łapecka
Dziś jest dzień huśtawki nastrojów.
Ledwo wstałam i już stwierdziłam że do dupy dzień.
Dzień urodzin dwudziestych szóstych.
Wczoraj był miły dzień.
Od rana siedziałam w kuchni i coś tam sobie pichciłam na wieczór.
Myślałam o tym że będzie miło.
I było.
Goście prawie się nie spóźnili;).
Wszystko zjedli.
Chyba smakowało im.
Ale to ciągle nie to...
I prezenty fajne dostałam:D
Kniga jest słusznej wielkości i ma bajeczne zdjęcia:)
Przepisy nie całkiem w moim stylu, ale to bardzo dobrze gdyż ponieważ postanowiłam zacząć przełamywac moje konserwatywne podejście do gotowania.
Z prawej widać trzepaczkę z silikonem na drucikach, moje pragnienie z Ikei:D
Nie kupiłam sobie jej dotąd gdyż posiadam takie jedno narzędzie już, tyle że metalowe, na gospodarstwie jest drugie, w związku z czym trzecie to już zbytek;). Ale już mam!
W tle widać jeszcze perfumy o zapachu podobnym do L'eau par Kenzo, Bamboo z Yves Rocher :)
I kartki! :D
Jedzeniowo poszalałam trochę. Już dawno chciałam zrobić tartowe przyjęcie. Tzn przyjęcie to za duże słowo bo raptem 6 osób było. A ja w sumie nie chciałam hucznej imprezy tylko spokojnego świętowania. No i organizacyjnie kiepsko było. Za dużo w kuchni siedziałam jak już goście byli. Tyle dobrego że w mamy aneks kuchenny i miałam wszystkich blisko.
Na początek więc podałam krem groszkowo-brokułowy z koperkiem, smietaną i grzankami z serem.
Potem ślimaczki z ciasta francuskiego z serem i szynką, które po chamsku przywarły do papieru, ponieważ skończył mi się papier do pieczenia i piekłam na sniadaniowym:/. Ale większość udało się odkleić. W sumie nawet nie wiem kiedy zniknęły gdyż wtedy zajmowałam się w kuchni sałatką i tartami. Chociaż w sumie nie wiem czy to tarty czy quiche.
Sałatka wiosenna z czosnkowymi grzankami (zdjęcia wszystkie ruszone mi wyszły bo nie miałam dobrej stabilizacji:P)
Tarta szpinakowa. Troszku obleśna w morfologii, ale pyszna.
Tarta z boczkiem i pieczarkami.
I na koniec, urodzinowe ciacho, zamiast tortu. Pyszne ciasto włoskie cytrynowe, choć przyznam że jadłam już w życiu dwie inne podobne tarty, choć składniki były inne w nadzieniu.
Tak tak, zjadłam wszystkie trzy tarty i zupę.
Wczorajszy dzień to był wyjątek.
Co do słodyczy: oddałam!! :D
W czwartek postanowiłam być twarda i oddałam współlokatorowi cukierki i herbatniki.
Mam jeszcze kurkę z czekolady i coś tam jeszcze wielkanocnego, ale na oczy mi nie włażą więc mnie nie kusi.
Pani Monika też mi odpisała i jestem umówiona wstępnie z nią na piątek w godzinach między 17 i 18. Jeśli sie nie uda to w przyszłym tygodniu się wybieram :)
To teraz menu.
Czwartek, czwartek.
W czwartek zjadłam resztę mozarelli na kanapkach na śniadanie, zdjęć nie robiłam bo nie pamiętam czemu.
Na drugie była marchewka przegryzana jabłkiem i do tego mleko z otrebami i miodem. To zamiast koktajlu owocowo-warzywnego bo mi sie mielić wieczorem nie chciało. Mleko o smaku otrębów i zarodków pszennych jest strrrasznie dziwne.
Na trzecie miałam kisiel z rodzynkami. Może być.
Obiadkiem już sobie dogodziłam bardzo bo miałam rybuchnę smażonąz sosem czosnkowym, z surówka i ryżem (z curry ofkoz).
Mało tej rybki ale cóż, taka karma.
W piątek prawie postnie.
Śniadaniowo kanapeczki z tuńczykiem i warzywami. I sok pomarańczowy.
Na obiad miałam spaghetti z mięchem i groszkiem.
I chyba nic więcej.
Miałam zjeść jogurt z płatkami i owocami suszonymi ale jakoś przegapiłam.
W sumie to dobrze, mając na uwadze sobotę.
Wczoraj bowiem do wieczora zjadłam niewiele.
Rano był tost z szynką, do tego wieśniak i pomidor.
Potem przekąsiłam jabłko i popiłam sokiem porzeczkowym w ramach posiłku "tarta marchewka z jałbkiem i sok porzeczkowy".
A wieczorem zjadłam chochelkę zupy z łyżeczką śmietany, kawałek tarty szpinakowej, kawałek boczkowej i kawałek cytrynowego ciasta. Popiłam winem półwytrawnym.
Aha, kilka fistaszków solonych też poszło.
Dziś boli mnie głowa.
Zjadłam jabłko i kilka winogron koło południa, kilka godzin temu makaron ze szpinakiem i indykiem.
I popijam sobie Nimbu paani.
Ponieważ mało zdjęć w dzisiejszej notce to jeszcze łapecka:P
Dobranoc.
Ledwo wstałam i już stwierdziłam że do dupy dzień.
Dzień urodzin dwudziestych szóstych.
Wczoraj był miły dzień.
Od rana siedziałam w kuchni i coś tam sobie pichciłam na wieczór.
Myślałam o tym że będzie miło.
I było.
Goście prawie się nie spóźnili;).
Wszystko zjedli.
Chyba smakowało im.
