wczorajsze wylizywanie łyżek przy pieczeniu ciasta dla taty:/). To krem z mascarpone i 2 kostek czekolady 70% rozpuszczonych w kąpieli wodnej, z fistaszkami. Jeśli chodzi o menu: 10:30 kulebiak z jogurtem naturalnym i pomidorem, kubek mleka 14:15 pierś z kurczaka smażona w kostkach wg pomysłu mojego taty:) do tego kapusta kiszona*, deser z mascarpone 19:00 tuńczyk z puszki i kapusta kiszona z ogórkiem kiszonym i pomidorem (tyle warzyw bo muszę odpokutować ten deser;) W ogóle ciężko mi idzie z warzywami. Niby do każdego posiłku powinno być coś surowego, ale nie mogę no. Nie przepadam za surowymi warzywami. I tak MM było dla mnie dużym krokiem w przód, wcześnie

makarrrroni

Obraz
Kolejne dni minęły, dziś pierwszy dzień bez słodkiego śniadania. Jeszcze tylko około 7;) Dlaczego 7? Bo upiekłam sobie wczoraj coś pysznego: Są bardzo smaczne te... nie wiem jak je nazwać. Kiedyś nazywałam je focacciami, ale teraz zrobiłam na innym cieście, więc nazwa odpada. Chyba zacznę robić je tylko w formie pierogów. Obłęd. Więc może kulebiaki:) Są proste jak konstrukcja cepa. Spody zrobiłam z przepisu na bułki twarogowe. Farsz to kapusta kiszona z pieczarkami i grzybami leśnymi. Ciasto: 500g chudego twarożku (ja wzięłam twaróg chudy Pilos) 4 kubki maki pp (u mnie było to około 780g) 2 łyżeczki sody oczyszczonej 2 łyżeczki proszku do pieczenia szczypta soli troszkę kefiru, maślanki albo mleka Farsz: ok 500g kapusty kiszonej ok 300g pieczarek (zmyślam ilość, dałam na oko ;) 2 garście grzybów suszonych przyprawy np curry, papryka słodka, tymianek, majeranek, sól, pieprz 2 łyżeczki koncentratu pomidorowego Wymieszać ze sobą suche składniki i połączyć z serkiem, wyrobić ciasto. Gdy ok

biust

Obraz
Jestem w domu. Jutro czeka mnie wizyta u dentysty, już na samą myśl o tym mam mdłości. Ale trzeba będzie dzielnie stawić temu czoła. Było się głupim to teraz trzeba pocierpieć. Rano się zważyłam i mam znów mniej:) tym razem tlko 2,5 kg, ale zawsze coś. Czyli mam teraz tyle co rok temu gdy poszłam do lekarza i kazał mi schudnąć. W takim razie lecę dalej. Trzeba mi jeszcze raz tyle. Wyszło poza tym lizanie łyżek po niedozwolonych rzeczach, M&M'sy, wino i już sama nie wiem co jeszcze. Grunt że leci w dół, a że wolniej? W sumie spodziewałam się że w końcu zwolni. Tak sobie myślę że póki jestem w domu to wykorzystam trochę finansowo tatę i będę jadła ryby na kolacje. Może węglowowadny na wieczór mi nie służą. Zobaczymy. Spróbuję także nie jeść słodkich śniadań. Jutro mam w planie zrobić sobie focaccie z farszem z kiszonej kapusty z grzybami i pieczarkami. Wygląda to mniej więcej tak: Skorzystam też że póki jestem w domu to mogę fotografować jedzenie. Więc może będą fotorelacje;) Do

kino

Chyba stanęło odchudzanie, a może tylko mi się tak wydaje. W każdym razie wyciągnęłam za małe dotąd ciuchy i okazało się że pasują. Czyli aktualnie jestem w punkcie jak rok temu. Znaczy wg tuszy. Ale jedziemy dalej, aż do celu. Ostatnie dni minęły grzecznie, tylko przedwczoraj w kinie zjadłam 58g (gramatura wg paczki) M&M'sów. Ale dozwolone są na szczęście, choć w niewielkich ilościach. Ostatnio przez tydzień jadłam pyszne ciasto drożdżowe. Wklejam przepis, bo naprawdę jest godne polecenia:) Drożdżowe ciasto z serem by thinnes Robimy zaczyn ze składników: 5 łyżeczek drożdży instant lub 50g drożdży zwykłych, 3/4 szkl. letniego mleka 0,5%, łyżeczka fruktozy, szczypta soli, 3 łyżki mąki Mieszamy w misce 2,5 szklanki mąki, 3 białka, zaczyn, łyżkę fruktozy. szklankę letniego mleka. Jak po wymieszaniu jest ciut za gęste to wlewamy jeszcze troszkę mleka. W osobnym naczyniu ubijamy pianę z 3 białek, dodajemy 5 łyżeczek fruktozy, 200 gramów sera białego i troszkę mąki by zagęścić. Połow

