mam nowy suwak i nowy trening, dieta też nowa przecież

Radzę sobie.
Z lewej strony zainstalowałam nowy suwak, ciekawe który z kolei
Mówi on od kiedy zaczęłam dietę sportową i siłownię.
No ale powtórzę, radzę sobie.

Cały czas nie odpuszczam diety i siłowni.
Obliczyłam sobie że w sumie spędziłam na siłowni już ponad dobę. Może nawet więcej, bo czasem zajmuje mi to dłużej niż 1,5h. Jakbym doliczyła dojazdy to mogłoby się okazać że dojdzie dodatkowa doba ;) albo i 1,5 bo czasem droga zajmuje mi bardzo dużo czasu.
W ciągu tego czasu zwiększyłam obciążenia, na rękach robią mi się odciski od hantli u nasady palców serdecznych i środkowych.
Nienawidzę rozgrzewki na rowerze, to najgorsze i najnudniejsze 8 minut całego treningu. Raz próbowałam na bieżni, ale było jeszcze nudniej. Potem trochę rozciągania i zaczynam.
Od początku robiłam 3 obwody, po 15 powtórzeń w każdej serii.
1. spięcia brzucha
2. prostowanie nóg na maszynie- 5kg
3. uginanie nóg na maszynie- 10kg
4. wyciskanie na maszynie- 5kg
5. wyciskanie hantli- 7kg (3kg)
6. ściąganie drążka wyciągu górnego- 20kg (5kg)
7. ściąganie drążka wyciągu dolnego- 12,5kg (5kg)
8. wiosłowanie hantlą- 8kg (5kg)
9. prostowanie nóg na suwnicy- 50kg (40kg)
10. martwy ciąg- 20kg (10kg)
11. zginanie ramion z hantlami- 5kg (3kg)
12. prostowanie tułowia z opadu
13. nadgarstki- 10kg (3kg)
14. łydki- 20kg (15kg)
15. na koniec 3 serie spięć brzucha po 20 i 3 serie ćwiczeń na skośne mięśnie brzucha, na przemian.

Dziś dostałam nowy trening, już chyba taki poważny, FBW siłowy, i od jutra wdrażam go w życie. Nie wiem jak mi pójdzie bo wytyczne są cieżkie: ciężary max aż przy ostatnich powtórzeniach mało sie nie zesrasz .
Trzymam za siebie kciuki.

Tak sobie rozmawiałam niedawno o tym że dieta sportowa to jest tyle zachodu i że się nie chce.
No nie chce się;) Mi też się nie chce :D
Ale życie nie jest takie łatwe :P
Jakby można było żyć o gotowcach, frytkach, chipsach, czekoladzie, to ja pierwsza! Ja ja!
Ale nie ma tak łatwo niestety. Zawsze trzeba coś poświęcić w imię czegoś.
Oczywiście to liczenie, gotowanie może być męczące. I czasem mi się nie chce znowu iść do kuchni by gotować kolejny posiłek.
Nie robię hurtem bo sie boję że źle podzielę. Więc każdy posiłek gotuję z osobna.
Ale nie są to wielodaniowe obiady więc przygotowanie zajmuje mi góra 30 minut. Chyba że kombinuję z czymś nowym, to wtedy może być dłużej, ale jeśli już kombinuję to znaczy że mam chęci :D

No ale w zeszłym tygodniu lekko nagięłam zasady, a w zasadzie okazało się że nie do końca je znam, i efekty tygodniowe nie były takie jak oczekiwałam. (Choć dziś założyłam bluzę, którą miałam na sobie gdy pierwszy raz szłam na siłownię i mam luzy:D) (i gdy wczoraj spoglądałam w lustro na siłowni, to też mi się wydawało jakby było mnie mniej, no i z twarzy zeszła mi najgorsza opuchlizna)
Dlatego w tym tygodniu wywalam wszelką mąkę jak na razie (dowiedziałam się że pszenna, nawet razowa, jest zakazana, a najlepiej wszystkie wyeliminować), miód z wieczornego twarogu, i w ogóle (chlip chlip) i dżem truskawkowy (chlip chlip chlip). Na szczęście został mi jeszcze banan i odżywka, które zastępują mi słodkie. Wymieniłam się też 300g mojej odżywki na inny smak :D. Oprócz mojego Butter cream toffe, mam też Cookies & cream :) Powoli muszę się jednak rozglądać za nowym białkiem, bo w mojej beczułce zaczyna być widać powoli dno. Znalazłam sobie wymarzony smak, Fudge brownie (i Chocolate fudge), ale nigdzie nie mogę w Polsce znaleźć:(. Wszędzie tylko standardy jak czekolada, banan, wanilia, truskawka. Mogłabym ewentualnie wziąć czekoladę, ale to nie to samo. Za to za granicą ceny są absurdalnie wysokie, na ebay o połowę co najmniej wyższe  Będę szukała dalej.

