wróżka

Poganiają mnie tu więc przyjszłam.
Może uda się coś z sensem wyskrobać.

Pochwalę się.
Gdy byłam w domu przed tygodniem to się zważyłam i okazało się że do lipcowej wagi brakuje mi około kilograma :)
To że tak szybko do tego doszłam może oznaczac że:
a) nie przytyłam tak dużo od ostatniego porzucenia diety
b) dwa kursy tańca tygodniowo plus różne bonusy w postaci mikserów i nadprogramowych zajęć tanecznych plus dieta to sprawiły
c) prawidłowe sa odpowiedzi a i b.

No i dobrze! :D

Od razu się człek lepiej czuje.
Mniej się męczę na zajęciach i w końcu odważyłam się zrzucić moje tzw
"bezpieczne odzienie", na rzecz czegoś bardziej przy ciele.
Mam nowe spodnie od Gwiazdora.
Niestety rozmiar jest uniwersalny i musiałam jakoś upchać swój bagażnik,
po uprzednim wypruciu gumy z pasa. No i lekko krótkie są bo
przewidziane na 160cm wzrostu, ale może jak zgubię jeszcze co nieco to
się jakoś zniweluje czy coś, a może pokombinuję z wydłużeniem pasa. Taka
krawcowa się ze mnie zrobiła. Ostatnio uszyłam dwie wielkie kiecki do
ATSu (zdjęcie poniżej) i teraz czuję się jak specjalista od maszyny do
szycia.




Całkiem mnie pochłonął ten tribal.
W zeszła sobotę znów byłam na mikserze i znów bym chciała pójść.

Mam też znów ochotę pójść na Sen Nocy Letniej.
Uświadomiłam sobie że ostatnio byłam około rok temu, w marcu!
Skandal!
Tak więc powoli się umawiam na kwiecień, mam juz osobę towarzyszącą, jutro dzwonię po bilety więc kciuki trzymać :).

Dietowo nieco kuleję od wczoraj.
Wczorajszy dzień upłynął pod znakiem przygotowań do imprezy urodzinowej mojej wspóllokatorki.
Zjadłam więc coś tam na pierwsze śniadanie, chyba tosta z miodem i
jogurt, a potem drugiego już nie, bo przegapiłam, a potem te łosie
zamówiły pizzę i nie starczyło mi woli by powiedzieć że ja dziekuję. Ale
się nie przejadłam ta pizzą, choć kalorii sporo tam pewnie i tłuszczów i
węglowodanów niedobrych. A dupatam. Nie umrę od tego.
Potem było juz tylko gorzej ;-)
Najpierw 2 ciasteczka francuskie ze słodkim twarozkiem, potem jedno z
kapusta i grzybami, kawałek tarty ze szpinakiem i fetą, jeden z
groszkiem i boczkiem i kawałek tarty z jabłkami z sosem toffi. Plus
troszkę chipsów i fistaszków. I wódka plus sok pomarańczowy. Pohulałam.
Miałam w Tłusty Czwartek zrobić sobie dyspensę, ale chyba będe musiała przełożyć to na następny rok ;-).
W dodatku w przyszły weekend mam bolly-spotkanie i znów będzie gotowanie
indyjskiego jedzenia. Potem mam gości na weekend i pewnie też coś tam
mi nie wyjdzie. Ale będę się starała nie odpuszczać.
Dzisiaj nie było tez najlepiej.
Rano dobrze zaczęłam kanapeczkami z twarozkiem i warzywami, ale potem
jakies chipsy jadłam i migdały prażone, 4 wafle ryżowe z sosem toffi, 2
kanapki z szynką i trochę budyniu waniliowego, ale mi nie smakował i go
zostawiłam. Aha, jeszcze jakieś konfitury poziomkowe.  I to wszystko.
Niby niewiele ogólnie rzecz biorąc, a jakas napchana byłam cały dzień. I
same węgle kufa.
No nic. Jutro będę grzeczna, w dodatku w tym tygodniu mam 3 zajęcia
taneczne, w poniedziałek, środę i czwartek, bo te poniedziałkowe od
marca się przenoszą na czwartek.

W zasadzie to nie mam nic więcej do powiedzenia :P
Zawodowo jestem ostatnio w dołku, bo się zabrałam z werwą do szukania pracy i się okazało że nic nie ma jak zwykle.
Zaczęłam znów myśleć nad własną firmą i przeglądałam stronę z katalogiem
franczyz i kurde nie ma nic czym bym się chciała zająć tak na 100%.