świat się konczy

Jakoś się kręci. W weekend dwa razy piłam wino, i robiłam tort co skończyło się lizaniem łyżek po bitej śmietanie z czekoladą. Ale koniec z tym wszystkim. Ciągnę dalej. Spodnie kupione przed miesiącem spadają mi z tyłka:) Dziś bez problemu weszłam w rozmiar 44. Dodatkowo pogoda jest dziś taka piękna... Słońce swieci, okna w domu pootwierane i pięknie jest. Żyć nie umierać. Jeszcze tylko chciałabym mieć możliwość zadzwonienia po kogoś by po mnie przyjechał gdy zasiedzę się u znajomej. Albo żeby w domu ktoś na mnie czekał. Dziś było i będzie: 10:00 2 kawałki ciasta drożdżowego z serem i suszonymi sliwkami z dżemem, pół kubka mleka 14:00 jajo sadzone, 2 kabanosy, smażone pieczarki i surówka z kapusty młodej z rzodkiewką, koperkiem i olejem. 18:30 makaron z sosem pomidorowym z papryką i pieczarkami Idę dzisiaj na siłownię. Nie nie, to nie koniec świata;) na razie idę obczaić sytuację i klimat. Jak będzie ok to chyba się zdecyduję. A jesli decyzja zapadnie to przysięgam! świat się skończy:P

pysznie

Obraz
Święta święta i po świętach.Dziś wracam do Poznania. Za 40 minut ruszam w drogę choć strasznie mi się nie chce. Ale muszę wrócić bo jutro do szkoły i 4 lekcje do poprowadzenia przede mną. Dietowo było różńie, kwadratowo i podłużnie. Z niedozwolonych rzeczy zjadłam jeszcze jednego trufla i czekoladowe jajeczko które w sumie mi nie smakowało. Pożarłam w afekcie. Zła byłam i wcale mi nie przeszło po zjedzeniu. Nawet się zezłościłam bardziej ale tym razem na to że zjadłam. Upiekłam sobie fantastyczne ciasto: Przepis w tej książce http://karuzelasmakow.pl/ Ja tylko dodałam masę z mascarpone :) Pyszne było i ciągle jest :P Zbieram się do odjazdu. Do zobaczenia w Poznaniu.

święta

Ciężko oj ciężko. Święta jeszcze na dobre się nie zaczęły a ja już popierdzieliłam i zjadłam 3 nieprzepisowe rzeczy: 3 trufle. Nie wspomnę o lizaniu paluchów czy łyżek... Jutro będę przygotowywała tylko swoje ciasto, więcej nic słodkiego nie robię. Prawda jest taka że podjadanie wychodzi tylko w trakcie robienia. Nie zjadłam jeszcze żadnego kawałka ciasta. Ani nic niedozwolonego ze słonych rzeczy. Zdarzyło mi się zjeść drugofazowe orzechy. Na szczęście nie jest tak źle. Jutro śniadanie Wielkanocne wg zasad. Robię je sama w domu, tylko z bratem i tatą. Potem pójdziemy do babci. Urobiłam się jak dziki osioł trochę. Dziś po wstaniu z łóżka czułam się jakbym wczoraj porządnie wycisnęła kilka serii ćwiczeń jakichś. Obolały kark i ręce, plecy też. Ale efekt cieszy:). Plan wykonany, choć zrobiłam tylko jedną czekoladową babę. To i tak nadto jak na dwie osoby. Lubię święta i przygotowania do nich:) Wesołych Świąt! :)