Korzystając z okazji, przepis :)
Falafel
składniki na 2 porcje
150g suszonyych ziaren ciecierzycy namoczonej przez noc w dużej ilości wody
sól morska, pieprz
1 łyżeczka suszonej mięty
1 łyżeczka mielonego kminu rzymskiego
2 łyżeczki mielonej kolendry
pół łyżeczki sody oczyszczonej
drobno otarta skórka z połowy cytryny
2 ząbki czosnku
mała cebula
pęczek świezej kolendry albo pietruszki
olej, oliwa do smażenia

Odcedzamy ciecierzycę, płuczemy i znów odcedzamy.
Mielimy w blenderze ze szczyptą soli aż będzie miała konsystencję kruszonki. Dodać pozostałe składniki i zmielić na piasek.
Kulamy niewielkie kulki, lekko spłaszczone a potem chłodzimy 30 minut w lodówce.
Uwaga, masa jest sypka, trzeba się z nia obchodzić dość ostrożnie.
Na patelni rozgrzać olej i smażyć na złoty kolor z dwóch stron, ostrożnie, bo moga się rozwalić. (Następnym razem spróbuję je upiec)
Podawać np z jogurtem greckim.
Ja zjadłam owinięte w liście sałaty, jako że nie miałam pity (zresztą, jaka pita? na diecie?:P), a i tak ciecierzyca wyczerpała mi węgle w dany dzień ;)
Ale z sałatą było bardzo smaczne :)





Moi współlokatorzy spodziewają się dziecka.
Dowiedziałam się nagle, kilka dni temu, i w pierwszym momencie nie uwierzyłam.
Myślałam że mnie nabierają, jak to się często zdarza. Np jakiś miesiąc temu gdy się dowiedziałam że wzrósł nam czynsz i zapłaciłam więcej. Po czym dwa tygodnie później się okazało że to był taki kawał i powinnam zapłacić mniej niż dotychczas.
Ale w końcu utwierdziła mnie w tym jedna rzecz- od jakiegoś czasu nikt w tym domu nie pije piwa. Przyszła mama z oczywistych powodów, przyszły tata- solidarnie?
 

To wszystko mi przypomina przy okazji jak bardzo jestem w tyle.

Nie wyobrażam sobie mieszkania z dzieckiem pod jednym dachem, co oznacza że trzeba będzie się ewakuować do czasu rozwiązania, albo krótko po. Cały kłopot w tym że nie bardzo mam się dokąd wynieść i chyba przyjdzie mi zamieszkać z jakimiś obcymi ludźmi. Mam na to jeszcze około 7 miesięcy czasu.
Jednak martwi mnie trochę to że S ma do dzieci bardzo negatywny stosunek. W ogóle jej nie cieszy ta sytuacja. Gorzej. Wczoraj powiedziała coś co mnie przymurowało. Że ma nadzieję na to że sytuacja jeszcze się zmieni. Coś mówiła że gdybym była kiedyś za nią na schodach to mogę ją przypadkiem zepchnąć. W zasadzie wiele jej wypowiedzi dotyczących dzieci mnie często przeraża.
Ja nie przepadam za dzieciakami, i gdyby mnie to spotkało to byłabym wkurzona, ale nigdy nie posunęłabym się do takiego stwierdzenia o, bądź co bądź, własnym dziecku. A już na pewno nie w obecności osoby trzeciej, takiej jak ja. Stało się i już. Może trzeba było bardziej uważać.
Tym bardziej nie rozumiem S, ponieważ dla nikogo nie jest nowością że P jest rodzinnym człowiekiem i chce mieć co najmniej trójkę dzieci, po to się ożenił by założyć rodzinę. Mam nadzieję że hormony sprawią że jej się choć trochę odmieni.
 

W weekend gotowałam obiad dla rodziców i uszczknęłam z niego co nieco.
Na przystawkę był indyjski, pomidorowy dal z soczewicy, Tamatar ki dal.

 

Na danie główne był angielski Beef Wellington z sosem, na sałacie i do tego pieczone kartofelki. Na zdjęciu jest niestety nie beef a pork, bo beefa nie było w sklepie :/. I niezbyt dobrze to wygląda bo się dupiato kroiło, a nóż który wzięłam za ostrą kosę, wcale ostry nie był.



Na deser tureckie ciasto jogurtowe z syropem cytrusowym.



Poza tym byłam u fryzjera bo moje włosy koniecznie potrzebowały już nożyczek, chociaż szkoda mi ich trochę było bo od maja dość urosły a już dawno takich nie miałam.

O mało też nie wylądowałam na rozmowie o pracę. Ale już przez telefon zorientowałam się jaka to gówniana praca. Bosz, sama to kiedyś robiłam, ubierałam ofertę w ładne słówka a ludzie myśleli że złapali pana boga za nogi dopóki nie przyszli na rozmowę.
 
Szukam dalej, ech.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

badum bum tsss

mieszek

Tak na szybko :)