His name is Khan

W historii jest tylko dwóch Khanów.
Chinggis Khan i Shah Rukh Khan. Innych nie ma.
Byłam na filmie w poniedziałek.
Produkcja w stylu all in one.
Pozwolę sobie zacytować Krisha z forum Bollywood na temat pomysłów reżysera Karana Johara przy produkcji filmu (jeśli ktoś ma w planie obejrzenie MNIK to nie czytać bo spoilery;).

"O, mam pomysł! Zrobię film o muzułmaninie w Ameryce po 11 września! Że
co? Że to już było? I to wiele razy? Dobra, to dodam coś od siebie:
uważajcie, ten muzułmanin MA ASPERGERA! Że co? Że "Forrest Gump”? Dobra,
to teraz uważajcie: muzułmanin ma Aspergera I GINIE MU PRZYBRANE
DZIECKO! Ha, tu was mam! Tegoście się nie spodziewali, co? Ale to
jeszcze nic: on ma Aspergera, ginie mu przybrane dziecko i do tego ŻONA
KAŻE MU IŚĆ DO PREZYDENTA! Widzicie, jaki jestem genialny? Uwaga, czuję
napad kreatywności! Niech on w drodze do prezydenta rozpracuje siatkę
terrorystów, uratuje miasto przed huraganem Katrina i trafi do
więzienia! Coś jeszcze? Dodajmy parę epizodów wydłużających fabułę (to
się będzie nazywało bogate tło), dorzućmy trochę rasizmu w pokazywaniu
Murzynów z południa (to się będzie nazywało odwoływanie do klasyki
Hollywoodu) i pokażmy sobowtóra Obamy (to się będzie nazywało nawiązanie
do aktualnych wydarzeń z nurtu politycznego)!"


Zasadniczo uważam podobnie;). Karan Johar ma skłonności do przesady, ale jego produkcje bardzo na mnie działają.
Uwielbiam jego KKHH, K3G było moim pierwszym filmem ever i się zakochałam, KANK mnie rozsmarował, KHNH nie chcę więcej oglądać bo smutny jest. No dobra, pozycje te nie są szczytem ambicji, z punktu widzenia zachodniego kina i widza. Jestem niezbyt wymagającym widzem. Nie jestem typem analityka filmowego, jestem najprostszym widzem, który
oczekuje od filmu rozrywki li i jedynie. W postaci rozbawienia tudzież
wzruszenia. Absurdalne rozwiązania, zwroty fabuły i inne takie mnie po
prostu bawią. Właściwie w każdym filmie umiem znaleźć coś dla siebie,
coś co nie skreśla całkowicie filmu w moich oczach. Jeśli mam obawy że
tak będzie, nie oglądam w ogóle;). Chcę wiedzieć o co chodzi na ekranie, nie chcę się zastanawiać o co chodziło reżyserowi, lubię mieć na tacy podane, i nie lubię jak film zostawia po mnie miliony pytań na które nie poznam odpowiedzi i co mnie zwykle zabija ze złości:P. Oczywiście poprzez pojęcie "prosty widz" nie należy rozumieć że zaakceptuję dowolne rozrywkowe goowno bez zmrużenia okiem. Oczywiście jest jeszcze kwestia co dla kogo jest rozrywkowym goownem;) Dla wielu bollywood jest. Ale że tak powiem, mam różnych ludzi od różnych dziedzin życia, więc w życiu codziennym mnie to nie dotyka;) Choć nie cierpię gdy ktoś próbuje mi wykazać jak bardzo to jest śmieszne i żenujące że oglądam takie filmy. Lubię i już, i innych nie zmuszam:).

W filmie trochę za dużo tu cukru w cukrze. Ale to Karan, to trzeba wiedzieć;).
Cieszę się że wycięli najbardziej patetyczne sceny przy których pewnie skręcałoby mnie z zażenowania.
Ja w MNIK odnalazłam i wzruszenie i rozbawienie. Bo to taki komediodramat.
Obawiałam się tego filmu i dlatego widziałam go dopiero teraz. Obawiałam się widoku SRK jako autystycznego mężczyzny.
I niesłusznie. Jest on najjaśniejszym punktem filmu. Świetnie dopracował każdy szczegół swojej postaci. Patrzyłam na niego z zachwytem. Zawsze wiedziałam że jest świetnym aktorem (choć czasami przeszarżowuje, np w scenie płaczu w KHNH, której nie cierpię), ale tu pokazał majstersztyk. Są osoby które mieszają ten film z błotem, i rozumiem że mogło im sie nie podobać, ale mimo wszystko uznają sztukę SRK. Ja zawsze daję głowę za niego, ponieważ film może być najbardziej durny a SRK zawsze jest na najwyższym poziomie:D, wiem coś o tym bo niejedno widziałam;). Przymykam oczy.
W każdym razie, chcę mieć ten film na dvd.