chwalipięta

Obraz
Prawie 5 dni egzystowałam bez dostępu do komputera i sieci. Prawie umarłam;) Ale już jestem i melduję że: po primo- ciągle się trzymam na diecie bez odstępstw po secundo- schudłam kolejne 6 kg :D po tertio- co razem daje 15 kilogramów od 1. stycznia :) po quatro- Wielkanoc będzie MMowa Minęło 26 dni bez żadnego odstępstwa. Jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło :) Jestem z siebie cholernie dumna. Z przyjemnością patzrę w lustro, z przyjemnością zakładam pasek do spodni bo bez paska mogę je ściągnąć bez rozpinania. Z przyjemnością zaobserwowałam że zapinam się na tą dziurkę w pasku na którą zapinałam się długi czas temu. Ważę teraz 89,7 kg. Moje BMI spadło do 31,14 :) Jutro rzucam się w wir przygotowań świątecznych :) Na razie to będą wypieki dla niewiernych. Planuję sernik bananowy, babkę gotowaną, babkę czekoladową x2 (w dwóch różnych wersjach), babeczki z nadzieniem kajmakowo- chałwowym i ukulam trufle. Z niesłodkich to mam w planie paszteciki z francuskiego ciasta z parówkami i serem,

sukces dydaktyczny

Ostatnie mam małą awersję do komputera i internetu. Po prostu mnie to nudzi i wolę czytać najnowszego Harrego Pottera:D Ostatnie trochę głodnawa chodzę. Dziś znów zapomniałam wziąć do szkoły płatków na drugie śniadanie, więc wypadł mi jeden posiłek i chyba nie mam szans na zjedzenie kolacji:/ Ale zobaczę jeszcze. Pojutrze już jadę do domu i w sobotę ważenie:D Wczoraj: 10:00 płatki owsiane z jogurtem leśnym i kefirem 15:00 krem kalafiorowo brokułowy z pieczarkami i piersią kurczaka 19:30 farfalle z sosem pomidoro- pieczarkowym Dzisiaj: 10:00 2 deski z twarożkiem i dżemem truskawkowym, 1 deska z twarożkiem, pomidorem, ogórkiem i rzodkiewką 16:30 udko kurczaka smażone w przyprawach i sałata lodowa z rzodkiewką w sosie smietanowo-majonezowym No i kolacja wypadnie mi o 20:30. Chyba zapytam kogos co bym mogła ewentualnie zjeść o tej porze. Bo będę wściekle głodna. Muszę przyznać i pochwalić się że dziś zanotowałam kolejny sukces dydaktyczny:) Tak bardzo mnie cieszy gdy widzę że uczniowie tak

EMPiK

Przewiało mnie troszkę wczoraj, o dziwo, w domu. Posiedziałam trochę czasu przy otwartym oknie i dziś boli mnie szyja z tej strony co mi podwiewało. Ale nic to, mam nadzieję że jutro przejdzie. Kolejne dwa dni pękły:) Wczoraj: 11:45 3 deski z twarożkiem i dżemem truskawkowym 14:30 zupa krem z kalafiora i brokuła z piersią z kurczaka i pieczarkami 18:30 zupa krem z kalafiora i brokuła z piersią z kurczaka i pieczarkami Dzisiaj podobnie nieco;) 10:30 2 deski z twarożkiem i dżemem truskawkowym, 1 deska z twarożkiem, pomidorem, ogórkiem świeżym i rzodkiewką. 13:30 płatki owsiane z jogurtem truskawkowym 18:00 zupa krem z kalafiora i brokuła z piersią z kurczaka i pieczarkami Wczoraj umówiłam się z koleżanką i w kawiarni wypiłam tylko wodę. Koleżanka zauważyła że schudłam:D Pogadałyśmy o Montignacu i ponoć ją przekonałam:) W drodze powrotnej wstąpiłyśmy do EMPiKu i kupiła sobie książkę "Jeść aby schudnąć". No ciekawe co jej z tego przyjdzie:) A ja wciąż na posterunku. Bez odbioru :

dobrze

Tak się wczoraj zaaferowałam tą moją wzruszającą historią że zapomniałam wpisac menu;) A było tak: 10:45 bułeczka twarogowa, połowa z twarożkiem i dżemem truskawkowym, połowa z twarozkiem, pomidorem, ogórkiem świezym i rzodkiewką 13:45 kotlet mielony i jaja sadzone, gotowany kalafior 18:00 sałatka z tunczyka, sałaty lodowej, pomidora i ogórka świeżego z olejem slonecznikowym Było dobrze jak widać:) No to miłego dnia:)

