dużo zdjęć

Suwak po lewej wygląda niezwykle optymistycznie.
To już prawie 3 miesiące.
Jednak nie będę nikogo czarować. Ostatni miesiąc nie był najlepszy.
Przed długim weekendem byłam zmuszona oddać kompa do serwisu bo wiatrak mi padł, no a potem, gdy przez jakiś czas nie musiałam się spowiadać to różnie było i podłużnie.
Z początku było ok, ale pojechałam do domu na weekend majowy i tam było jeszcze nawet nawet, ale po powrocie już nie za bardzo.
Coś tam się starałam, nawet zdjęcia jakieś zrobiłam ale generalnie dupnie. Tydzień temu miałam ślub i wesele kuzynki więc też było nijak.
Postanowiłam więc jakoś to przetrwać i przyznać się tutaj że ogólnie było kiszkowo, no a jak postanowiłam że ogólnie kiszkowo, to w detalu trochę sobie dałam w gaźnik. Teraz już nieważne w sumie gdyż w poniedziałek byłam drugi raz u pani Moniki i dostałam nowe menu, które jest chyba najlepsze dotąd.
Pani Monika zwróciła uwagę na moją sugestię dotyczącą większej ilości białka, i ta większa ilość od razu mi się rzuciła w oko. No i dopsz.
Poza tym moja gęba jakaś taka drobniejsza. Wczoraj zauważyłam w swoim odbiciu w oknie. Mam porównanie bo często swoją gębe w tym odbiciu w pracy oglądam.

Zmęczona jestem mieszkaniem z innymi ludźmi.
Zmęczona bałaganem który sprzątam po innych.
Za stara jestem by uczyć kogoś porządku.
Chyba oszaleję jeśli nie będę mogła mieszkać sama albo jeśli coś się nie zmieni.

Wracając do wizyty u pani Moniki.
Dostałam nowe menu. Wygląda super i niewiele muszę kombinować z posiłkami w pracy.
I jest dopasowane do sezonowości warzyw i owoców. Nie ma tam borówek, jagód czy malin.
Udaje mi się też nie zastępować niczego innymi składnikami i jeść dokładnie to co napisane. Oprócz tofu z którego zrezygnowałam bo było drogie i którego nie byłam pewna, czy mi zasmakuje. Ale wcześniej się upewniłam czy mogę zastąpić twarogiem.

Fotek natrzaskałam trochę, więc będzie to notka fotkowa. Mam jeszcze kilka starszych które zrobiłam gdy mi komp nie działał. Ale nie fotografowałam wtedy dużo bo nie miałam gdzie zrzucać zdjęć a szybko dość mi się zapchała karta. A jeśli kilka zrobiłam to co mają się zmarnować.

Kanapki z pomidorem i jajo


Tilapia smażona i marchewka z groszkiem


Sałatka ryżowa z szynką i warzywami


Kotlety w panierce z kuskus, kasza i surówka z kapusty


A teraz już nowy jadłospis.

Zaczęłam w czwartek.
Śniadanie- kanapki z wędzonym łososiem, z warzywami i ćwikłą.


Miałam wolne więc obfociłam wszystkie posiłki.
Na drugie śniadanie miałam twarożek wiejski z pomidorem, pietruszką i chlebem chrupkim.


Obiad był trochę dziwny, bo bez warzyw i się zdziwiłam tym faktem trochę.
Klopsiki indycze z kuskus. Nie wyglądają za dobrze ale smaczne były.



I na kolację pochłonęłam zapiekanki z bułki żytniej z pieczarkami, szynką, serem i pomidorem.


W piątek już byłam w pracy i rano, między 6 a 7 rano heroicznie skonsumowałam surową paprykę z jajem i chrupkim chlebem.
To naprawdę było heroiczne ponieważ nie jestem zagorzała fanką surowej papryki w takiej ilości. Ale dałam radę prawie całej.



Na pracowe posiłki złożyły się:
1. Winogrona
2. Jogurt z płatkami owsianymi, suszonymi śliwkami i rodzynkami, oraz z pestkami dyni.

Obiad był pycha. Miałam zapiekankę z łososia wędzonego z twarożkiem i puree z ziemniaków, plus brokuły z wody.



W sobotę znów pracowałam więc rano zjadłam kanapki z białym serem i powidłami śliwkowymi


W pracy miałam grahamkę z szynką i sałatą i zagryzłam pomidorem.
A potem jogurt z płatkami i dżemem (który mi wyciekł z pojemnika do torby:]).
Obiad trochę dziwny bo kombinowałam za dużo:P
W menu stał indyk w ziołach i smazona cukinia z czosnkiem, a mnie przyszło do głowy by zamiast usmażyć cukinię, zrobić z niej wstążki, zblanszować i wtedy podsmażyć. Trochę kupa mi wyszła. I przesadziłam z rozmarynem do indyka.
Lecz mimo to wyglądało niczego sobie.