Jedynym ratunkiem dla mnie jest chyba bogaty mąż;-p.

Tak sobie postanowiłam szczerze napisać, że zazdroszczę mojej koleżance z pracy i z tańca.
Mieszka sobie z chłopem w jego mieszkaniu 4-pokojowym, jeździ sobie
fajnym samochodem, generalnie nie martwi się tym że mało zarabia, bo za
większość on płaci a ona prowadzi dom, i żyje sobie na luzie i na
poziomie.
Normalnie się okazuje że na starość wychodzi ze mnie jakas blachara i materialistka.
Poznajcie więc nową mnie :P

Jedna wróżka mnie nęka mailowo.
Dostałam jakiś spam jednego razu, i kliknęłam sobie i zamówiłam bezpłatną wróżbę dla fanu.
Przyszła ta wróżba i się okazało że zmiany się szykują u mnie itd itp.
I jakoś tak się trochę niektóre rzeczy jakby zbiegły, wtedy postanowiłam
wprowadzić kilka zmian w zyciu właśnie. Śmieszy mnie to trochę bo to
taki bełkot typu "widzę coś cudownego na horyzoncie twej przyszłości
choć na razie otaczają cię czarne chmury i tylko ty jesteś w stanie je
rozgonić", a teraz cytat:
"2 przebłyski wizji, które dotyczyły Twojej osoby, wskazują bez
wątpienia na dwa niezwykłe wydarzenia, które będą miały wkrótce miejsce:

* Pierwszy przebłysk wskazuje, że przed 2011-03-09,
na Twoim koncie bankowym pojawi się nieoczekiwanie pewna suma
pieniędzy. W tej chwili nie umiem powiedzieć ani czy chodzi o wygraną w
konkursie, ani jaka może być jej ewentualna kwota.
Jestem natomiast pewna, że kwota ta będzie miała dla Ciebie duże
znaczenie i pozwoli natychmiast rozwiązać problemy finansowe.
* Mój drugi przebłysk wskazuje, że przed 2011-03-18,
będzie możliwa poprawa Twojej sytuacji osobistej i uczuciowej,
wprowadzając tym samym w Twoje życie poczucie równowagi, spokoju i
szczęścia."

Najzabawniejsze jest to że chyba rzeczywiście się pojawi jakas suma na
koncie przed tą pierwszą datą, a co do drugiej daty to też coś tam się
kroi.
Może to rzeczywiście jest tak że jak człowiek się dowie o czymś takim
to uruchamia jakies tajemne nurty które zaczynają mu sprzyjać;). Może
sobie coś uruchomiłam i teraz będzie się działo.
Wysyła mi ta nachalna wróżka te swoje BEZPŁATNE wróżby, o czym mi zawsze
przypomina, i ciągle miewa wizje na temat mojej osoby. Ciekawe skąd ma
tyle czasu na te wizje, i na opisywanie ich (a nie są to krótkie
wiadomości a niemal eposy), a zapewne nie jestem jedynym łosiem który
napisał w sprawie tej przepowiedni na nowy rok ;-). I podpisuje się jako
moja oddana przyjaciółka. Niewiele jej trzeba by się zaprzyjaźnić ć:P
Tak że jak widac, wesoło mam z wróżką;-). Czary panie, czary.
Jakby tego czarodziejstwa było mało, mam dziwne sny ostatnio. Sny bardzo
pozytywne, gdy po przebudzeniu mam miłe uczucie mimo tego że główny
bohater snów nie jest mi miły w rzeczywistości. I sny które długo
trwają, wiele razy się budzę w trakcie i fajnie ciągną się dalej, ale
finisz jest kiepski. Męczy mnie to bo się czuję jak na huśtawce a do
niczego nie jest mi to potrzebne. Chyba się odezwę do mojego dawnego
przyjaciela który był dobry onegdaj w rozkminianiu znaczeń snów. Może mi
powie o co tu biega.

I już nie pracuję w szkole. Problem z głowy, odczułam ulgę w pewnym sensie, choć będzie mi brakowało dzieciaków.

Coś tam wysmarowałam, a teraz czas spać.
Może następnym razem będzie więcej o jedzeniu a mniej o pierdołach :).


Komentarze

  1. ja tam wolę więcej o pierdołach niż jedzeniu :P

    fajnie masz z tym swoim tańcem- niesamowite to, ze tak cię wciągnęło bez reszty, nie żaden tam słomiany zapał na kilka miesięcy, tylko tak po całości PASJA - super!! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

badum bum tsss

mieszek

Tak na szybko :)