BMI

Kolejny dzień mogę wpisać na listę zwycięstw. To już 15. czyste zwycięstwo, a dzień tak naprawdę numer 68. Byłam na zakupach w Lidlu. Coraz mniej pieniędzy tam wydaję. Kupiłam kilka jogurtów z fruktozą, twarożek, sałatę lodową, płatki owsiane, tuńczyka, przecier pomidorowy, makaron farfalle i nie pamiętam więcej. Wczoraj nakupowałam warzyw i kurczaka. Czyli do końca tygodnia wikt mam zapewniony;) Tak sobie pomyślałam że mogłabym napisać jak to u mnie było z całym tym odchudzaniem w moim życiu. Odkąd pamiętam zawsze byłam większa. W pewnym okresie czasu nawet bardzo większa. Zawsze marzyłam o tym by schudnąć, ale też zawsze brakowało mi silnej woli. Płakałam z tego powodu wiele razy i nienawidziłam siebie i swojego ciała. Szczególnie w chwilach przygnębienia z powodu kolejnej nieodwzajemnionej miłości. Od zawsze słyszałam szyderstwa ze strony rówieśników i dzis gdy patrzę na stare zdjęcia widzę że nie było ze mną tak źle. Po prostu wmówiono to we mnie tak bardzo, że tyłam coraz bardziej

lidl

Idę jak burza i samą siebie zadziwiam. Dziś oparłam się cieście z okazji dnia kobiet w pokoju nauczycielskim. A było czemu się opierać: wuzetka i jakieś ciasto z owocami i galaretką. Ale jestem z siebie dumna jak paw:) W dodatku miałam dziś straszny sen, śniło mi się że jadłam jakieś ciasto, w kazdym razie coś niedozwolonego i miałam takiego okropnego moralniaka że po przebudzeniu poczułam niebotyczną ulgę. I w łazience mnie olśniło że nic się nie stało i że nie zmarnowałam 2 tygodni czystej I fazy. Dziś Goś powiedziała żebym sobie zaznaczyła 30. dzień jako dzień jakiejś przyjemności, np kremu z mascarpone. Poza tym zauważyłam że odkąd nie jem czekolady 70% i fistaszków i nie robię odstępstw żadnych to jakby szybciej mi idzie. Dziś założyłam bluzkę w której się nie dopinałam jeszcze niedawno. Jest mi przyjemnie i lekko. Wczoraj: 7:50 3 deski z twarożkiem i dżemem truskawkowym 14:30 płaty z łososia pieczone z serem pleśniowym, pieczarkami i śmietaną, ogórki kiszone 18:45 spaghetti z sos

podniecam się

Dzisiaj dodano mi otuchy. Zaprzyjaźnione dziewczyny z różnych zakątków kraju, na podstawie zdjęć sprzed diety i z dzisiaj stwierdziły że widac różnicę:D Ja sama też ją widzę. I bardzo mnie to cieszy. Bardzo bardzo. Oprócz tego, wciąż się trzymam. To już prawie 2 tygodnie odkąd nie tknęłam nic niedozwolonego. A pokus było wiele. Pozbyłam się nareszcie tych wafelków z szafki. Po prostu dzisiaj nakarmiłam nimi dziewczyny. Taka ze mnie zołza. Nie tknęłam też innych słodyczy które mi podsuwały, tysięcy ciasteczek, ciast, budyniów, wafli, czekolad... A bułeczki twarogowe są bardzo dobre. Ale oczywiście zapominam o nich. Dopiero raz wzięłam do szkoły, w poniedziałek, dziś zapomniałam, a przydałoby się pamiętać. Menu: Poniedziałek: 9:30 owsiane z jogurtem owocowym 12:30 bułeczka z twarożkiem i dżemem truskawkowym 17:00 pierś z kurczaka duszona w sosie śmietanowym i szparagowa Wtorek: 10:00 3 deski z twarożkiem i dżemem truskawkowym 14:30 pierś z kurczaka duszona w sosie śmietanowym i szparagow