Czy ktoś obserwuje ze mną licznik po lewej?
To już miesiąc i trzy tygodnie:).
Z panią Moniką jestem umówiona na poniedziałek na 17:00.
Na tańcu było bosko znów, w lustrach wyglądam coraz lepiej:). Monika naprawdę daje nam w kość.
Jeszcze muszę kupić woal. Niebieski sobie kupię. Odkryłam wczoraj że lubię niebieski. Choć nie noszę takich ubrań, lubię dodatki w takim kolorze. Pokoju też bym nie pomalowała na niebiesko.
(btw strasznie dużo tych Monik dookoła: dietetyczka, instruktorka, koleżanka z pracy, koleżanka z kursu, Moni)

Jedzeniowo fantastycznie:)
Jestem bardzo bardzo grzeczna. Nawet nie myślę o grzesznych smakołykach.
Myślę za to o ślubach które mnie czekają.
Będę świadkiem 14. sierpnia:)
Muszę dobrze wyglądać by za wiele lat S patrząc na swoje zdjęcia ślubne nie psuła sobie nastroju tym grubasem z tyłu;).
Ale się bardzo nerwuję tym stanowiskiem. Jakie są kurde zadania świadka? Czy należy do nich maglowanie młodej pary o to by poszli na kurs tańca? Czy należy do nich szukanie wzorów bukietów i fryzur dla kręconych włosów? Mam nadzieję że tak.
No i wieczór panieński:P, właśnie na dniach dostanę listę gości. Ma być striptizer. Tyle wiem:D.

Przede mną więc dość gorący okres.
Za tydzień impreza urodzinowa A.
Potem wizyta u dermatologa:P.
Następnie impreza taneczna 14. maja:D:D. Na plakacie widać moją Panią. Na górze druga od lewej i na dolnych zdjęciach, po lewej w złotym stroju, po prawej w tych pantalonkach:).



Następnego dnia ślub Justyny:).
Potem ślub Przemka i Magdy.
W międzyczasie też spotkanie filmowo-kulinarne:).
A potem, na chwilę obecną 2 mieszki spokoju do ślubu Sandry i Piotra:). Zaraz zaraz, gdzieś po drodze do ślubu będzie panieński:P.

Ale wróćmy do jedzenia:P
Mam sporo zdjęć!
Będzie telegraficzny skrót.

Niedziela urodzinowa - kolacyjnie - deski z wieśniakiem i koperkiem, jabłko.



Poniedziałek - dzień kina.
Kanapa z wiejskim i warzywami.



W pracy na pierwsze jadłam kanapkę złożoną z serem żółtym i warzywami.
Na drugie pracowe - jogurt naturalny z ziarnami słonecznika (miały być dyniowe, ale zapomniałam kupić).
Obiad- Gulasz indyczo-warzywny z ryżem.



Wtorek rozpoczęłam kanapkami z wieśniaczkiem i rzodkiewkami z rzeżuchą.



Na drugie śniadanie złożyła się owsianka gotowana na mleku z miodem i cynamonem.
Na trzecie ledwo dałam radę wcisnąć 3 kromki chrupkiego i pomidora. Zapiłam to nieszczęście sokiem grefrutowym, zamiast marchwiowego, bo zapomniałam kupić.
Obiadowo było bardzo smacznie, choć wygląda jak kupa. Zapiekanka z indyka, pieczarek, cebuli i kaszy jęczmiennej.



W środę dogodziłam sobie biała bułą z jajem i pomidorem:D i zrobiłam bardzo przyjemne zdjęcie na tę okolicznośc;)



W pracy jadłam najpierw serek wiejski z chlebem i pomidorem, a potem jogurt wafelkowy z jabłkiem i pomarańczą.
Na obiad- jedno z moich ulubionych dań- naleśnik z indykiem i warzywami.



Wczoraj z rana kanapki z tuńczykiem (nie wiem o co mi chodziło wtedy gdy się prawie posikałam gdy zjadłam coś takiego, od tamtej pory za każdym razem jestem cierpiąca jak mam to zjeść;).



Na drugie miałam gruszkę i sok jabłkowy (zapomniałam kupić dwie gruszki i byłam głodna).
Na trzecie zjadłam złożona kanapeczkę z szynką i warzywami:).
Obiad pyszny, choć nie wygląda: zapiekanka ziemniaczano pieczarkowa z serem, niestety bez cebuli bo zapomniałam kupić!



No i dziś.
Mam nockę i mogłam się wyspać:).
O 11 zjadłam sobie kanapki z szynką.



A teraz przerwa, ponieważ idę ugotować obiad.

Komentarze

  1. GRATULACJE!!
    to juz prawie 2 miesiące :D
    kiedy sie pochwalisz jakimiś sukcesowymi cm :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

badum bum tsss

mieszek

Tak na szybko :)