Bananowy song

Jak pod górę mi idzie ostatnio.
Trzymam się, na zakupy chodze, gotuję itd, ale mam załamki.
W weekend było nijako.
Miałam gości i jadłam rózne dobre rzeczy, niekoniecznie a w zasadzie totalnie niedietetyczne.
Ach czego nie było. Był i sernik i szarlotka, wątróbka smażona, koktajl czekoladowy (wg mnie to było zwykłe rozpuszczalne kakao z mlekiem:/), frytki z McDonalds i ichnie ciastko około 2 w nocy , rum z colą. A wczoraj czekolada i czekoladowa pavlova z cytrynową masą. No i dupa, stało się. Dzisiaj też mam straszliwe ciśnienie na czekoladę. Tym bardziej że mam w domu dwie tabliczki mlecznej, które kupiłam na kulki Bounty które będe jutro robiła dla obłaskawienie dziewczyn z tańca. Już już miałam otwierać jedną, ale jakoś się powstrzymałam. Chwilowo mi przeszło, obym dotrwała.

Ostatnio intensywne dni, za mną, przede mną.
Co weekend coś.
O, w ten weekend mam wolne akurat ;-).
Tak, że nie ma jak mi iść, bo tak się składa że zawsze robię coś związanego z jedzeniem.
Bolly-wieczór zawsze związany jest z gotowaniem, bynajmniej nie odchudzających rzeczy.
Mam zdjęcia! Ale to innym razem :-).

W weekend byłam w Teatrze Nowym, ale nie na Śnie Nocy Letniej (choć na ten wybieram się 12. kwietnia podobno), a na Lobotomobilu.
Przyznam że do dziś jeszcze próbuję ogarnąć tę sztukę. Mocno schizowa (w końcu inspirowany biografią Johna Nasha i lobotomobilem-jak nazwa wskazuje, autkiem w którym dokonywano na szybko i od ręki lobotomii coś jak krwiobus), poplątana, chaotyczna jak umysł schizofrenika; mnóstwo scen pozornie nie mających ze sobą związku a przynajmniej nie występujących w logicznym ciągu przyczynowo-skutkowym, kilka alter ego głównego bohatera, elementy komiczne przeplatające się z dramatycznymi. Po spektaklu- bałagan w głowie. Bardzo podobała mi się gra aktorów, ich śpiew, muzyka,, kostiumy, scenografia, klimat psychodelii. Zrozumienie "fabuły" jako takie przyszło później a i tak nie do końca. Nie byłabym w stanie tego składnie opowiedzieć. I chciałabym pójść jeszcze raz.
Mam chyba problem z przedstawieniami teatralnymi. Powinni je wydawać na dvd!

Musze się znów pochwalić.
Jeździłam samochodem po Poznaniu, w dzień!
Brat mi dał jak był w odwiedzinach.
Trochę się bałam, ale nie było czego :-)
Jestem dumna i blada :P

Uruchomiłam też domową piekarnię na dniach. Nastawiłam zakwasik jeszcze w lutym i tak sobie hoduję, karmię, podlewam, chyba ma się dobrze. Szło mi dobrze aż do niedzieli gdy wyszedł mi zakalcowaty monster. Wszystko przez @:P.

O, tutaj mój chleb z San Francisco, miał być super pyszny i w ogóle och ach, a był zwyczajny i nie powalił mnie specjalnie.


Drugi chleb wyszedł mi booooski. Trafia na szczyt mej chlebowej, niedługiej listy.

Przepis z Pracowni Wypieków.
Teraz mam w planie zabrać się za ten chleb, ale póki co nie mogę znaleźć takiej ilości czasu by to jakoś zmieścić i sensownie poukładać. Może sobie rozpiszę i będę miała na przyszłość:
1. wieczorem nakarmić zakwas koło 22/ nakarmić zakwas koło 10 rano
2. rano koło 9 czy 10 zrobić zaczyn/ koło 22 zrobić zaczyn
3. tuż przed pójściem spać wyrobić ciasto i zostawić do wyrastania na 6 godzin/ po południu wyrobić ciasto i odstawić na kilka godzin do wyrastania
Pracochłonnie wygląda.

A tutaj... chleb ukraiński. Trudno go rozpoznać, ale to naprawde on. Trochę mi podpadł i opadł i nie wiem kiedy jeszcze dam mu szansę.


Jak już wspomniałam, w weekendy różne rzeczy się dzieją.
W ten weekend np, oprócz Teatru byłam także w zoo i widziałam kozy, kucyki, kury, króliki (wszystko na k?), lemury, osła, koty, koczkodany, gerezy, gibony i alpaki. Koziołki się nawet trykały, w zastępstwie tych na ratuszu, których nie zdążyliśmy obejrzeć (ja nie zdążam prawie od 8 lat). O i na mieście byłam w sobotnia noc. W moim ulubionym Dragonie :P. Ale fajnie było i tak :).

Przede mną weekend w sielskich klimatach borów tucholskich, potem być może Kazimierz Dolny w lipcu, a w sierpniu... Viva España!!!
A wcześniej Wielkanoc i szycie kostiumu na występ i sam występ, uwaga, 21. maja! Przygotowuję się już psychicznie:P
A jeszcze wcześniej goście ze Szczecina zawitają do Pyrlandii, a w zasadzie gościówy;). I Sen Nocy Letniej i małe coś urodzinowe mam w planie zrobić.
A potem będzie ślub. Będę siostrą pana młodego. I zostanę starą panną jak głosi zabobon:P (nie ukrywam że to była pierwsza rzecz ja mi przyszła do głowy gdy się dowiedziałam).
I miksery dwa będą co najmniej.
Jest na co czekać .

Kostium chyba mi spędzi sen z powiek.
Mam problem z kreatywnością. Raczej odtwarzam niż tworzę, więc będę się inspirowała.
Na razie mam tylko kiecki i materiał na haremki. Jestem w trakcie molestowania Moniki o wykrój na choli, materiału nie mam ale wiem gdzie bardzo tanio znaleźć.
Narysowałam sobie w paincie:P wzór pasu, jaki bym chciała mieć, ale do zrobienia go jeszcze szmat czasu.
Poszperałam za opaskami na włosy, w kwiaciarniach oglądam sztuczne kwiaty, poszukuję tanich muszelek kauri w sieci. Jeszcze żelastwa potrzebuję. I czeka mnie rajd po lumpach.
I największa zmora- nie umiem się malować. Makijaż bardziej skomplikowany niż kreski na powiekach i tusz na rzęsach to dramat. Albo muszę znaleźć kogoś kto się tym zajmie za mnie, ale się sama jakoś nauczę. Dramat.
Zapomniałam o staniku, to też będzie dramat.

Jakimś cudem udało mi się zrobić kilka zdjęć jedzenia w ostatnim czasie.

Gołąbeczki wegetariańskie z soczewicą


Naleśniczek z twarożkiem i brzoskwinią


Kanapki z dżemem i jogurt :P


Naleśniczek ze szpinakiem


Zmęczyłam się tym pisaniem.
Powoli przyjdzie kończyć.

Na dobranoc, mój przebój ostatnich dni :-D.




Komentarze

  1. halooooo???
    co tu taki zastój??
    a tak właściwie to interesownie przyszłam :D chciałabym przepis na te gołąbki bezmięsne z wpisu ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

badum bum tsss

mieszek

Tak na szybko :)