bułki twarogowe

Konsekwentnie i do przodu. Kolejny dzień zakończony dobrze. Mimo straszących mnie z szafki wafelków o smaku chałwowym;) Miałam dziś upiec bułeczki twarogowe żeby mieć co jeść w szkole, ale nie chce mi się okrutnie. Zajęłabym się czymś innym niż siedzenie przed kompem, ale jakoś nie mam motywacji:/ Może pójdę jednak i zagniotę te buły... W sumie to chwilka tylko, potem będą się same piekły... Pomyślę jeszcze. Dziś było: 11:00 owsiane z kefirem i dżemem porzeczkowym 14:30 2 kotleciki mielone i sałata lodowa z sosem majonezowo-śmietanowym 19:00 tuńczyk z ogórkami kiszonymi Dziś u mnie już zdecydowanie lepiej. I fizycznie i psychicznie. Na szczęście. Mama jednak wyjeżdża na święta, wczoraj się dowiedziałam, więc znów na mojej głowie menu świąteczne. Będę musiała obmyślić co będą jadły moje chłopy i na pewno nie będzie to zgodne z metodą. Mało tego, będę musiała to zrobić/ugotować/upiec. Dam radę :). Chyba zeszłoroczne święta przeżyłam z metodą. Dokładnie nie pamiętam ale coś mi świta. Chyb

nie spieprzę tego

Wczoraj miałam fatalny dzień, kolejny już. Małam też dziką ochotę na herbatniki w czekoladzie, ale napisałam do Goś i dostałam kopa. Nie dość że nie zjadłam nic głupiego to kupiłam wafelki jakieś z okazji dzisiejszej wizyty koleżanki i nie ruszyłam ich. I nie ruszę, mimo że koleżanka nie przyjdzie bo coś jej wypadło. Wczoraj: 8:30 3 deski z twarożkiem i dżemem porzeczkowym 12:30 3 deski z twarożkiem i dżemem porzeczkowym 16:20 2 kotleciki mielone i sałata lodowa z sosem śmietanowo-majonezowym Dzisiaj: 11:30 płatki owsiane z jogurtem owocowym 14:30 2 kotleciki mielone i fasolka szparagowa 18:30 spaghetti z sosem pomidorowym Samotny weekend przede mną. Już nie lubię być sama, a właściwie nie tak często. Ale dam radę. Jak napisała Goś "nie spieprzymy tego". I nie spieprzę.

spodnie

Zorientowałam się że dziś jest szósty dzień odkąd dostałam kopa od Goś:). I szósty dzień odkąd nie zjadłam nic nieprzepisowego. I bardzo się z tego cieszę. I jestem dumna z siebie. Mimo że dziś mam nienajlepszy dzień:/ Nie dość że @, ból pleców i brzucha, jakieś rozstroje żołądka to jeszcze zły nastrój. Od soboty dzielnie się opieram wszelkim słodkościom. Moje współlokatorki ostatnio szaleją. Ciągle kupują jakieś ciastka, paluszki, krakersy... Ale ja nie jem choć mam ochotę. Jednej z nich zasygnalizowałam trochę że pracuję nad sobą i jakby mniej mnie namawiają. Cieszę się. Jedzeniowo było mniej więcej tak: ś: płatki owsiane z dżemem i kefirem/ płatki owsiane z jogurtem i mlekiem o: gołąbki kalafiorowe/ pierś z kurczaka z cebulą i sosem pomidorowym, pomidor, ogórek świeży ze śmietaną/ pierś z kurczaka duszona z endywią, pomidor k: sałatka z endywii, tuńczyka, pomidora i rzeżuchy z olejem/ spaghetti z sosem pomidorowym Nie pamiętam jak dokładnie to szło. Tylko wczoraj w porze obiadowej w

praktyki

Kolejny dzień zakończony z satysfakcją. 9:30 płatki owsiane z jogurtem truskawkowym i kefirem 16:20 gołąbki kalafiorowe 20:30 sałatka z tuńczyka z endywią, pomidorem i rzeżuchą Dziś byłam pierwszy raz na praktykach w liceum. Stąd te głupie godziny posiłków. Muszę coś wymyślić jeśli chodzi o posiłki poza domem. Dobranoc.