Kolejny dzionek przyniósł na śniadanie kanapki z szynką i surówkę z kiszonej kapusty.
Śmieszne to zdjęcie, bo tą szynkę już tak prostacko połozyłam na ta kanapki że bardziej się nie dało:P



Na obiad, jeszcze przed pracą zjadłam gulasz ze schabu (moja pierwsza legalna świnia na diecie:P) z kaszą gryczaną.



Na podwieczorek miałam serek waniliowy z płatkami owsianymi, a że mi się skończyły niespodziewanie to zjadłam z otrebami i zarodkami pszennymi.
A potem koktajl z mandarynki, banana, jogurtu i zagryzłam jabłkiem.

Wczoraj pierwszy raz odważyłam się zjeść kanapkę z szynką i białym serem, bo coś takiego miewałam już wcześniej w menu ale jadłam osobno. Nie chciało mi się wczoraj bawić w dodatkowy pojemnik na ser ponieważ zabierałam ze sobą z domu trzy posiłki i pojemników się już trochę nazbierało. Aż trzy posiłki jadłam poza domem bo bolał mnie ząb od zeszłej środy i jechałam na prochach cały ten czas. W niedzielę mi się zdawało że trochę mi przeszło i prosz, wczoraj poszłam do dentysty i juz gnój jeden nie bolał w ogóle. Babka po opukaniu strefy zagrożenia stwierdziła że wszystko z tymi zębami jest w porządku i zrobiła mi innego w zamian. Jak się ta mała kurwa odezwie z bólem na dniach to chyba się pochlastam.
No ale na śniadanie w domu jadłam warzywa z patelni z czosnkiem i twarogiem na ciepło. Trochę skaszaniłam znów, bo zamiast ugotowac najpierw te warzywa a potem podsmażyć z czosnkiem to ja je udusiłam i nie było to dobre. Zdjęcia nie ma ponieważ nie miałam czasu na to, zresztą nie było to pokazowe danie:P.
Na obiad miałam pierogi z kapustą i grzybami i surówkę z kapusty. Z surówką z kapusty wiąże się bardzo zabawna historia. Bardzo śpieszyłam się wczoraj by zdążyć przed wyjściem przygotować te tony żarcia które miałam ze sobą zabrać, poszatkowałam kapuchę i koperek i włozyłam do pojemnika, posypałam solą, pieprzem i kwaskiem i pomyślałam że zaoszczędzę czas i wymieszam po przykryciu pokrywką, telepiąc pojemnikiem. Potelepałam jedną ręką po czym mi się surówa wysypała. Musiałam ją pozbierać i posprzątać. Tom zaoszczędziła czas! Ha ha!
Takie to były pierogi:


Składowo najlepsze z Reala, i niemrożone:)
Podwieczorkowo skonsumowałam kanapkę z szynką, sałatą i białym serem, a potem jabłko z jogurtem.

Dzisiaj zjadłam dopiero śniadanie, na które miałam zapiekany szpinak z czosnkiem i serem:



Zapomniałam wstawić jeszze jedno zdjęcie.
To mój niekwestionowany faworyt wśród zdjęć które zrobiłam dotąd swoim posiłkom. Zrobiłam je gdy nie miałam kompa. A przedstawia tosta z szynką i twarogiem, choć wcale nie wygląda .



Miałam ślub kuzynki przed tygodniem.
W związku z tym musiałam nabyć buty. I nabyłamże.
Takie:


Cudem uniknęły spalenia po imprezie, cudem! Tak mi w kość dały.
Nie wiem jak można na codzien popylać w takich butach.
Jeszcze sam nacisk ciężaru ciała na poduszki stóp można zniwelować tymi żelami (które kupiłam ale nie wkleiłam bo mi się wydawało że mi buta zmniejszą za bardzo), ale to kurna łydki bolą. Normalnie mnie łydy bolały jak tylko stałam. W związku z tym miałam poczucie zakrzywienia rzeczywistości, bo wydawało mi się że ksiądz w kościele chce mnie zabić gdy ciągle kazał nam stać. Potem chcieli mnie zabić przy robieniu grupowego zdjęcia, a potem jak staliśmy w kolejce z życzeniami. A potem to już ciągle cierpiałam:P.
Ale za 2 tygodnie znów się z nimi zmierzę. Tylko tym razem wkleję te żele.
No i kieckę musze kupić!
Chwilowo nie mam kasy i pomysłu. Oprócz tego że musi być czarna albo szara. bo mam dodatki szaro-różowe:P
A propos różowego, oto jakie buty mi mama kupiła:



Na pewno będę je nosiła cały czas:D.

Teraz wychodzę w końcu z łoża i idę robić obiad i zdajać się do wyjścia.

Komentarze

  1. "Na pewno będę je nosiła cały czas:D. "

    leżę i kwiczę !!! :ubaw:

    PS. czy ja dobrze widzę?? :-O jadasz znienawidzony szczypiorek?? :-O

    OdpowiedzUsuń
  2. polubiłam u kuzynki :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

badum bum tsss

mieszek

Tak na szybko :)