więcej

Można powiedzieć że wróciłam.
Przytyłam trochę, lecz nie na tyle bym przestała się mieścić w ubrania. Na szczęście.
I nawet kupiłam sobie ostatnio spodnie w rozmiarze 42, które po jednym dniu chodzenia zrobiły sie nieco za luźne.
W każdym razie, moment w którym umówiłam się na wieczór z dwiema koleżankami z podstawówki, obie atrakcyjne, szczupłe dziołchy mające swoich chłopów, był decydujący.
I nie z powodu ich wyżej wymienionych zalet.
Postanowiłam kupić sobie coś do ubrania, czego nie robiłam od początku wakacji i to co zobaczyłam w lustrze sklepowej przebieralni, uświadomiło mi jak głupio się zachowywałam przez ostatnie 3 miesiące.
Nie ma wielkiej tragedii, ale jestem, przepraszam- byłam, na najlepszej drodze do stoczenia się jak przed rokiem.

Jesienne miesiące od lat są dla mnie pechowe pod względem utraty wagi. Sprzyjają raczej jej przybieraniu.

Tak więc dziękuję projektantom sieci sklepów C&A za niewstawianie wyszczuplających luster w przebieralniach.
To mi otworzyło oczy na dobre.
Bo muszę przyznać że od tygodni próbowałam chwycić się za mordę i wrócić na jedyną słuszną drogę.
W ciągu tych trzech miesięcy, może połowa była ok.
Druga połowa upłynęła mi pod znakiem pączków, drożdżówek, chałek, bułek różnego rodzaju, ciastek, wafelków, czekolady, chipsów, pizzy, kanapek z białego chleba i Bóg jeden wie czym jeszcze. Kolejność nieprzypadkowa.

Wczorajszy dzień był bardzo pracowity.
Najpierw zjadłam tradycyjnego weekendowego naleśniko-placka z jabłkami, a następnie pognałam do Lidla na zakupy i zostawiłam tam kupę kasy, tylko po to by jakos umilić sobie to trudne wejście do MM.
Po powrocie zjadłam obiad, w 100% ok, a pod wieczór ulepiłam kilka kulebiaków z kapuściano-pieczarkowym farszem na śniadania w tygodniu. Dzisiaj upiekłam sobie bawarskie ciasto wg przepisu Malty, na drugie śniadania.


kulebiaczki



Jeśli wierzycie w Boga, jakiegokolwiek, to módlcie się za mnie.
Bo nie mogę schrzanić tego co do tej pory osiągnęłam. Przeciwnie- muszę osiągnąć jeszcze więcej.

Komentarze

  1. Oczywiście, że Ci się uda. Ja również wracam ostro do MM. Wspierajmy się siostro!

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem z Tobą! i też walczę, bo dzisiaj poddałam się winku słodkiemu i ciastkom czekoladowym... chociaż od rana było ładnie ;( daj znać, kiedy idziem się wspierać, albo ewentualnie kiedy mam wpaść z MMową kolacją na pidżama party :D

    OdpowiedzUsuń
  3. queen-of-the-highway.ownlog.com11 stycznia 2009 09:27

    :*

    OdpowiedzUsuń
  4. my-thin-dreams.blog.pl3 lutego 2009 07:00

    dasz radę :) trzeba być dobrej myśli i brać się w garść bo wiosna stoi za drzwiami i kusi kusymi strojami letnimi :P
    jesteśmy z Tobą.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

badum bum tsss

mieszek

Tak na szybko :)