idealnie

Wczorajszy dzień uwieńczony sukcesem. Niedługo po napisaniu notki pojawiła się moja współlokatorka z ciastem domowej roboty. Pojawiły się myśli- TYLKO jeden kawałek, JEDEN kawałek mi nie zaszkodzi. Zasygnalizowałam Goś o tym, pogadałyśmy i dzięki temu cały dzień był IDEALNY. Dziś też było idealnie. Wciąż było ciasto w kuchni ale po wczorajszym sukcesie czuję się silna. Czuję że, przynajmniej w najbliższym czasie, uda mi się  nie ulec żadnej pokusie. 11:00 płatki owsiane z jogurtem truskawkowym i kefirem 14:30 gołąbki kalafiorowe 18:30 spaghetti z sosem pomidorowym i kefirem Goś powiedziała że jak schudnę to mam u niej najlepszy deser w Warszawie, czyli jej tiramisu. Kocham tiramisu btw:) I dzięki jej za wsparcie. Niedługo Wielkanoc. Jeszcze nie wiem czy mama będzie na Święta czy nie. Jeśli tak to na mojej głowie spocznie organizacja zaplecza gastronomicznego;) Już sobie zaplanowałam co bym ewentualnie upiekła, ale nie ma to nic wspólnego z Metodą. Oczywiście mam na myśli wypieki ku uci

gołąbki

Bezpośrednio robię to dla siebie, po to by być szczęśliwą. Banałem byłoby stwierdzenie że bez szczupłej sylwetki szczęścia nie osiągnę, ale jakże to prawdziwe. Świetny wygląd pomoże mi być pewną siebie, brak tej pewności mnie gubi. Jeśli wygląda na to że ją mam, to jest to tylko pozorne. Mam nadzieję że wczorajszy wieczór był przełomowym momentem. Że uda się w końcu osiągnąć cel. Dziś MUSI być dobrze: 10:45 spaghetti z dżemem i kefirem 14:00 gołąbki kalafiorowe 18:00 tuńczyk z pomidorem, endywią i rzeżuchą, i oliwą Naprawdę polecam gołąbki kalafiorowe. W 100% zgodne z metodą Montignac, a strasznie pyszne. Przepis pochodzi z forum Zuzla. Gołąbki kalafiorowe by joannaitr Główka kapusty białej lub włoskiej 500 g mięsa mielonego indyczego (lub innego) 4 duże cebule 1 kalafior 4 ząbki czosnku 2 jaja Przyprawy: bazylia, majeranek, oregano, zioła prowansalskie, tymianek, sól, pieprz Kapustę obgotować tak, by dało się oddzielić liście, po czym oddzielić wspomniane. Kalafiora ugotować na lekko

nadzieja

Dałam ciała. Zamiast kolacji dokończyłam wczorajsze ciastka i dopchałam puszką solonych fistaszków. Nie jestem z siebie dumna i mam problem. Nie mam blisko nikogo komu mogłabym o tym powiedzieć i nie wstydzić się. Wiedzą o tym tylko Ci co daleko. O tym że mam problem. O tym że rzucam się na jedzenie. O tym, że mi z tym źle. Dzisiaj jedna osoba zaproponowała mi pomoc. Jestem jej bardzo wdzięczna. Gdy będzie mi źle, gdy zbliży sie kryzys, to zanim poddam się słabości mam jej dać znać. Wtedy może się udać. Mam nadzieję że się uda. Dzięki za wsparcie Goś :*

wiosna?

Zorientowałam się już minęły już prawie 2 miesiące moich starań. Ostatnio znów trochę grzeszków. Muszę chyba znów wrócić do dokładnych spowiedzi żywieniowych bo wtedy lepiej mi szło. Tak więc zaczynam od dzisiaj. Wczoraj: 10:30 3 deseczki z twarożkiem i dżemem 13:30 4 gołąbki kalafiorowe później: herbatniki z czekoladą, Grześki, Hity i koktajl z lodami w cafe Emma dzisiaj już będzie wzorcowo 11:00 makaron z kefirem i dżemem 14:20 gołąbki kalafiorowe 18:30 sałatka z tuńczyka, endywii, pomidora, ogórka i rzeżuchy Kiedy będzie wiosna?

