szimi szimi

Wygrałam miesięczny karnet na belly dance w konkursie świątecznym! :D
Tak rzadko wygrywam cokolwiek, a ta wygrana szczególnie mnie ucieszyła:D.
Tym bardziej że chciałam od stycznia wrócić na zajęcia, których tak mi brakuje i proszę!
Wczoraj właśnie byłam, na specjalnych zajęciach poświąteczno-sylwestrowych.
Spodziewałam się że czeka mnie walka o moje stare miejsce, bo ponoć strasznie dużo ludzi przychodzi na te zajęcia i jest trochę ciasno, ale dałam radę. Stanęłam sobie blisko Moniki i blisko lustra i było gites. Nikt mi nie podskoczył.
Bardzo fajnie było. Myślałam że będę w gorszej kondycji, nie fizycznej, tylko tanecznej, a całkiem nieźle mi szło. Prawie jakbym nie miała przerwy. Muszę tylko poćwiczyć trochę w domu, bo powinnam już umieć podłą figurę zwaną over shimmy a ja ni w ząb. Julka się nauczyła sama więc i ja pewnie mogę. Muszę spróbować.


Do takiej piosenki tańczyłyśmy. Szkoda że nie znałam wczesniej klipu, to bym włączyła do tańca ten luźny, zabawny klimat ;)





W związku z tym że wracam na zajęcia, muszę przesunąć siłownię z pn-śr-pt na wt-czw-sob. Byłam dziś i nawet nie zaliczyłam dużego spadku siły spowodowanego przerwą, niemal dwutygodniową.


Będzie ciężko z tymi sobotami, ale cóż zrobić. Ale może Al będzie ze mną czasem chodziła :)
Pisałam już że musiałam nabyć rękawiczki bo mi się odciski robiły od sztangielek? Mam szaro-różowe z Treca:P Ale rzeczywiście są pomocne, ręce tak nie bolą. A ostatnio miewałam jakieś kontuzje, co prawda w barku ale jednak. Najpierw mnie napiepszał prawy bark, a potem lewy i to dłużej. Chwilowo jestm obolała po równo na obu stronach :P
Ostatnio w ogóle blado u mnie było nie tylko z siłownią ale też z dietą. Tzn w sumie 3 dni było blado.
Gdy byłam w domu przed świętami, było nieźle.
Nawet tego dnia gdy byłam u dentysty, udało mi się wyrobić bilans koktajlo-papkami z twarogu, mleka, odżywki, gotowanego ryżu i bananów.
Jeszcze w wgilię było ok, choć na kolację zjadłam pierogi z mąki razowej i kawałek sernika (w ramach czit mila), ale też kilka babcinych pasztecików z pieczarkami bodajże.
W I Dzień Świąt dobrze zaczęłam, ale potem zjadłam krokieta, tiramisu i trochę ciasta. W II Dzień Świąt wyjeżdżałam rano i zrobiłam sobie moje placuszki śniadaniowe, potem zjadłam 2 pierożki ze szpinakiem i fetą, a na drogę i do pracy wzięłam sobie makowca. Stwierdziłam że lepiej zjeść makowca, ale zachować ilość posiłków i odstępy, a metabolizm jakoś to przemieli, niz głodować. Inna sprawa że jakoś nie pomyślałam zawczasu by coś sobie sensownego przygotować. Może nie chciało mi się targać dodatkowego toboła, nie wiem. Gu powiedzała że mam się nie umartwiać bo to święta, ale żeby nie wariować.
Myślę że nie wariowałam. To jakiś postęp. Nie przytyłam a nawet mam wrażenie że mnie mniej, bo coś tam założyłam i luźniejsze jest.
Wczoraj było bez rewelacji, nic niedozwolonego nie wpadło, ale cienko było, bo miałam pustą lodówkę i nie miałam z czego planować.
Wczoraj i dziś już grzecznie, z planowym menu ułożonym zawczasu.
8:30 gofry owsiane śniadaniowe
12:00 makaron z pesto, serem bałkańskim i pomidorem
15:00 3 jajka na twardo i pomidor
18:00 zraz wołowy z grzybami, kasza gryczana, pomidor
21:00 koktajl i banan
23:00 twaróg

Dziś się zagapiłam troszkę i zamiast 6 posiłków musiałam wprowadzić modyfikację i zjeść 5:
8:30 gofry owsiane sniadaniowe
13:30 makaron z pesto, oliwą, serem bałkańskim i pomidorem
16:00 koktajl i banan
19:00 zraz wołowy z grzybami, kasza gryczana, ogórek świeży
22:00 twaróg, jajko na maśle

Ale dzień był ważny dziś.
Przede mną sporo takich i być może spore zawirowania, których chcę i nie chcę jednocześnie.
Jutro się okaże :)

Święta minęły, szkoda że tak szybko, szkoda że tak krótko, ale niedługo kolejne :D.
Popiekłam sobie (ponoć całkiem niezłe pozycje obmyśliłam w tym roku), pogotowałam, nikt mnie specjalnie nie molestował a propos przyszłych planów ślubnych, pograliśmy w Prawo dżungli (fajowe) i było miło. Lubię święta.
Dostałam cudne prezenty :)))
Same wymarzone.
Torbę sportową na siłownię, Gu mówi że koksiarska ; juz ją wypróbowałam w boju, raz w podróży, raz na tańcach i raz na siłowni, zdała celująco :D



Książki kucharskie Nigelli.



A potem jeszcze taką. (Chyba trzyma na tej tacy pieczone ziemniaki które niestety uwielbiam ;)


A także walizkę, perfumy, miód lipowy i różne inne drobiazgi :)
Mam nadzieję że moje prezenty również się podobały:-) I smakowały.

To dobranoc. Powinnam spać już od 40 minut.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

badum bum tsss

mieszek

Tak na szybko :)