BMI

Kolejny dzień mogę wpisać na listę zwycięstw.
To już 15. czyste zwycięstwo, a dzień tak naprawdę numer 68.

Byłam na zakupach w Lidlu. Coraz mniej pieniędzy tam wydaję.
Kupiłam kilka jogurtów z fruktozą, twarożek, sałatę lodową, płatki
owsiane, tuńczyka, przecier pomidorowy, makaron farfalle i nie pamiętam
więcej. Wczoraj nakupowałam warzyw i kurczaka. Czyli do końca tygodnia
wikt mam zapewniony;)

Tak sobie pomyślałam że mogłabym napisać jak to u mnie było z całym tym odchudzaniem w moim życiu.
Odkąd pamiętam zawsze byłam większa. W pewnym okresie czasu nawet bardzo
większa. Zawsze marzyłam o tym by schudnąć, ale też zawsze brakowało mi
silnej woli. Płakałam z tego powodu wiele razy i nienawidziłam siebie i
swojego ciała. Szczególnie w chwilach przygnębienia z powodu kolejnej
nieodwzajemnionej miłości.
Od zawsze słyszałam szyderstwa ze strony rówieśników i dzis gdy patrzę
na stare zdjęcia widzę że nie było ze mną tak źle. Po prostu wmówiono to
we mnie tak bardzo, że tyłam coraz bardziej aby zasłużyć na te bolesne
słowa.

Wiele razy marzyłam o anoreksji i bulimii.
Ale nigdy nie potrafiłam się zmusić do wymiotów. Nie potrafiłam także nic nie jeść.
Często spisywałam co jem, a było to bardzo naiwne. Dzisiaj jak czytam blogi takich dziewczynek jaką byłam to nie wiem czy śmiać się czy płakać. Bo to były spisy typu: kanapka z masłem, szynką i majonezem, baton snickers i tabliczka czekolady.
Ilościowo mało, ale jakościowo tylko o kant tyłka rozbić. I tak było od podstawówki. Oczywiście nie przynosiło rezultatów.

Potem weszłam w okres kiedy, jak wspomina moja mama, zaczęłam rosnąć w oczach. To było pod koniec wakacji, w połowie liceum.
Gdy pewnego dnia na wadze zobaczyłam 80 kg załamałam się...
4 miesiące wyrzeczeń i udało mi się zgubić wtedy 17 kg...
Ale jak na restrykcje jakie na siebie nałożyłam, 17 kg to wcale nie jest super wynik. Mówię z perspektywy czasu.

Teraz, szczerze mówiąc, marzę o tych 80 kg.

W marcu 2005 roku poznałam Montignaca. Okazało się że mam w domu napisaną przez niego książkę.
Zaczęłam czytać i się zafascynowałam. Postanowiłam spróbować. Znalazłam w sieci forum na którym było więcej dziewczyn i kobiet podobnych do mnie. Służyły mi wsparciem, poradami i pomocą. Potem trafiłam na drugie forum i tam jestem do dziś.
Wtedy, w 2005 roku udało mi sie schudnąć kilka kilogramów, chyba 10. Wtedy nie potrzebowałam więcej do szczęścia. Byłam kochana taka jaka byłam.
Potem już raz po raz stosowałam Metodę, bardziej nie stosowałam niż stosowałam, ale wciąż miałam świadomość że to jedyna, słuszna droga.
Moja ostatnia poważna próba była rok temu, gdy czekałam na powrót z kilkumiesięcznego pobytu za granicą mojego ówczesnego mężczyzny. Zaczęłam pod koniec listopada i ciągnęłam to kilka miesięcy. Nie pamiętam dokładnie do kiedy niestety. I nie pamietam ile schudłam. Ale wiem że czysto nie było. Potem jakoś przerwałam. Ale wiedziałam że przyjdzie czas gdy będę musiała się ostatecznie wziąć w garść. I taki dzień nastąpił.

Gdy zaczynałam 1. stycznia, na wadze ujrzałam 103,6 kg.
Przy moich 170 cm wzrostu daje to BMI=35.
Ostatnie ważenie pokazało mi 95,6 kg.
Za tydzień będę już w domu i okaże się co się wydarzyło przez półtora miesiąca.
I BMI już opadło o 2,5.

No to tyle:)
Trzymam się i trwam:)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

badum bum tsss

mieszek

Tak na szybko :)