walę tynki

Już prawie półtora miesiąca, za chwilę walentynki, których nie znoszę. Zważyłam się i miałam 3 kg mniej. Niezły wynik zważywszy na to że popełniałam pełno wykroczeń. Nie będe wpisywac zaległych menu bo nawet już ich nie pamiętam. Ale były grzeszki i grzechy. W piątek znów sobie nakupowałam różnych rzeczy. W domu jadlam pierniki. Ale podnoszę się i idę dalej. Tylko cel już nieaktualny:-( Ale prę do przodu.

luty

Coś ostatnio brakuje mi weny i ochoty by się tu wpisywać. Dieta jakos leci, ostatnie dni bez przewinień. Nawet Tłusty Czwartek bezpączkowy, bezfaworkowy i bez niczego. Przed chwilą zjadłam banana. Nie mojego, współlokatorki, ale że jej nie ma i jeszcze nie będzie a on juz u kresu zycia był to zjadłam. Taka moja mała przyjemność, mam nadzieję że bez wiekszych efektów ubocznych. Ostatnie dni wyglądaly tak: Czwartek: 11:00 owsiane z jogurtem z fruktozą 14:30 jajka sadzone i szparagowa z czosnkiem 19:00 spaghetti z sosem pomidorowym i kiszony Piątek 10:30 owsiane z jogurtem z fruktozą 14:30 jajecznica i brukselka 18:30 spaghetti z sosem pomidorowym i kiszony Sobota: 10:30 owsiane z jogurtem z fruktozą 13:30 mięso z grzbietu kurczaka podsmazone w przyprawach i brukselka kolacja- nic Dzisiaj: 11:00 owsiane z jogurtem z fruktozą 15:30 udko z kurczaka podsmażone w papryce słodkiej, szparagowa i 2 ogórki kiszone 19:00 spaghetti z sosem pomidorowym i kiszony ogórek, banan I to na tyle by było. J

to już 30

To już 30 dni odkąd się wzięłam. Ostatnio się podłamałam. Nie idzie mi nie idzie mi nie idzie mi nie idzie mi nie idzie mi nie idzie mi nie idzie mi nie idzie mi. Ostatnie dwa dni nie były zachwycające. Ale dziś już @ i skończyło mi się ciśnienie na słodkie. Kasy zresztą też już brak. Więc nawet gdybym chciala to nie mam za co. Sesja trwa. Jeden egzamin już za mną. Nie było trudno:) Jedzeniowo było tak: Poniedziałek: 10:00 owsiane z jogurtem z fruktozą i mlekiem 14:00 królik, kasza jęczmienna z sosem, mizeria ze świeżego ogórka z twarogiem i sałata 18:30 budyń o smaku toffi z kawałkami jabłka, banana, orzechami i 2 pieguski markizy Słabo było, słabo. Wszystko to jest efektem tego że wciąż nie powiedziałam moim współlokatorkom o diecie. Bo też tak naprawdę wcale to nie wygląda na dietę. Obiad podała moja osobista współlokatorka (ta z którą jestem w pokoju). Był juz podany więc nie wypadało wybrzydzać. Choć przyznam, pyszne to było jak diabli. Budyń także spadł mi w przydziale, dostałam

sesja mode

Ciężki tydzień za mną. A wszystko przez mój chory umysł i przez @. Wczoraj był straszny wieczór. Nie opanowałam się. Dopadło mnie coś i nie potrafiłam się powstrzymać. Mam nadzieję że nie schrzaniłam tym całego wysiłku włożonego od początku stycznia. Ale od początku. Czwartek 10:00 owsiane z jogurtem z fruktozą 14:00 3 jaja sadzone, szparagowa z czosnkiem 18:30 spaghetti z kefirem i dżemem truskawkowym Piątek 10:00 owsiane z jogurtem z fruktozą 15:00 szparagowa z czosnkiem, jajo sadzone, camembert smażony i pomidor późńiej: czekolada nugatowa, w ilości mniejszej niz tabliczka Wczoraj zostałam sama wieczorem w domu. I wpadłam na myśl by zrobić sobie dobrze. I zrobiłam. Sobota 11:00 owsiane z kefirem i z dżemem truskawkowym 15:00 pierś z kurczaka w sosie pieczarkowym z dużą ilością papryki słodkiej, sałata masłowa z rzodkiewką i ze śmietaną później: 4 kajzerki, 2 pączki, paczka prażynek, 2 grześki toffi, 2 kubki mleka, prawie cala tv paka laysów cebulowych Jak widać mam ogromne moce prze

poprawka

Trochę skaszaniłam:/ W knajpie poszło pół butelki wina i jedno enchilade z salsą i jakmś tam sosem i salatką. I jeden nachos. A przed wyjściem kawałek babki gotowanej. Trudno. Jutro będzie lepiej.

