Siłka it is

Dotarłam w końcu. Wczoraj umówiłam się z trenerem Hubertem na indywidualny trening i zdechłam.

Dziś mam zakwasy zakwasów. Nie pamiętam bym kiedykolwiek w życiu miała większe. Gdy siadam to stękam, gdy wstaję to stękam, biorę szklankę - stękam. Dzisiaj dowiedziałam się jakie grupy mięśni są potrzebne by wyszarpnąć wózek pod biedronką, by sięgnąć po coś na półkę sklepową, by związać włosy, założyć stanik, założyć majtki, sięgnąć ręką do twarzy... itd itp. Bóle nie mają końca!

Lecz jestem zadowolona, bo czuję, że odwaliłam wczoraj solidny kawałek roboty. Hubert mnie chwalił za postawę, za siłę, za wytrzymałość i za to że jak mówi spiąć łopatki i podwinąć brzuch to spinam łopatki i podwijam brzuch ;) był też pod wrażeniem moich planków, choć nieznacznie dotknęło mnie gdy powiedział że nie spodziewał się takich dobrych wyników. No bo jak jesteś gruby to nikt się nie spodziewa ;)

Spisałam sobie wszystkie ćwiczenia i będę je uskuteczniać podczas kolejnych wizyt. Na razie nie ma ciężarów, tylko praca z ciałem (jeden wyjątek: robiłam przysiady z kettlami), ale wymyśliłam sobie że w miarę postępu czasu będę się umawiała z nim raz w miesiącu by spojrzał czy jest ok, może coś zmienił czy dodał.

Miałam dziś iść na rower ale nie mam mocy by wstać z kanapy a co dopiero pedałować. Ale raniutko spróbuję wbić się na basen :) może nawet pójdę na sportowy!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

badum bum tsss

Tak na szybko :)