Ale to ciągle nie to...
I prezenty fajne dostałam:D
Kniga jest słusznej wielkości i ma bajeczne zdjęcia:)
Przepisy nie całkiem w moim stylu, ale to bardzo dobrze gdyż ponieważ postanowiłam zacząć przełamywac moje konserwatywne podejście do gotowania.
Z prawej widać trzepaczkę z silikonem na drucikach, moje pragnienie z Ikei:D
Nie kupiłam sobie jej dotąd gdyż posiadam takie jedno narzędzie już, tyle że metalowe, na gospodarstwie jest drugie, w związku z czym trzecie to już zbytek;). Ale już mam!
W tle widać jeszcze perfumy o zapachu podobnym do L'eau par Kenzo, Bamboo z Yves Rocher :)
I kartki! :D
Jedzeniowo poszalałam trochę. Już dawno chciałam zrobić tartowe przyjęcie. Tzn przyjęcie to za duże słowo bo raptem 6 osób było. A ja w sumie nie chciałam hucznej imprezy tylko spokojnego świętowania. No i organizacyjnie kiepsko było. Za dużo w kuchni siedziałam jak już goście byli. Tyle dobrego że w mamy aneks kuchenny i miałam wszystkich blisko.
Na początek więc podałam krem groszkowo-brokułowy z koperkiem, smietaną i grzankami z serem.
Potem ślimaczki z ciasta francuskiego z serem i szynką, które po chamsku przywarły do papieru, ponieważ skończył mi się papier do pieczenia i piekłam na sniadaniowym:/. Ale większość udało się odkleić. W sumie nawet nie wiem kiedy zniknęły gdyż wtedy zajmowałam się w kuchni sałatką i tartami. Chociaż w sumie nie wiem czy to tarty czy quiche.
Sałatka wiosenna z czosnkowymi grzankami (zdjęcia wszystkie ruszone mi wyszły bo nie miałam dobrej stabilizacji:P)
Tarta szpinakowa. Troszku obleśna w morfologii, ale pyszna.
Tarta z boczkiem i pieczarkami.
I na koniec, urodzinowe ciacho, zamiast tortu. Pyszne ciasto włoskie cytrynowe, choć przyznam że jadłam już w życiu dwie inne podobne tarty, choć składniki były inne w nadzieniu.
Tak tak, zjadłam wszystkie trzy tarty i zupę.
Wczorajszy dzień to był wyjątek.
Co do słodyczy: oddałam!! :D
W czwartek postanowiłam być twarda i oddałam współlokatorowi cukierki i herbatniki.
Mam jeszcze kurkę z czekolady i coś tam jeszcze wielkanocnego, ale na oczy mi nie włażą więc mnie nie kusi.
Pani Monika też mi odpisała i jestem umówiona wstępnie z nią na piątek w godzinach między 17 i 18. Jeśli sie nie uda to w przyszłym tygodniu się wybieram :)
To teraz menu.
Czwartek, czwartek.
W czwartek zjadłam resztę mozarelli na kanapkach na śniadanie, zdjęć nie robiłam bo nie pamiętam czemu.
Na drugie była marchewka przegryzana jabłkiem i do tego mleko z otrebami i miodem. To zamiast koktajlu owocowo-warzywnego bo mi sie mielić wieczorem nie chciało. Mleko o smaku otrębów i zarodków pszennych jest strrrasznie dziwne.
Na trzecie miałam kisiel z rodzynkami. Może być.
Obiadkiem już sobie dogodziłam bardzo bo miałam rybuchnę smażonąz sosem czosnkowym, z surówka i ryżem (z curry ofkoz).
Mało tej rybki ale cóż, taka karma.
W piątek prawie postnie.
Śniadaniowo kanapeczki z tuńczykiem i warzywami. I sok pomarańczowy.
Na obiad miałam spaghetti z mięchem i groszkiem.
I chyba nic więcej.
Miałam zjeść jogurt z płatkami i owocami suszonymi ale jakoś przegapiłam.
W sumie to dobrze, mając na uwadze sobotę.
Wczoraj bowiem do wieczora zjadłam niewiele.
Rano był tost z szynką, do tego wieśniak i pomidor.
Potem przekąsiłam jabłko i popiłam sokiem porzeczkowym w ramach posiłku "tarta marchewka z jałbkiem i sok porzeczkowy".
A wieczorem zjadłam chochelkę zupy z łyżeczką śmietany, kawałek tarty szpinakowej, kawałek boczkowej i kawałek cytrynowego ciasta. Popiłam winem półwytrawnym.
Aha, kilka fistaszków solonych też poszło.
Dziś boli mnie głowa.
Zjadłam jabłko i kilka winogron koło południa, kilka godzin temu makaron ze szpinakiem i indykiem.
I popijam sobie Nimbu paani.
Ponieważ mało zdjęć w dzisiejszej notce to jeszcze łapecka:P
Dobranoc.
:) ehhh że mnie to ciasto cytrynowe ominęło :( hlip hlip
OdpowiedzUsuń:P
no i śliczna łapeczka 2-letniego dorosłego koteczka :D
a to Nibu paani to po prostu woda z limonką?? :P
zapomnialam dodać, że boska kniga!! możesz sobie kiedyś zrobić coś jak Julie ;)
OdpowiedzUsuńżałuj ciacha, żałuj!
OdpowiedzUsuńmogłabym całe wrąbać:P
a ten film może w końcu obejrze:)
miałas urodziny !?
OdpowiedzUsuńto ja życze ci spełnienia wszystkich marzeń, tylko wypowiadaj je z rozwagą, bo marzenia naprawde sie spełniaja :D
ps.na jedzenie jak zwykla slina kapie, a łapecka kotecka silcniutka !