na froncie bez zmian

A u mnie bez zmian :)
To znaczy bez zmian jeśli chodzi o zbaczanie z prawej ścieżki, a najlepsze jest to że nie mam zupełnie spiny. Po prostu dni sobie mijają a ja mam się dobrze. Nie ukrywam, że trafiają się dziwne rzeczy, ale ogarniam to.

W zeszłym tygodniu pozbyłam się kolejnego kg, w tym tygodniu wygląda na to że kolejny pójdzie w siną dal. So happy :)
Mój brat, który był w ubiegły weekend z odwiedzinami, powiedział, że chyba schudłam. Cieszę się, że coś widać, choć nie przepadam za takimi uwagami, a sama widzę w lustrze jakby mniejszą twarz i mniejsze inne części ciała.

W ogóle poprzedni weekend był bardzo miły i spełniłam swoje 2 małe marzenia kulinarne (no może bardziej życzenia niż marzenia) :). W sobotę po południu odwiedzili mnie brat i bratowa i gdy ogarnęli się po sierakowskim triathlonie poszliśmy (piechotą!) na Stary Rynek, a dokładniej na Kramarską, do Fat Bob Burger na... burgery ofkoz. Jakiś czas temu poleciła mi go koleżanka z pracy. I miała rację. Każdy z nas zamówił co innego i poczęstowaliśmy się różnymi smakami. Było pysznie - polecam!
Po burgerach wybraliśmy się na Kontenery nad Wartą. BTW - fajna miejscówka z plażą miejską i lokalami gastronomicznymi. Odkryłam ją dopiero w zeszłym roku i żałuję, że tak późno. Niestety nie byłam pewna czy można tam pić własny alkohol, wydawało mi się że tak, z racji tego że widziałam tam wielokrotnie ludzi pijących najróżniejsze napitki, których na pewno nie sprzedają w tych budkach na miejscu. Zabłądziliśmy jednak na dach jednego z kontenerów i stamtąd nas wyproszono, chyba że oddamy piwo, no ale nie oddaliśmy i poszliśmy sobie ;). Być może na dole, na piasku nikt nie zwróciłby nam uwagi, bo byli tam ludzie z alkoholami, które wzajemnie się wykluczały w jednym miejscu (coś tam brat mówił o różnych browarach), ale na tarasie od razu nas zauważono. No nic, teraz już zapamiętam że trzeba kupić na miejscu. Zeszliśmy po prostu na brzeg rzeki i posiedziliśmy tam aż nie osuszyliśmy butelek i poszliśmy do domu.

Mój burger - FBB Pork - z pulled pork (źródło FB Fat Bob Burger)


Nazajutrz popędziliśmy na Stary by obejrzeć koziołki na ratuszu, a potem zrobiliśmy Wielkopolski Quest Królewski Poznań. Niedawno brat powiedział mi, że chciałby pozwiedzać trochę Poznań, bo nigdy nie zwiedzamy nic poza Ikeą i Maltą ;) Więc zrobiłam mały risercz na temat atrakcji turystycznych Poznania i postanowiłam przygotować coś ciekawego. Tym razem miałam mało czasu, bo dowiedziałam się raptem kilka dni wcześniej, że przyjeżdżają, ale ten jeden quest i tak był spoko, na więcej nie starczyło czasu.
Dowiedzieliśmy się ciekawych rzeczy na temat Grodu Przemysła i następnym razem też sobie zrobimy jakiegoś questa :)
Odwiedzimy też Muzeum Rogala Marcińskiego i Browar Lecha (mimo, że byłam tam już 2 razy, jestem gotowa się poświęcić ;) ), może też przepłyniemy się Wartą, odwiedzimy nowe lokale i coś tam jeszcze wymyślimy.
Po wykonaniu zadania, gdy dotarliśmy do skrzyni skarbów odkryliśmy fajną kawiarnię na dachu jednej z kamienic przy placu Kolegiackim i na pewno kiedyś tam wrócimy, bo widoki były przyjemne.

IMG_0348 (2)
Postanowiliśmy poszukać jakiejś knajpki z dobrym jedzeniem, ale w pobliżu nic nie przychodziło mi do głowy, więc zaproponowałam byśmy znów udali się do Kontenerów, gdzie Cafe La Ruina i Raj otworzyła nową miejscówkę Mai Pen Raj z orientalnym jedzeniem, jednak z tej części orientalnego świata, która nie do końca odpowiada moim kubkom smakowym - Tajlandii, Wietnamu i okolicznych krain ludzi ze skośnymi oczyma. Ale ciągle próbuję się przekonać ;). Brat zamówił słynny Pad Thai z Raju, a ja bardzo chciałam spróbować Bánh mì - wietnamskich sandwichy z bagietki, z nadzieniem z kiszonej marchwi, rzodkwi japońskiej, kiszonej kapusty (smakowała bardziej jak pikle niż kiszona kapusta jaką znamy w Polsce) ogórka, papryczek chili, kolendry, pasztetu drobiowego, majonezu i kurczaka. Smakowało super. Mieli dwie wersje, wege i mięsną, ja jadłam mięsną i jej skład był taki jak napisałam wyżej, ale bratowa zamówiła wersję wege z pastą z zielonego groszku z imbirem i wędzonym tofu i była równie wspaniała. No polecam te Bánh mì  :). Pad Thai zupełnie mi nie podszedł, choć brat mówił że dla niego super :).

IMG_0350 (2)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Z bardziej domowych posiłków nic nie fotografowałam w ostatnich dniach, a to dlatego, że od kilku dni jem bolognese z wątróbki wg Jamiego Olivera i nie wygląda zbyt dobrze ;) Smak też mnie nie powala, ale to moja wina, nie trzymałam się przepisu i trochę zepsułam. Jeszcze ze dwa dni i się skończy, a dzisiaj ugotuję też zupę szczawiową z jajkiem i ziemniakami. Tak mi się zachciało szczawiowej, że musiałam kupić szczaw. Szczawiową obfocę.

Ale mam jeszcze kilka zaległych fotek z ostatnich tygodni o których zapomniałam. Właśnie do mnie dotarło, że nie umieszczałam ich tutaj. No to wstawiam, bo co się mają zmarnować.

Pasta jajeczna i kanapki - moja alternatywa do jaj sadzonych

IMG_0295 (2) IMG_0298 (2)

Burgery z ciecierzycy z tzatzikami i kaszą jęczmienną

IMG_0310 (2)

Risotto z groszkiem i kurczakiem

IMG_0317 (2)

Żółte curry pukka

IMG_0318 (2)

Plan obiadów na przyszły tydzień już mam mniej więcej :). Będzie albo pieczony kurczak i potem na bazie tego kurczaka będzie też cannelloni ze szpinakiem, albo po prostu zrobię cannelloni, zobaczę. A może jeszcze co innego wpadnie mi w oko, może coś wege, czemu nie.

Komentarze

  1. Hej!
    Martwię się, że tu cisza.
    Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie OK.
    ps. zaglądam tu mniej więcej regularnie, ale pierwszy raz komentuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. naprawdę mam nadzieję, że u Ciebie wszystko ok
    że w realu jest na plus i dlatego nie masz czasu na bloga :)
    bo ja osiągam dno den?
    tak z boku patrząc mam zajefajne życie i tak w ogole o co mi kaman...?
    ściskam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

badum bum tsss

mieszek

Tak na szybko :)