This is gonna be my bible

Yeah...

W końcu przeczytałam książkę o Paleo, która wywróciła cały mój światopogląd do góry nogami i na lewą stronę. To istne kompendium wiedzy, polecam!

Okazało się mnóstwo rzeczy, których się zupełnie nie spodziewałam. Jednym z bardziej kontrowersyjnych przykładów dietetycznego świata jest wątpliwa dobroć pełnoziarnistych produktów, lecz niemniej mnie zaszokowały informacje o tym że tłuszcze nasycone są lepsze niż nienasycone i że z olejów roślinnych powinno się używać w zasadzie tylko oleju kokosowego i oliwy z oliwek a reszta jest z grubsza beznadziejna. Że jak mięso - to lepiej tłuste. Że nie wolno podgrzewać olejów roślinnych i orzechów czy pestek ze względu na szkodliwe przemiany kwasów tłuszczowych. Że lepiej nie jeść strączków.
I mimo że to wszystko czego się dowiedziałam jest dla mnie szokujące, to w to wierzę bo podstawą tego jest przekonanie że minęło zbyt mało czasu od momentu gdy człowiek zaczął uprawiać rolę i hodować zwierzęta a co za tym idzie, wykorzystywać ich mleko, by jego organizm zdążył się do tego przystosować. Wierzę w ewolucję i tyle.

No i że lepiej się nie smarować filtrami na słońcu...

Dlatego rzuciłam niemal zupełnie wszelkie zboża, zwłaszcza te glutenowe. Rzuciłam również niemal w całości nabiał.
Odkryłam przy okazji, że nieustanne problemy trawienne, bulgotanie w przewodzie pokarmowym, wzdęcia i inne nieprzyjemne dolegliwości prawie zupełnie mi minęły. Wystarczy że zjem kawałek chleba i wszystko wraca, o niefermentowanych produktach mlecznych nie wspomnę. Największy smuteczek mnie chwyta gdy chce mi się czegoś słodkiego, ale może jakoś przeżyję.

Szlag trafił mój okresowy wegetarianizm, bo w sumie chodzi głównie o mięso i podroby. Oczywiście nie o mięso z Biedronki czy nawet z jakiegoś lepszego sklepu mięsnego a o pewne i zaufane źródła na wsi. Niestety nie mam w pobliżu żadnego znajomego rolnika, więc muszę się dopiero rozeznać. Poznańska Kooperatywa Spożywcza, którą się interesowałam jest z założenia wegetariańska więc odpada.

Od kilku tygodni, odkąd zaczęłam czytać książkę, zaczęłam uskuteczniać zasady paleo w życiu. Makaronu nie jadłam od tygodni, parę razy jadłam ryż basmati czy jaśminowy, pieczywo jadłam kilka razy i to było najtrudniejsze wyrzeczenie jak dotąd. No bo jak tu zjeść jajka sadzone albo jajka na miękko bez pysznej chrupiącej kromki? Jak zjeść zupę krem bez grzanek albo bułeczki? Jest to do zrobienia ale wymaga przestawienia się. Przestawiam się zatem, bo czuję że to dla mnie lepsze. Brzuch zrobił się mniejszy i nie zmagam się z przykrymi dolegliwościami.

Najpiękniejsze jest to, że dozwolone są warzywa bulwiaste czyli m.in. ziemniaki a ja kocham ziemniory <3 Aktualnie przekonuję się także do batatów i nie jest to łatwe gdyż są dla mnie zbyt słodkie jako dodatek do wytrawnych potraw a zbyt wytrawne do słodkich. Odpowiednie przyprawy sprawiają że są smaczniejsze i siła rodzącego się przyzwyczajenia powoli sprawia że ich słodycz przestaje mi przeszkadzać :P.

A w weekend planuję wybrać się na basen!
Zakupiłam kostium, o którym ostatnio pisałam, z początku średnio pasował, jakoś się nie mogłam wcisnąć do końca, ale wczoraj przymierzyłam i jest dobry! Trochę się stresuję bo jednak nie wyglądam jak nimfa a raczej potrójna nimfa, więc wybiorę się raczej wcześnie rano żeby ominąć tłumy ;)

Jak zwykle, jak za każdym razem jestem pełna nadziei że to to. Że tym razem się uda. Jezusmaria musi!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

badum bum tsss

mieszek

Tak na szybko :)