lato, lato wszędzie...

Miałam wczoraj napisać coś, ale w efekcie mi się odechciało.
Dziś już sobie nie przepuszczę bo mam się czym pochwalić :D
Otóż i od końca stycznia straciłam 14cm w biuście i 8 pod:D.
A dodatkowo wczoraj byłam ważona u pani Moniki i straciłam 3,3kg! :D
Dostałam też nowy jadłospis, który jest jeszcze inny niż poprzednie:).
I już się nie mogę doczekac kiedy pójdę na zakupy i kupię składniki na nowe posiłki.

A poza tym - UPAŁ.
Nie do końca wiem, jak napisać to co chcę powiedzieć.
Otóż zdaję sobie sprawe że upał jest większy niż w zeszłym roku i czuję to.
Jednak przed rokiem bardziej cierpiałam.
Teraz też się męczę, ale nie aż tak, mimo że jest goręcej:)
Wczoraj jechałam autobusem z piekła rodem.
Jechałam do pani Moniki która przyjmuje w innym mieście i droga tam to była droga przez mekę.
Wyobrazić sobie proszę przegubowy autobus, napchany ludźmi, w którym otwarte są wszystkie otwieralne okna w liczbie 6, oczywiście w postaci takich małych prostokącików otwieranych uchylnie. Piekło i szatan.
Starałam się nie ruszać by pot spływający mi po plecach nie zrobił mi plam na bluzce :rotfl:.
Nawet po nogach mi leciało. Masakra.
Na szczęście nie byłam jedyna.
Wyjście na zewnątrz, na słońce, było nieziemską ulgą.

Dzisiaj za to jechałam sobie klimatyzowanym autobusem, w obie strony i nie zmęczyłąm się za bardzo. Za to w domu mamy żarówę.
 Jestem przyklejona do wszystkiego.

Na moje cv nikt nie odpowiada. Wesołe jest życie magistra:P.


Powrzucam sobie fotki, bo przez cały ten czas fotografowałam sobie od czasu do czasu. Choć "fotografowanie" to za duże słowo chyba. Jak to było jadłospisowo to sobie nie przypomnę dzień po dniu na pewno, ale
W kolejności robienia.

To mi wygląda na jakiś gulasz, nie jestem w stanie zidentyfikować dokładnie:P



Poniżej jabłko w cieście. Dopre.



Znów gulasz, cholera wie jaki. Tzn jakbym wzięła do łapy jadłospisy to bym szybko doszła co to, ale mi się nie chce:P



Tutaj może być albo omlet, podarty nieco bo z jednego jaja, albo fasolka z twarogiem na ciepło. Trudno orzec jednoznacznie:P. Ale chyba omlet.



Mam upodobanie do robienia zdjęć kanapkom;) Z szynkom.



Pierogi z kapustą i grzybami plus surówka z młodej kapusty. Powróciłam na jakiś czas do starego menu.



Sorbet truskawkowy. Uwielbiam go:)



Kajzerka z jajem.



Mój ulubiony naleśnik z mięsem i warzywami.



Kanapki z wiejskim i rzodkiewką, sok marchewkowy.



Kanapki znów, ale nie mam pojęcia z czym bo pomidor zakrył:P. Już wiem. Pod spodem jest łoś wędzony.



Makaronik z pomidorami i mozzarellą.



A to chyba makaron z indykiem i brokułami w sosie serowym.



Śniadaniowy naleśnik ze szpinakiem.



Roladki indycze z pieczarkami i papryką plus kasza gryczana.



Kanapeczki, jak widać.



I znów. Ale teraz już naprawdę nie wiem z czym.



Jęczmienna kasza, ryba smażona i surówa. Z sosem czosnkowym.



Kanapka z ogórkiem i kanapka z dżemem.



To mi wygląda na leczo.



Kanapki z brie i warzywami.



Tilapia duszona i marchewka z groszkiem.



Tost z szynką, serem i pomidorem.



Makaron z warzywami w sosie serowym.



Ziemniaki ze szpinakiem, szynka.



Ryba smazona i kupna surówka, bo nie chciało mi się robić.



Indyk w ziołach i cukinia z czochem.



Ufff
W końcu będę miała czyste sumienie.
Teraz, z nowym jadłospisem, czuje że wróci mi zapał do aktualizowania bloga.

Gorrąco...
Duszno...
Muchy do mnie lecą jakieś. To chyba zły znak.

W dodatku w poniedziałek zaczynam wakacyjny kurs tańca i nie wiem jak dam radę.
Czuje że umrę:P. Tam nie ma żadnej klimatyzacji niestety.
A za tydzień idę na warsztaty z ATS!!:D W końcu przekonam sie empirycznie o co tam biega:D. Nie mogę się doczekać, mimo że również mam obawy względem upałów i mej rychłej smierci.
Bedzie też imprezka :)



Ostatnio zdałam sbie sprawę, że trudno byłoby mi się rozstać z Poznaniem szczególnie z jednego powodu.
Z powodu tańca.
Szukałam przez chwilę pracy w Zielonej Górze, pomijając to że oczywiście nie było nic, zaczęłam się zastanawiać co zrobię z tańcem.
I doszłam do wniosku że nie chcę rezygnować z czegoś co dopiero odnalazłam w życiu i co sprawia mi autentyczną frajdę. Poznałam fajne dziewczyny związane z tańcem, jest tu kilka niezłych szkół, nie chcę wyjeżdżać.
W Zielonej pustki jakieś. Jedna w miarę godna uwagi tancerka nie przemawia do mnie swoim tańcem, tureckim w dodatku.
Jeszcze tu zostanę:).

Wieczór panieński wciąż w fazie przygotowań, ale powoli przybiera ostateczny kształt:).

Korzystając z okazji że pamietam co dziś jadłam:
IŚ- owsiane z kiwi
IIŚ- kanapka z twarożkiem i rzodkiewkami
O- szpinak zapiekany z serem
K- gulasz pieczarkowo-schabowy i sok jabłkowy.

Jutro ładnie zjem sałatkę owocową na śniadanie a potem idę w odwiedziny kulinarno-filmowe:).
Będę jadła mięsno-warzywne singharas i piła letni koktajl owocowo-lodowy. Może uszczknę też kawałek brownie.
Potem będzie grzecznie:)

I na koniec...
LATEST NEWS!!
30. września lecę do Londka na 10 dni!!
:D:D:D

Komentarze

  1. za kazdym razem co przegladam zdjecia i opisy
    i w ogole to jak piszesz, mam ochote przejsc na Twoja diete
    ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. co to kutwa tam poniżej? o.O

    OdpowiedzUsuń
  3. tam poniżej jest reklama glukometru ;)
    dzięki za kciuki, i w sumie nawzajem. chętnie bym zobaczyła mój ulubiony balkon o 14cm węższy ;) no w ogóle, byśmy na jakąś kawę poszedły czy inny koktajl owocowy, tudzież sorbet. może niekoniecznie z ciastem czekoladowym na czekoladzie i pod czekoladą ;]

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

badum bum tsss

mieszek

Tak na szybko :)