środa

Dowiedziałam się dzisiaj że czekolada z fruktozą, ta nugatowa, niekoniecznie jest I- fazowa :( Szkoda bo jest pyszna. Ale w kryzysowych sytuacjach trzeba będzie się chyba zadowolić gorzką 70%, którą nawet polubiłam. Dziś rano z lekką przyjemnością popatrzyłam na swoje odbicie z profilu w lustrze. Brzuch już mi tak nie wystaje:) I jestem pomiędzy dwoma rozmiarami już, co również mnie cieszy bo akurat jestem na etapie zakupów ubraniowych. Poniedziałkowo: 10:00 3 kanapki z mojego chlebka, 2 z twarozkiem, pomidorem i ogórkiem, 1 z twarozkiem i dżemem truskawkowym 16:00 pierś kurczacza w papryce słodkiej, 2 cebule usmażone i sałata lodowa ze smietaną, deser z mascarpone Wtorkowo: 10:30 owsiane z jogurtem z fruktozą 16:30 3 jajka w koszulkach i salata lodowa ze smietaną 19:30 maslanka owocowa Środowo czyli dziś: 10:00 3 kanapki z mojego chlebka, 2 z twarozkiem, pomidorem i ogórkiem, 1 z twarozkiem i dżemem truskawkowym 14:00 3 jaja sadzone, ogórek kiszony i fasolka szparagowa z czosnkiem, ko

3 kolejne dni

Wciąż trwam. 20. dzień diety. Wczoraj udało mi sie upiec 2 chlebki z przepisu na chleb z kiszoną kapustą. Jeden bochenek z kapustą, drugi bez bo do słodkich kanapek:). Jeszcze ciepłe, wczoraj, były degustowane z serkiem pleśniowym i ogórkami kiszonymi, przez moją współlokatorkę i koleżankę z grupy która mnie odwiedziła. Ponoć pyszne:) No i dziś rano sprawdzilam i faktycznie, niezgorsze. Odkryłam też coś oszałamiająco pysznego (jak na deser MM:P:) czyli mascarpone z czekoladą. Coś wspaniałego, tylko dużo wychodzi. Wolałabym by już się skończyło, a tak zostało mi jeszcze na jutro. W piątek byłam na dużych zakupach spożywczych w Lidlu i nakupowałam jedzenia na cały tydzień. Będę musiała jedynie zaopatrywać się w jakieś ryby lub mięso. Kupiłam też czekoladę 70% kakao i 2 czekolady nugatowe z fruktozą, tzw dietetyczne. I fistaszki solone (dozwolone). Strasznie  mnie ciągnęło do słodkiego. Jeszcze w domu, przed wyjściem do sklepu, planowałam że kupię sobie coś dobrego i miałam raczej na myśl

szesnasty z siedemnastym

Obraz
Całkiem zapominam o tym blogu. Jedzenie wychodzi mi całkiem naturalnie, na szczęście. Dziś musiałam tylko powalczyć ze sobą bo strasznie mnie naszło na czekoladę, batonika, cokolwiek. W zamian nabyłam kefir truskawkowy;) Marna namiastka ale i tak jestem z siebie dumna:) Wczoraj było ok: 12:00 owsiane z kefirem owocowym i kiszony ogórek 17:00 jajkownica z pieczarkami i szynką, surówka z pekinki, ogórka świeżego i rzodkiewki z koperkiem a dzisiaj: 9:30 owsiane z kefirem owocowym 14:00 smażony mintaj, kapusta na gęsto i 2 ogórki kiszone 19:00 kefir owocowy W weekend mam w planie nagrodzić się deserm w postaci mascarpone z rozpuszczoną czekoladą 70%. Przychodzi kumpela na ploty i film to sobe zjemy. I chciałabym spróbować upiec chleb, zgodny z zasadami, z mąki z pełnego przemiału z kapustą kiszoną. Tak wygląda. Zdjęcie by thinnes. Nie mogę się doczekać:D