szok

Pani ciągle nie odpisała a ja gryzę paluchy z nerw.
Ale spoko, czekam, przeczytałam na jej stronie że urodziła dziecko, pewnie jest bardzo zajmujące:).

Dziś znów intensywne zajęcia tańca:).
Trochę mi się nie chce iść, zimno mi i pogoda byle jaka.
Nawet chusty wciąż nie mam. Kufa, ostatnio nawet poszukałam sobie kilka na Allegro, ale się okazało że niebieskich i błęktinych nie ma.
Same jakieś głupie kolory, typu białe, pomarańczowe czy żółte. Ja chcę niebieską do czorta.
W ogóle trafiam na jakichś niepełnosprytnych sprzedawców. Wysyłam pytania o przedmioty i albo odpowiedzi nie ma, albo jest głupia niemożebnie.
Na przykład pytam panią czy będzie miała niebieskie chusty niedługo, a ta mi odpowiada że niewykluczone i żeby śledzić aukcje. Oczywiście nie mam nic innego do roboty tylko odświeżać jej profil kilka razy dziennie i czekać z utęsknieniem czy będzie miała taki kolor jaki mi się spodoba.  Pytam ponownie o jakieś konkretniejsze dane, a ta że w najbliższym czasie. No najbliższy czas to może być i rok, zależy jaki punkt odniesienia weźmiemy. Ludzie mnie rozśmieszają:P.
No ale cóż, głupio, ale chyba pozostaje mi odświeżanie jej profilu:P.
Co prawda mam jeszcze jedną aukcję na oku, ale tam te chusty nie są takie ładne.
Musze obadać co tam noszą babki na zajęciach.

Porobiłam znów parę zdjątek.
Również byłam bardzo grzeczna.

Przedwczorajsze śniadanie już było poprzednio.
Obiadowo zjadłam coś śmiesznego:P. Jeszcze nikt tego na własne oczy nie widział:D.
Kto zgadnie co to za kupa po lewej?



W pracy miałam galaretkę truskawkową z pomarańczą i winnymi gronami.
Na koniec zjadłam jogurt naturalny z morelami suszonymi. Chciałam powiedzieć że nie wiem dlaczego ludzie tak lubią suszone morele. Dla mnie to wiele hałasu o nic. Suszone śliwki, o! to jest pycha, a nie jakieś tam morele. W dodatku drożyzna.

Wczoraj miałam wolny dzionek i poza zakupami w Realu i odkurzaniu i myciu podłóg, leniłam sie dokumentnie.
Na śniadanko miałam coś okazałego, coś co naprawdę zasłużyło na zdjęcie:P.



Z tyłu twarożek waniliowy i dżem truskawkowy.

Potem łaziłam po Realu i naprawdę się złaziłam tam, ciągając siaty ciężkie z powrotem do chaty.
Kupiłam sobie krem do rąk który w końcu sprostał mym suchym łapom. Że też wcześniej sobie o nim nie przypomniałam, tylko Ziaję kupiłam. Krem do rąk z Ziaji to zuo. Nie kupujcie.

Po powrocie między odtykaniem odkurzacza, odkurzaniem i myciem podłóg pichciłam pysznościowe leczo. Kolorowe bardzo było.



Kolacyjnie spożyłam koktajl owocowy z melona i winogron. Zdjęć zapomniałam zrobić.
Przypomniało mi się jak byłam w połowie konsumpcji. Ale chyba każdy wie jak koktajl wygląda ;)
Czwartego posiłku nie zdążyłam wcisnąć.

Dzisiaj wstałam o 4:20. Jutro też mnie czeka takie wstawanko. Ale potem za to trzydniowa laba:).
O 4:50 kiepskie zdjęcia mi wyszły. Nie miałam czasu by kombinować więc cyknęłam ot tak.
No ale też nie jadłam nic specjalnie specjalnego:P. To na dole to jajko, jakby ktoś miał problem.



W porze pierwszego lanczyku zjadłam sobie kanapkę złożoną, z szynką, pomidorem, ogórem i zagryzłam rzodkiewkami - a wszystko to pod stołem, w obawie przed czujnymi oczami tej wiedźmy kierowniczki.
O własnie, dostałam dziś upomnienie za dyskutowanie:P. Ośmieliłam się coś powiedzieć w zasięgu słuchu na temat polecenia służbowego, jakim było schowanie kremu do rąk i pomadki ochronnej do ust do szafki. I poleciała ze skargą. Jak nie cierpię tego babiszona.
Z drugim posiłkiem wyniosłam się do malowniczej sali jadalnej. Nie cierpię tak jeść pod ostrzałem spojrzeń jakichś ludzi. Więc szybciutko się uwinęłam z moim koktajlem truskawkowo-winogronowym z otrębami.
Obiad zjadłam jakiś czas temu, by się uleżał przed tańcem.
Taki był:



Jest to wspominany już ogniś makaron z roztopioną mozzarellą i pomidorami.
Muszę przyznać - roztopiona mozzarella jest pyszna:). Surowa wciąż blefuj. Jutro znów będę się z nią mierzyć ponieważ w planie są kanapki z nią.

Mam straszną ochotę na słodycze które u mnie leżą na półce . A które szkoda mi strasznie komuś oddać.
Dosłownie byłam dzisiaj o cieniutki włoseczek od wzięcia cukierka.
Ale pomyślałam że jak wezmę jednego to na pewno pomyślę że co tam, jak zjem wszystkie trzy to nic się nie stanie, a jak nic się nie stanie, to mogę zjeść też tą czekoladę co dostałam z okazji Świąt itd.
Na razie się oparłam.
Niech ten małpiszon się wali, nie dam mu żreć.

Tym bardziej że doszedł mi kolejny ślub.
Moja kuzynka Justynka wychodzi za mąż! Za miesiąc i jeden dzień!
Szok panie! Szok!

Idę się gotowić do wyjścia powoli.

Komentarze

  1. Oddaj te słodycze komuś!! :cisza: przecież to ZUO :P
    i kiedy ty bedziesz mogla je zjeść? za pół roku? za rok? i tak się bedziesz męczyła przez pół roku patrząc na nie? :szok:
    no i latwiej oprzeć się pokusie jak jej nie ma w chwili słabości w zasięgu ręki/wzroku :P
    mówię Ci Oddaj!!

    no i oczywiście gratulacje dla Tiny!!! :)

    PS co tak nagle ten ślub? bedzie małe Justyniątko?? :P

    OdpowiedzUsuń
  2. ale mi tak szkooooda oddać ;(

    małe Justyniątko jest na świecie od listopada:P

    OdpowiedzUsuń
  3. ej, nie zgadłas co to za kupa

    OdpowiedzUsuń
  4. kupa po lewej to moze tunczyk podsmażony na patelni??
    albo ryba wędzona taka obskubna już?
    albo galaretka z kurczaka czy z czego tam sie je takie cuda (nie znam sie-nie jadam)

    :P

    OdpowiedzUsuń
  5. byłas blisko:D

    to tilapia którą próbowałam usmażyc bez tłuszczu:P
    podziabała mi się więc ją podziabałam do końca

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze talut gada - oddaj słodycze, bo się zamęczysz :cisza:
    Wrogowi oddaj :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

badum bum tsss

mieszek

Tak na szybko :)